Potrzebujemy autorytetów - recenzja
Człowiek, aby mógł się rozwijać, mógł realizować swoje różne osobowe potencjalności, swoje człowieczeństwo - potrzebuje właściwej inspiracji, wzoru, umocnienia i konkretnego przykładu życia. Starsze pokolenia wychowywały się w oddziaływaniu prawdy, iż autorytet jest ważny, że pomaga człowiekowi stawać się bardziej człowiekiem, że zakorzenia i prowadzi po drogach i meandrach ludzkiej kultury. Były bardziej ufne wobec autorytetów, a jednocześnie bardziej pewne własnych wyborów. Współczesne pokolenia, podskórnie tęskniąc za autorytetem, wprowadzają różne formy pozorowanego autorytetu, ulegając przemocy jego oddziaływania. Zewnętrznie jednak demonstrują niechęć do autorytetów, lubiąc hasłowo podkreślać indywidualność, samodzielność i niezależność.
Tymczasem jednak żaden człowiek nie jest zdolny sam do pełnego rozpoznania rzeczywistości, dlatego tak ważna jest chęć i pilność w słuchaniu autorytetu. Co więcej, owa chęć wysłuchania warunkuje także rozwój chrześcijańskiego życia (zob. P. Roszak, Autorytet a poszukiwanie mądrości, "Człowiek w kulturze", s. 76). A zatem warto i poszukiwać autorytetów, i przebywać na drodze intelektualnej pracy i praktycznego postępowania moralnego z autorytetami. "Im ktoś większy w głębokim i prawdziwym znaczeniu tego słowa, tym i my czujemy się więksi w kontakcie z nim. Autorytet (w znaczeniu auctoritas) to jest właśnie świadome lub nieświadome zachowanie tego drugiego, które mnie powiększa (augere), podnosi (e-levare), prowadzi mnie coraz wyżej i wyżej, wychowuje mnie (e-ducere), sprawia, że wzrastam. I który im jest większy (augustus - ten, który powiększa), prowadzi mnie za rękę drogą mojej tożsamości. Obecność większego ode mnie może stać się możliwością doświadczenia mojego istnienia, które w mocy tej obecności czuje się "osadzone w autorytecie" (auctoritas, augere), z dala od swoich lęków i braków ufności. Zresztą nigdy tak wielcy, jak wówczas, gdy mierzymy się z większymi od siebie. Tutaj zawiera się cała symbolika walki Jakuba z aniołem" (P. Roszak za A. Gesché, Tamże, s. 75).
W tym kontekście ukazanie się pisma "Człowiek w kulturze", nr 22 (2011/2012), w którym problem autorytetu w kulturze zostaje wszechstronnie, a zarazem tematycznie omówiony, jest ważnym wydarzeniem naukowym. Jest to także szeroko adresowane zaproszenie do refleksji i zarazem praktyczna pomoc w rozpoznawaniu dróg działania.
Profesor Piotr Jaroszyński w słowie od redakcji podkreśla, iż artykuły zebrane w tym numerze odnoszą się do "ważnych aspektów funkcjonowania autorytetu w różnych dziedzinach życia ludzkiego. Są to artykuły napisane przez autorów różnych krajów i kontynentów (Europa, Ameryka Północna i Południowa, Australia), posiadających dobrą orientację filozoficzną i jasne rozeznanie cywilizacyjne" (Człowiek w kulturze, s. 4). Z tego względu ich "teksty mogą ubogacić Czytelnika, który często zdany jest tylko na własne doświadczenie" i prace z zakresu nauk szczegółowych, głównie psychologii i socjologii. Tymczasem dopiero szersza, interdyscyplinarna perspektywa rozważań - refleksja filozoficzna, cywilizacyjna, teologiczna, społeczna, historyczna (w tym kultura grecka, rzymska) - pozwala ująć genezę oraz istotę, naturę autorytetu, by na tym tle odkryć i określić sens funkcji autorytetu.
"Człowiek w kulturze. Pismo poświęcone filozofii i kulturze", nr 22 (2011/2012): Rola autorytetu w kulturze, Fundacja Lubelska Szkoła Filozofii Chrześcijańskiej, Wydawnictwo KUL, Lublin 2011/2012, s. 323.
Dr Maria Joanna Gondek, KUL
Nasz Dziennik, 15 listopada 2012
Te późniejsze, chociażby nie wiem jak naukowo i historycznie podbudowane, będą zawsze i mimowolnie, przyrównywane tylko do tych, których pamięć ceni sobie najbardziej. I dlatego tak bezcenny jest kontakt obojga rodziców z ich dzieckiem, które przez pryzmat matczynych i ojcowskich wskazówek, refleksji a wreszcie ostrzeżeń i kar, coraz odważniej i śmielej wchodzi w swoje dorastające życie. A ono, jak wiemy, potrafi być niesprewiedliwe i brutalne. Im solidniejsza dawka, popartego przykładem, RODZICIELSKIEGO autorytetu, tym większa szansa na ukształtowanie prawdziwego człowieczeństwa.
Jeżeli dziecku zabiera się mamę i tatę a w zastępstwie proponuje przechwalnię w żłobku i przedszkolu, to rezultatów nie trudno przewidzieć. Obłędne koło się zamyka a "specjaliści" od majstrowania przy duszach, zacierają tylko ręce.