Nasza polska ziemia. Ileż tu pokoleń od tysiąca lat żyło, pracowało, modliło się, walczyło, ginęło i zwyciężało. Nasza ziemia to nie jest zwykła ziemia, zbyt wiele bowiem potu, krwi i miłości, zbyt wiele prochów i znaków w siebie wchłonęła, aby mogła pozostać zwykłym piaskiem, gliną, kamieniem. Nasza ziemia karmi, ale jest też żywym i uświęconym pomnikiem dziejów narodu
Wielkim orędownikiem sprawy ziemi był Prymas Tysiąclecia, Stefan kardynał Wyszyński. Wielokrotnie w swych kazaniach, listach pasterskich, wypowiedziach uświadamiał Polakom, do których zawsze zwracał się: „Umiłowane dzieci Boże", jakie znaczenie ma ziemia, której trzymać się trzeba choćby pazurami. Bo ziemia to jest nasza polska racja stanu, a każdy, kto w tę rację uderza, jest albo nie do końca dojrzałym chłopczykiem, albo dołącza do ponurego szeregu zdrajców...
Posłuchajmy, co Prymas Tysiąclecia mówił o ziemi. W dwa lata po wojnie, jeszcze jako biskup lubelski, w liście pasterskim na Wielkanoc tak pisał: „Nasza polska ziemia, tak gościnna dla swoich dzieci, tak wabiąca ich miłością i krasą, że kto raz tu oczy otworzył, pozostaje pod miłosnym jej urokiem aż do grobowej deski, aż do pierwszych linii obronnych w powstańczych bojach, aż do mogił zgruzowanych miast. Ona też ma być poddana! Komu? Tym, którym Bóg ją dał! A więc narodowi naszemu". Powtórzmy za Księdzem Prymasem: Bóg dał tę ziemię narodowi polskiemu.
W roku 1962 Ksiądz Prymas, zwracając się do duchowieństwa w Warszawie, przypomniał proroczą postać Eugeniusza Malczewskiego: „Będziemy szli, najmilsi, po kolana w polskim błocie, bo mamy je uświęcać. Jeśli ziarno pszeniczne wrzuca się w błoto, aby wydało owoc stokrotny, to może wypadnie i nam, drodzy moi - tak jak zapowiadał ongiś Eugeniusz Malczewski w Koniu na wzgórzu - upaść duchowo na ziemię polską, miłośnie ją objąć, a przycisnąwszy usta i serce swoje do niej, wsłuchiwać się w głosy, które tam słychać. Może jeszcze nie słychać ich na powierzchni w pogwarze, jak się wyraził, sejmikującego życia, ale już są w głębi serca matki ziemi polskiej, już idą... W Polsce rodzi się nowych ludzi plemię, jakich jeszcze nie widziano - prorokował Malczewski. Oby się kiedyś spełniło jego proroctwo. Padł on z ran w obronie naszej Ojczyzny - mówił dalej Ksiądz Prymas - pełen tęsknot za przemianą oblicza polskiej ziemi. Staje się nam drogim, jak drogim jest Chrystus, który zdąża do odkupienia nie tylko całego świata, ale również naszej polskiej ziemi, którą my przez Matkę Najświętszą oddajemy na tysiąclecie chrztu Polski - Bogu samemu". Powtórzmy za Księdzem Prymasem: Polska ziemia na tysiąclecie powierzona została samemu Bogu.
W roku 1970 podczas dożynek w Łowiczu Ksiądz Prymas tak mówił: „Polska, choćby się najbardziej uprzemysłowiła (...), musi nadal wiązać się z ziemią. Musi kochać ziemię ojczystą i nie może się od niej oderwać. Pamiętajcie: jeszcze niedawno chodzili w Polsce najeźdźcy, którzy posyłali Polaków do pieców krematoryjnych i głosili - nam nie są potrzebni Polacy, nam są potrzebne ich ziemie. Naród, jeśli chce utrzymać swój byt narodowy i państwowy, swą niezależność i wolność, musi być związany z ziemią. Tak jak trawy trzymają lotne piaski, aby ich burze nie przewiały, tak naród polski musi się trzymać całą duszą i całym sercem, aby wiążąc się z ziemią i nie dając się z niej wydziedziczyć, zabezpieczyć swą wolność i miejsce na karcie Europy". Powtórzmy za Księdzem Prymasem: Nie dajmy się wydziedziczyć!
W roku 1975 podczas poświęcenia tablicy pamiątkowej w archikatedrze warszawskiej w hołdzie Wincentemu Witosowi Ksiądz Prymas tak przemawiał: „Naród musi być mocno oparty o rzeczywistość, która trzyma pazurami serca każdy kawałek ziemi ojczystej. Tak jak trawa pod dębami chroni glebę przed lotnymi piaskami, tak rolnik siedzący w swym zagonie, miłujący ziemię rodzimą, wkładający w nią trud, pot, wysiłek, umiejętność, doświadczenie i miłość - sprawia, że Polska nie jest terenem przepychanym w prawo i w lewo. Tak było w czasie zaborów. Nie było, zda się, nikogo do obrony, ale pozostał naród, który ogarniał sercem każdy zagon i nie pozwolił go sobie wydrzeć, bo to jest warunek trwałości naszego bytu narodowego. I dlatego naród przetrwał". Powtórzmy za Księdzem Prymasem: Naród nie przetrwa, jeśli da sobie odebrać ziemię.
W tym samym roku, zwracając się do rolników w Lewiczynie, Ksiądz Prymas przypomniał, jak wymownie w naszej polskiej literaturze ukazywano ów przejmujący związek narodu z ziemią, związek do ostatniego tchnienia. „Zawsze jestem pod wrażeniem - mówił Prymas Tysiąclecia - fragmentu napisanego przez Władysława Reymonta w jego wiekopomnym dziele Chłopi. Przedstawia on postać umierającego gospodarza - Boryny. Chory, w gorączce, nieświadom tego, co czyni, wychodzi na pole. W koszuli idzie przez zagony, które orał długie dziesiątki lat i walczył o nie, bo był to czas bardzo trudny.
Prawie wszyscy wtedy walczyli, aby kolonizacja niemiecka nie wyrzuciła Polaków z własnych zagonów. Ziemia stała się symbolem polskości. Wiedział o tym Reymont. Dlatego stworzył tak wspaniałą postać gospodarza, polskiego rolnika, który działając nieświadomie, w gorączce, pochyla się ku ziemi, nabiera jej w koszulę i obsiewa nią swój zagon. Przyzwyczajony był do tego, że ręka sieje. (...) wyszedł - jak rolnik z przypowieści Chrystusa - ale siły go opuszczają. Pada na zagonie z rozciągniętymi na krzyż ramionami i kona". Wiele pokoleń Polaków z pewnością oglądało filmową socjalistyczną wersję powieści Reymonta. Co stało się ze sceną opisaną przez Prymasa? Czy zachowała swoją wymowę? Ksiądz Prymas nie omieszkał ze smutkiem zauważyć: „W filmie Chłopi, który kręcili ludzie nie znający się na rolnictwie, tego fragmentu przywiązania rolnika do zagonu ojczystego nie odczuto właściwie. Wiele banalnych rzeczy detalicznie przedstawiono, ale nie zrozumiano piękna tego momentu i potęgi jego wymowy, ukazującej, jak trzeba bronić każdego skrawka polskiej ziemi".
W roku 1980 w archikatedrze warszawskiej Ksiądz Prymas ostrzegał: „Niepokoi nas łatwość, z jaką obecnie decyduje się o ziemi, bez wizji dziejowej ku przyszłości, bez należytego przemyślenia, jak będzie w następnym wieku, po roku 2000, na polskiej ziemi. Gdy nie ma się bowiem historycznej wizji przyszłości narodu, idą pod topór całe osiedla ludzkie...". Powtórzmy za Księdzem Prymasem: Nie można decydować lekkomyślnie o polskiej ziemi bez wizji dziejowej państwa i narodu!
Dziś, szesnaście łat po śmierci Prymasa Tysiąclecia, gdy Polska jest od ośmiu lat formalnie niepodległym państwem, dokonał się tuż przed Wielkanocą 1996 r. akt, który zmusza naród do głębokiego zastanowienia się. Zabrakło ziemi dla tych, którzy są potomkami zesłańców za wierność Bogu i Ojczyźnie, a nie będzie jej brakować dla kolonizatorów zaprawionych już w zniewalaniu polskiego narodu, którzy występują przeciwko Bogu i przeciwko Ojczyźnie. Uderzono w polską rację stanu. To daje do myślenia, szczególnie tym, którzy może nie ze złej woli, ale pod wpływem różnych manipulacji dali się oszukać i poparli ten kierunek, który może przynieść Polsce zgubę, im samym również. Niech się opamiętają i pomyślą razem z nami, w jaki sposób dać wyraz swej dezaprobacie i co robić, aby bronić Polski. Ta Wielkanoc, to Triduum Paschalne, jakże niezwykłe, niech będzie początkiem moralnego umocnienia narodu, aby na nowo był mężny i roztropny wzorem przodków, którzy ginęli dla nas i dla tej ziemi.
Piotr Jaroszyński
"Naród tylu łez"