Jedną z najbardziej charakterystycznych cech filozofii — nowej gałęzi kultury zapoczątkowanej przez Greków, z którą w sensie ścisłym w innych kulturach się nie spotykamy — było to, co dziś nazywa się bezinteresownością poznawczą, a co dawniej określane było mianem theoria — od theaomai (oglądam), czyli poznaniem dla samego poznania (scire propter ipsum scire). Filozofia jest poznaniem dla samego poznania (rozumienia), gdyż — obiektywnie — mądrość jako stan ludzkiego umysłu jest stanem najwyższym i najbardziej zbliża nas do bogów (Arystoteles, Zachęta do filozofii). Mądrość sama dla siebie jest celem, filozofuje się dla samej filozofii.
Takie królewskie podejście do filozofii nie utrzymało się długo. W czasach hellenistycznych, a potem rzymskich filozofię ceniono ze względu na jej przydatność w życiu politycznym, zaś mądrość uchodziła nade wszystko za cnotę moralną jako mądrość życiowa. Elementy teoretyczne filozofii (zawarte np. w fizyce stoickiej) poddane były „wyższemu" celowi, czyli moralności: prawo naturalne jako prawo natury jest podstawą ludzkich praw moralnych. Jednym słowem: filozofia służyła moralności polityczno-osobistej, bo tędy biegła droga do szczęścia, a nie przez poznanie dla samego poznania.
W chrześcijaństwie najpierw zlekceważono a nawet potępiono filozofię jako wymysł pogan, później jednak dzięki tak wybitnym umysłom jak Justyn Męczennik czy św. Augustyn dostrzeżono jej potrzebę, bo przecież czym innym jest Prawda Objawiona (religia), a czym innym prawda o świecie poznawanym przy pomocy naturalnego światła umysłowego. Ponieważ jednak dla chrześcijanina czymś najwyższym jest Bóg i to, co Boga dotyczy, to teologia z konieczności zajęła pierwsze miejsce przed filozofią; ale tu pojawiło się niebezpieczeństwo, że filozofia straci autonomię jako służebnica teologii [ancilla theologiae), czyli będzie uprawiana wyłącznie na użytek teologii i wiary.
W Renesansie filozofia traci swoje uprzywilejowane miejsce w kulturze, rozpoczyna się kult nauk szczegółowych. Programowy agnostycyzm wielu filozofów (świat jest niepoznawalny), dominacja postaw krytycznych (nie wiadomo, czy poznajemy prawdę) lub konstruktywistycznych (świat jest tworem naszego umysłu) sprawiają, że filozofowie coraz bardziej oddalają się od życia i są coraz mniej społecznie komunikatywni.
Aż przychodzi moment, gdy ta jakże odległa od życia filozofia sprzymierza się z REWOLUCJĄ, czymś jakże żywym i konkretnym. I z tego właśnie związku — filozofii z rewolucją — rodzi się IDEOLOGIA. Filozofia z końcem wieku XVIII odnajduje siebie w ideologii. Od tego też momentu, czyli przez dwa ostatnie stulecia już nie tylko tzw. Zachód, ale również pozostałe „kierunki" świata ogarniane są przez różnego rodzaju ideologie, ten dziwny twór sprzed dwustu lat, z których najbardziej znana jest ideologia marksistowska w jej różnych wersjach. Nigdy przedtem filozofia nie miała tak wielkiego, ale i zarazem strasznego wpływu na rzeczywistość. Ideologizacja filozofii doprowadziła do zmian na skalę cywilizacyjną i to w błyskawicznym tempie. A choć dziś samo słowo „ideologia" posiada odcień pejoratywny i nie jest łączone z filozofią, to przecież ideologia pojawiła się jako filozofia, a ponadto są filozofie, które są ideologiami, nawet jeśli do tego nie chcą się przyznać. Na czym więc polega owa ideologizacja filozofii?
Aby zrozumieć owo przekształcenie filozofii w ideologię, musimy wziąć pod uwagę zmianę dotyczącą sensu i roli nauki. Rozwój nauk szczegółowych w Renesansie nie był przypadkowy, albowiem na de rozważań biblijnych tak charakterystycznych dla Reformacji pojawiła się pokusa przywrócenia utraconego Raju. Novum Organum Bacona jest poświęcone właśnie określeniu nowego zadania nauki: zapanować nad przyrodą. Nauka przestaje być THEORIA (poznaniem dla prawdy), a staje się TECHNOLOGIA, już nie jest propter ipsum scire (poznaniem dla samego poznania), ale jest propter uti, czyli jest dla pożytku, dla wykorzystania praktycznego. Tyle że wraz ze zmianą celu, zmienić się musi przedmiot formalny (aspekt) oraz metoda, pewne dziedziny rzeczywistości przestają mieć dla nauki znaczenie, liczy się głównie ilościowy aspekt materii, bo ten poddaje się obróbce, i stąd tak zawrotna kariera matematyki i fizyki.
Hasło propter uti wskutek protestantyzacji kultury zachodniej obejmuje coraz więcej dziedzin, jak np. etyka, polityka, ekonomia, by wreszcie wkroczyć do samej filozofii. Ale na czym miałaby polegać „utylizacja" filozofii, oczywiście w makroskali cywilizacyjnej? Tutaj znowu musimy wrócić do paradygmatu biblijnego: Raj utracony, to nie tylko panowanie nad przyrodą (co mają przywrócić nauki szczegółowe), ale również szczęście ludzkie, w Raju człowiek przed upadkiem był szczęśliwy, dlaczego i teraz ludzkość podobnego stanu nie mogłaby dostąpić? Renesans obfituje więc w różnego rodzaju UTOPIE, które inspirowane są zarówno Starym Testamentem, jak i dziełami Platona. Utopie te są początkowo chrześcijańskie, i dopiero z końcem wieku XVII, po odwołaniu tolerancyjnego edyktu z Nantes (1685), gdy wielu protestantów wyrzeka się w ogóle wiary i zrywa z religią, stają się nie tylko laickie, ale wręcz antychrześcijańskie. W tym momencie utopia przestaje być utopią, a staje się programem zmiany człowieka i zmiany społeczeństwa tak, aby pasował do określonej wizji. Zlaicyzowana utopia jest ideologią. Ale dlaczego jest filozofią?
Tutaj musimy skierować naszą uwagę ku twórcy słowa „ideologia": Antoine-Louis-Claude Destutt de Tracy (1754-1836), który utworzył nową dziedzinę filozofii w czasie Dyrektoriatu (1796). Historycy problemu podkreślają, że gdy w X IX w. był on postacią znaną i wpływową, podziwianą i studiowaną przez takich autorów jak Main de Birain, Tomasz Jefferson, Augustyn Thierry, August Comte, Marks, a także dekabrystów czy karbonarzy, to w wieku XX jest nie tyle zapomniany, co raczej przemilczany 29 . To prawda, De Tracy nie był filozofem zbyt oryginalnym, ale był wpływowym ideologiem! I dlatego filozof musi znać jego poglądy, szczególnie dziś, gdy filozofia podlega instrumentalizacji i manipulacji na tak wielką skalę. To u Destutta de Tracy jasno widać, na czym polegała ta zamiana filozofii na ideologię.
Czym więc jest ideologia? Jest to nauka (logos) o ideach 30. Takie określenie ideologii brzmi całkiem po platońsku, tymczasem nic podobnego, ideologia jest analizą wrażeń. Minęło ponad dwa tysiące lat i sens greckiego słowa „idea" uległ takiej metamorfozie, że stał się zaprzeczeniem tego, co miał znaczyć. Dla Platona idee były korektami naszych pojęć jako właśnie przeciwstawianych wrażeniom. Tymczasem De Tracy należy do sensualistycznej tradycji postkartezjańskiej reprezentowanej przez takich autorów, jak chociażby Condillac; najpierw idea u Kartezjusza oznaczała wszystko, czego jesteśmy świadomi (a więc i wrażenia stały się ideami), a później po negacji pojęć za sprawą empiryków brytyjskich tylko wrażenia były już ideami. Gdy De Tracy mówi o ideologii, to ma na myśli wrażenia, zupełnie to samo co jego mistrz Condillac, którego Traktat o wrażeniach w więzieniu czytał jak Biblię. Na czym polega więc oryginalność De Tracy?
Cała ideologia wprzęgnięta jest w dzieło rewolucyjne: rewolucja suponuje przede wszystkim reformę konceptualną! czyli jak to dziś mówią politycy zmianę „mentalności myślenia". Wszelkie pozostałe zmiany jak ekonomiczne, moralne, polityczne czy artystyczne są wtórne. Ideologizacja obejmuje życie osobiste i społeczne człowieka od początku do końca. Widać to wyraźnie po układzie poszczególnych dziedzin: sama ideologia jest pierwszą filozofią, po niej idzie gramatyka (komunikacja idei), następnie logika (łączenie i dzielenie idei oraz odkrywanie nowych prawd), dalej edukacja, której zadaniem jest formowanie całego człowieka, dalej moralność — która ma regulować pożądania, a na koniec polityka — reguluje całe życie społeczne.
W programie tym warto wyeksponować kilka momentów. I tak opiera się on na sensualistyczno-materialistycznej wizji człowieka. Człowiek nie jest osobą, ale „skrzynką na wrażenia" (redukcjonizm). Metoda, którą posługuje się ideologia, jest metodą zaczerpniętą z nowoczesnej chemii (Lavoisiera). Również ta nowa chemia natchnęła De Trący do tego, aby zmienić nazewnictwo filozoficzne, pewne słowa wprowadzić, a inne wyrzucić (uważał, że koniecznie trzeba wyeliminować słowo „dusza").
W roku 1799 nasz autor już przedstawił projekt edukacji ideologicznej dla szkół centralnych, którymi podczas Rewolucji zastąpiono licea 31. Te ostatnie przywrócił Napoleon, a ideologów wyśmiał 32. Niemniej jednak ziarno zostało rzucone, została skonstruowana matryca ideologizacji człowieka i społeczeństw od najprostszych wrażeń aż po politykę.
Ideologia więc w sensie źródłowym pojawiła się jako ten typ filozofii, który po wyjałowieniu ludzkiego poznania z rzeczywistości i po zredukowaniu człowieka do maszyny przystąpił następnie do urzeczywistniania Raju na Ziemi. Ale nic dziwnego, że droga do tego Raju i dla takiego „człowieka" musiała być bezwzględna i krwawa, bo taki człowiek nie przedstawiał już sobą żadnej wartości, pozostała skrzynka na wrażenia, wypełniona krwią o określonym składzie chemicznym.
Ideologia i Rewolucja są od siebie nieodłączne. Wrogiem ideologii pozostanie zawsze filozofia klasyczna, która wytrąca ideologii cały rozmach w punkcie wyjścia: trzeba liczyć się z rzeczywistością, bo tylko wówczas można mówić o prawdzie. Jej wrogiem będzie również cała kultura kontemplacyjna: w bogatej i pluralistycznej rzeczywistości jest co oglądać, w sensualizmie jest ubóstwo wrażeń. A wreszcie wrogiem ideologii będzie zawsze katolicyzm, który stoi na straży ludzkiej podmiotowości (człowiek jest osobą) oraz transcendencji (cel ludzkiego życia przekracza doczesność). I nic dziwnego, że jeden z głównych propagatorów (działających rzecz jasna na naszej ziemi) najbardziej zbrodniczej ideologii, jaką zna ludzkość, tak pisał w roku 1950: „Warunkiem całkowitego ideologicznego zwycięstwa światopoglądu marksitowsko-leninowskiego w Polsce jest, między innymi, przezwyciężenie wpływów ideologicznych obcych klasowo kierunków filozoficznych. Idzie tutaj w pierwszym rzędzie o filozofię tomistyczną, a więc filozofię o wyraźnym obliczu fideistycznym..." 33 A więc tomizm — pozwalający na obronę Polaków przed indoktrynacją! - uznany został przez ideologa marksistowskiego za główne zagrożenie dla marksizmu-leninizmu. Dlaczego? Nie dlatego, że jest fideizmem (odwołującym się tylko do wiary), ale dlatego że tomizm w punkcie wyjścia akcentuje realizm ludzkiego poznania, którego właściwym przedmiotem do wyjaśnienia jest realnie istniejący byt. W istnienie bytu się nie wierzy, lecz je afirmuje. I to właśnie afirmowane istnienie budzi pytanie filozofa: dla - czego?
Ideolog natomiast konstruuje aprioryczny (niezależny od prawdy) system, w którego świecie chce decydować o realności bądź nierealności rzeczywistości. Do tego celu wykorzystuje zarówno osobistą przebiegłość, jak i środki instytucjonalne, a gdy te nie skutkują, to podszeptuje i uzasadnia użycie siły w postaci groźby, więzienia, a nawet zbrodni. W końcu 150 milionów śmiertelnych ofiar komunizmu na świecie to nie żarty.
Jeżeli dziś tyle mówi się o totalitaryzmie, to warto pamiętać, że u jego źródeł leży świadoma ideologizacja filozofii. I dlatego rzeczą filozofa jest wychwycić ów moment, reszta to są drugorzędne konsekwencje, podsuwane jako elementy istotne tylko w doraźnej walce polityczno-ideologicznej. Ale walka taka filozofowi nie przystoi, jeśli się nią zajmuje, to wskutek konieczności nie rzeczy, ale czasów, w jakich żyje. Prawdziwa filozofia zaś albo będzie poznaniem dla samego poznania, albo wcześniej czy później stanie się ideologią, a to jest dla człowieka groźne. Przed ideologizacją filozofii ostrzegać musi... filozofia.
Piotr Jaroszyński
"Europa bez Ojczyzn"