Bohaterska postać księdza Kordeckiego znana jest nam z Sienkiewiczowskiego Potopu. Wiemy, jak dzielnie podtrzymywał na duchu obrońców Jasnej Góry, dzięki czemu wlał nadzieję w cały naród. Do tej postaci wrócił Sienkiewicz w krótkiej, napisanej później noweli zatytułowanej Kordecki. Możemy tam przeczytać kilka trafnych spostrzeżeń dotyczących tego, co działo się przed ponad trzystu laty.
Ale najpierw może posłuchajmy, co w Potopie mówi Weyhard Wrzeszczowic o narodzie polskim, którego, jak pisze Sienkiewicz, „niewola była dobrowolna, hańba również". Otóż Wrzeszczowic mówi, „że ten naród ginie, nie warto się o to troszczyć więcej od niego samego. [...] Nie masz miłości ojczyzny, bo ją oddali Szwedowi za obietnicę, że im w dawnej swawoli żyć nie przeszkodzi. Co oni mają?... Niechże mi kto choć jedną cnotę wymieni: czy stateczność? czy rozum? czy wytrwałość? czy wstrzemięźliwość? Kto ich chce ratować, ten tylko czas próżno traci, bo oni się sami nie chcą ratować. Jeno szaleni, źli i przedąjni tę ziemię zamieszkują".
Ocena ta jest surowa, ale dużo w niej prawdy. Spytajmy, czy dziś Polacy naprawdę chcą być wolni, czy chcą mieć niepodległe państwo, czy też za tanie obietnice wyzbędą się wszystkiego i dobrowolnie zgodzą się na hańbę. Jeśli się weźmie pod uwagę różne glosowania i referenda, odpowiedź nie zabrzmi optymistycznie. Należałoby się zastanowić, gdzie szukać ratunku. Ksiądz Kordecki rozumiał, że skuteczną pomoc otrzymać może tylko z Jasnej Góry, dlatego postanowił jej bronić. Sienkiewicz zadaje pytanie: „Dlaczego?" i pisze dalej: „Czy może chodziło mu naprawdę o cudowny obraz, o skarby nagromadzone w kościele, o drogocenne wota, o dostatki klasztorne? Nie. Niektóre świadectwa twierdzą, że obraz został przed oblężeniem wywieziony. Granica śląska biegła w owych czasach, jak i dziś, o kilkadziesiąt stajań, łatwo więc było wywieźć i skarbiec, srebrne i złote wota i pieniądze. A jeśli chodziło o całość klasztoru, o dobro kościelne, o stada i przynależności poza murami leżące, to właśnie przez poddanie się można było wszystko ocalić, przez opór - wszystko stracić".
Śiedząc tok wywodów Sienkiewicza, musimy się zgodzić, że żadna doraźna korzyść w grę nie wchodziła. Powód musiał być inny. Autor Trylogii pisze: „Więc na wszystkie «dlaczego» jest tylko jedna odpowiedź. Wiedział, co robi, i był gotów. Wśród powszechnego zwątpienia on jeden nie zwątpił o narodzie, albowiem czuł, że przy wszystkich grzechach i występkach zostało temu narodowi jedynie nie zamarłe dotychczas uczucie: ogromna, niezgłębiona miłość ukochanej Patronki".
Odpowiedź tę naród nasz powinien zapamiętać na zawsze i przekazywać ją kolejnym pokoleniom: „Ogromna, niezgłębiona miłość ukochanej Patronki". Tą prawdą kierował się ksiądz Kordecki. Pisze dalej Sienkiewicz: „Poczuł się wybrańcem bożym, więc wziął krzyż i wyszedł bronić tej ostatniej skały, której nie pochłonęły jeszcze fale potopu. I oto widzimy go z tym krzyżem na murach, dygocących od huku dział, wśród świstu kul, wśród kłębów dymu, widzimy go w nocy i w dzień. Gdzie jeno zesłabną serca ludzkie, gdzie omdleją ręce i duch, tam wnet zaświeci jego biały habit i jego twarz wychudła, bezsenna, ale natchniona. Będzie on walczy! z mocą wroga i ze słabością swoich z jednakim wytrwaniem, bez jednej skargi. Dopiero po zwycięstwie, gdy z ust wyrwie mu się ku niebu tryumfalne «Te Deum» - rozszlocha się jego anielska pierś od wezbranej radości, a z oczu spłyną mu potoki łez dziękczynnych..."
Jak widać postać księdza Kordeckiego zachwyciła Sienkiewicza; sam przecież bezradnie patrzył na naród polski, pełen słabości i wad, szukając oparcia i ratunku. I ksiądz Kordecki, i Sienkiewicz kochali nasz naród, gdyż umiał się on zdobyć na niezwykłą miłość do swojej Królowej. Właśnie za tę miłość naród nasz trzeba kochać, ta miłość była niejednokrotnie siłą w dążeniu do niepodległości, tę miłość musimy nieustannie pielęgnować. Bądźmy więc i czuwajmy!
Piotr Jaroszyński
"Patrzmy na rzeczywistość"