Jedną z najważniejszych ról w wychowaniu człowieka odgrywa przekazywanie historii ojczystych dziejów. Nie tylko pozwalają one na poszerzenie naszej wiedzy (bo przecież historia Japonii czy Brazylii też wiedzę poszerza), lecz także kształtują poczucie tożsamości narodowej. Trzeba więc ojczyste dzieje nie tylko znać, trzeba je również kochać. By zaś uczeń mógł je poznać i pokochać, nauczyciel musi je przekazać z zamiłowaniem. Nauczyciel i uczeń tworzą więc korzeń narodu, który trwa, mimo iż opadają liście poszczególnych pokoleń.
Czy człowiek potrzebuje takiej tożsamości? Czy nie wystarcza mu, że jest tym oto Janem Kowalskim? Że ma żonę Eulalię Kowalską, dwoje dzieci, rodziców na wsi i szwagra w mieście? Czy poczucie tożsamości narodowej coś tu jeszcze dodaje?
Nie tylko dodaje, ale jest niezbędne dla pełnego rozwoju człowieczeństwa. Nie bez powodu Ojciec Święty w encyklice Laborem exercens wypowiedział słowa, które warto jeszcze raz przypomnieć: „Człowiek swoją głębszą tożsamość ludzką czerpie z przynależności do narodu". Zwróćmy uwagę, że chodzi tu nie tylko o tożsamość narodową, ale właśnie ludzką, która biegnie poprzez tożsamość
narodową. Skąd bierze się ten związek tożsamości?
Otóż ja jako człowiek nie wziąłem się znikąd, lecz z rodziców, a rodzice ze swoich rodziców, tamci z kolejnych rodziców, aż wreszcie przodkowie moi rozpływają się w narodzie, a więc w ciągłości narodzin. Ja, Jan Kowalski, patrząc na długi ciąg pokoleń, nie jestem tylko z rodziny Kowalskich, ja jestem z narodu. Z drugiej strony te pokolenia, dzięki którym i ja przyszedłem na świat, żyły w czasach bliższych i dalszych, żyły, to znaczy chodziły do szkoły, pracowały, tworzyły, zakładały rodziny, modliły się. Te pokolenia, żyjąc, tworzyły kulturę i przekazywały ją czy to w rodzinach, czy w szkołach, czy na wsiach, czy w miastach. Te pokolenia, gdy trzeba było, broniły niepodległości albo domagały się jej, i to nie dla siebie (skoro często przypłacały tę walkę zdrowiem i życiem), lecz dla narodu i dla pokoleń następnych.
A więc ja jako Jan Kowalski jestem nie tylko Janem Kowalskim, ale również jestem z jakiejś rodziny, a ta rodzina jest z narodu. Naród zaś, ponieważ trwa dłużej od poszczególnej osoby czy rodziny, zawiera w sobie sumę wszystkich doświadczeń, porażek i zwycięstw, upadków i wzlotów, małości i wielkości ducha. Naród jest więc moją skarbnicą doświadczeń, z której muszę czerpać, jeśli chcę, aby moje życie nie było powtarzaniem tych samych błędów, które zostały popełnione przed stu czy pięciuset laty, lecz by było wznoszeniem się na najwyższe poziomy i by uzupełniło skarbnicę narodu, z której kiedyś korzystać będą inni. Po to właśnie jest naród, który pozwala człowiekowi żyć bardziej po ludzku - mądrzej, lepiej i piękniej.
Właśnie historia jest tą główną dziedziną, która umożliwia każdemu z nas zakorzenić się głęboko w naszym narodzie, zdobyć tożsamość narodową, a co za tym idzie - głębszą tożsamość ludzką. Dzięki znajomości i umiłowaniu własnych dziejów stajemy się bardziej ludźmi. Miłość ta, jeśli jest prawdziwa, rodzi konkretne postawy,gdy np. myślimy o chrzcie Mieszka, to nie tylko przyjmujemy do wiadomości historyczny fakt, ale autentycznie się cieszymy, gdy zaś wspominamy rozbiory, to serce nasze plącze.
Zadajemy sobie również pytania: Dlaczego doszło do zbawiennego chrztu Polski? Dlaczego doszło do haniebnych rozbiorów? Kto jest naszym przyjacielem, a kto wrogiem? Pytania te będą dla nas zawsze aktualne, ponieważ konstelacja, w jakiej Polska się znajduje, jest ciągle ta sama. A to, jak żyjemy, jak myślimy, jak kochamy, zależy od tego, czy żyjemy w państwie podbitym, czy niepodległym, czy naród nasz jest zniewolony, czy suwerenny. Kto tych zależności nie dostrzega, temu brak tożsamości nie tylko narodowej, ale też ludzkiej. I powinien się zastanowić, czy w pełni korzysta z ludzkich możliwości i czy żyje godnie na miarę człowieka - osoby.
O roli dziejów ojczystych w kształtowaniu naszego człowieczeństwa dobrze wiedzieli zaborcy i dobrze wiedzieli komuniści, dlatego fałszowali naszą historię. W odrodzonej Polsce ta sytuacja jeszcze się nie zmieniła; historia Polski nadal nie jest odkłamana i nadal nie wpaja się miłości do Ojczyzny. Przekazywanie błędnych informacji lub ukrywanie prawdy jest aktem przemocy wobec naszego narodu. Warto się nad tym zastanowić, bo nie chodzi tu tylko o jeden z przedmiotów szkolnych, lecz o głębsze zakorzenienie się Polaków w polskości, a więc w ich własnym człowieczeństwie.
Piotr Jaroszyński
"Patrzmy na rzeczywistość"