Od ponad dziesięciu lat kraj nasz podlega tzw. restrukturyzacji praktycznie we wszystkich dziedzinach. Jedną z nich jest edukacja. W jakim kierunku idą te zmiany? Co one przyniosą? Kto za nimi stoi? Jakie będą następne pokolenia Polaków? Zanim odpowiemy na te pytania, warto najpierw przypomnieć, jak kształtowały się różne koncepcje edukacji na przestrzeni dziejów, w tym również w Polsce.
W tradycji klasycznej, stanowiącej ciąg kultury greckiej, rzymskiej i chrześcijańskiej, edukacja podporządkowana była nade wszystko rozwojowi osobowemu człowieka. Stąd na poziomie edukacji średniej akcent położony był na tzw. sztuki wyzwolone, natomiast na poziomie edukacji wyższej - na filozofię i teologię. W czasach nowożytnych, po reformacji, pojawia się nowa koncepcja edukacji, związana z przełomem cywilizacyjnym - na plan pierwszy wysuwa się teraz homo faber, inżynier, który znając tajniki przyrody, pozwala człowiekowi zapanować nad przyrodą, a dzięki wynalazkom i przemysłowi - czyni życie wygodnym i bezpiecznym; miejsce uniwersytetu zaczyna zajmować politechnika. Po rewolucji francuskiej pojawiła się nowa jeszcze funkcja szkoły: szkoła ma wychować obywateli państwa, zgodnie z obowiązującą ideologią, cel szkoły jest więc polityczny. I właśnie przez te dwa ostatnie trendy zdominowana była koncepcja edukacji XIX i XX wieku: przez trend POLITECHNICZNY i POLITYCZNY. Realizowanie takiego modelu kształcenia było ułatwione z tego względu, że od rewolucji francuskiej rozpoczął się proces masowego upaństwawiania szkół w krajach zachodnich. Państwa więc odgórnie, drogą administracyjną mogły realizować swoje programy nauczania, nie pytając nikogo o zgodę.
W niniejszym wykładzie interesować nas będzie przede wszystkim aspekt polityczny edukacji. Polityka XIX i XX wieku rozwijała się w dwóch kierunkach: pierwszy był dośrodkowy i przybrał postać NACJONALIZMU. Niektóre narody europejskie przyjęły w spuściźnie doktrynę „narodu wybranego", uważając siebie za taki właśnie naród. Rozwojowi militarnemu i gospodarczemu towarzyszyło przekonanie o wyższości cywilizacyjnej, które znajdowało swoje odzwierciedlenie w apoteozie własnej kultury. Edukacja była narzędziem budowania nacjonalistycznej mentalności w najmłodszych pokoleniach. Drugi kierunek był odśrodkowy i miał charakter internacjonalistyczny, związał się przede wszystkim z ideologią SOCJALIZMU. Socjalizm miał być drogą prowadzącą do światowego KOMUNIZMU. Wariant połączenia tych dwóch przeciwstawnych sobie tendencji w postaci NARODOWEGO SOCJALIZMU wypalił się podczas II wojny światowej, po porażce Niemiec, podobnie jak trwający dłużej sowiecki socjalizm oparty nie na narodzie, ale instytucjonalnie na Związku Sowieckim, skończył się wraz z formalnym rozpadem tego państwa. Przetrwał natomiast socjalizm międzynarodowy, instytucjonalnie nie związany z żadnym państwem, ale przymocowany do wielu organizacji międzynarodowych mających wpływ na poszczególne państwa. Dość powiedzieć, że na 15 krajów Unii Europejskiej w 13 rządzą socjaliści. Komunistyczne resp. socjalistyczne partie rozsiane są po całym świecie. A w kwietniu 2000 r. w Brukseli miało miejsce kolejne spotkanie Międzynarodówki Socjalistycznej. Narodowy socjalizm nie przetrwał, bolszewizm nie przetrwał, ale socjalizm — przetrwał! Jest dziś przewodnią siłą świata zachodniego.
Byłoby naiwnością sądzić że socjalizm, posiadając dominującą pozycję polityczną, nie przenika do innych dziedzin, w tym do edukacji. Dalekosiężne plany opanowania świata, jakie od przynajmniej 200 lat towarzyszą socjalizmowi, za jeden z podstawowych elementów uznają właśnie edukację.
W krajach Unii Europejskiej edukacja w dalszym ciągu idzie jeszcze drogą sprzed Traktatu z Maastricht (1993). Przypomnijmy, że w powojennej historii Wspólnoty Europejskiej (EWG, Traktat rzymski 1957) współpraca miała charakter głównie ekonomiczny. W związku z tym edukacja pozostawała w gestii poszczególnych państw, realizujących w znacznej mierze kierunek obywatelski: ugruntowywanie świadomości narodowo-państwowej. Również Traktat z Maastricht (1993) nie waży się jeszcze na odebranie poszczególnym państwom wpływu i odpowiedzialności za edukację swoich obywateli. Niemniej jednak art. 126 otwiera furtkę dla dużych wpływów Unii, która za pośrednictwem różnych funduszy programowych ukierunkowuje zmiany w edukacji.1 W sposób bardziej zdecydowany wpływ ten zagwarantowany jest przez art. 130 f-p, dotyczący badań i rozwoju technicznego.2 Unia Europejska przyjęła strategię wejścia w edukację poszczególnych państw od góry, czyli poprzez stworzenie takich programów, warunków formalno-prawnych i finansowych, które umożliwią posiadanie silnego wpływu na wyższe uczelnie i środowiska akademickie. Następna faza obejmuje zmianę programów edukacji na poziomie podstawowym i średnim. Praktycznie wygląda to w ten sposób, że podręczniki z jakich korzysta młodzież szkół podstawowych i średnich (w krajach Europy Zachodniej), są tradycyjne, czyli takie, jakie obowiązywały przed Traktatem z Maastricht. W Niemczech w 9 klasie gimnazjalnej nie ma jeszcze żadnej lekcji na temat Unii Europejskiej. Ale już w mediach toczą się dyskusje wybitnych „specjalistów", którzy proponują odejść od niepotrzebnego balastu historii i dziedzictwa kulturowego.
Dyskusje te wzmacniane są przez modę młodzieżową na tzw. anti-kulturel, w których ośmiesza się, a wręcz zohydza wielkie postacie, jak choćby Szekspir czy Goethe. Po Traktacie amsterdamskim (1998/9), który w większym stopniu niż Traktat z Maastricht czyni z Unii scentra-lizowane państwo ponadnarodowe, nie ulega wątpliwości, że Unia położy swą ciepłą dłoń na całej edukacji we wszystkich państwach Unii i na każdym szczeblu. Inaczej nie utworzy się bowiem nowej świadomości europejskiej i nie utworzy nowego europejskiego obywatela. Jest to jednak proces długofalowy, który po drodze będzie musiał pokonywać szereg barier wynikających z lokalnej tradycji.
Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w 1918 roku, po 123 latach zaborów, uwaga rodziców, nauczycieli, pedagogów, polityków skupiła się na problemie właściwego ukierunkowania edukacji. Chodziło przecież o scalenie narodu rozbitego pomiędzy różne obce wpływy. Takie zadanie wziąć musiała na swoje barki szkoła. W jednym z przedwojennych periodyków pedagogicznych możemy przeczytać wypowiedź dr J. Dobrzyńskiego, oddającego dobrze nastawienie ówczesnego pokolenia: „Trzeba pomyśleć o państwie, jego przyszłości ł ideowości: Polska to bariera, której sąsiednie narody albo muszą się opłacić, albo ją rozwalić. Zadaniem Polski - osiągnąć stanowisko mocarstwowe, uczynić, aby się wszystkim w niej dobrze działo. Naród, który chce żyć, a nie wegetować, musi czegoś pragnąć; dalecy od zakusów zaborczych, jeżeli jednak nie będziemy niczego pragnąć, do niczego dążyć, to zapragną inni - zagarnąć Polskę".3 Młode pokolenie wychowywane było w tym właśnie duchu, miłości do Polski wielkiej i niepodległej.
Po II wojnie światowej kraj nasz utracił niepodległość i stał się częścią tzw. bloku sowieckiego. Obowiązującą ideologią tego bloku był komunizm, który stanowił zasadę organizacji życia politycznego, ekonomicznego i kulturalnego. Presji tej ideologii została poddana również edukacja. Rzecz jednak interesująca! Edukacja ta z jakichś nie do końca jasnych powodów zachowała stosunkowo wysoki po-ziom zarówno gdy chodzi o program nauczania, jak i o wymagania wobec uczniów. Natomiast wtręty ideologiczne były stosunkowo łatwe do identyfikacji. Wprawdzie obowiązywała zasada: „patriotyczny w formie - socjalistyczny w treści", to jednak elementy patriotyczne w edukacji były obecne. O poziomie nauczania mogli przekonać się emigranci z czasów PRL-u, których dzieci zazwyczaj nie miały kłopotu w szkołach zagranicznych, a raczej uderzał niski poziom szkół zachodnich, zwłaszcza publicznych w porównaniu z poziomem szkół polskich. Po roku 1989 nadzieje milionów Polaków na budowanie suwerennego państwa objęły również edukację. Chodziło przede wszystkim o odzyskanie pięknych polskich wzorów, obyczajów, ocenzurowanej i zubożonej literatury, chodziło o przywrócenie w pełni polskiej szkoły z jej najlepszymi tradycjami. Tymczasem działania poszły w innym kierunku.
Rozpoczął się proces kosmopolityzacji polskiej szkoły w stronę socjalistycznego europejskiego internacjonalizmu, i to niezależnie od tego, czy u władzy była lewica czy prawica. Wynikało to z polityki podporządkowywania Polski strukturom europejskim. Proces integracji Polski z Unią Europejską od początku lat 90. objął w ramach fazy dostosowawczej również edukację. Realizowano programy dostosowywania polskiego szkolnictwa zawodowego i technicznego do standardów funkcjonujących w państwach Unii Europejskiej, co miało ułatwić integrację systemu i struktury polskiego szkolnictwa ze strukturami szkolnictwa w państwach Unii. Realizowano te zmiany w ramach różnych programów, jak: TEMPUS, TESSA, TERM, SOCRATES etc. Programy te objęły całą reformę edukacji w Polsce zarówno co do treści, jak i kadr, a także metod. Reforma była realizowana za pieniądze Unii Europejskiej i pod jej dyktando.4
W ten sposób władze państwowe, niezależnie od tego czy rządziła lewica czy prawica, realizowały i realizują program Unii Europejskiej. Jest w tym jakaś niesłychana nadgorliwość i zupełny brak ambicji. Oddano edukację w ręce obce, to znaczy oddano duszę polskiego narodu obcym, bo edukacja kształtuje przecież duszę, a kształtując duszę tworzy albo nie tworzy narodu. Już nie własne państwo, ale międzynarodowa struktura przygotowuje nam edukację zarówno pod względem programu, jak i metod, kadry i mechanizmów administracyjnych. Rzecz paradoksalna, w krajach Unii Europejskiej wcale nie ma jednolitego systemu edukacji. Okazuje się bowiem, że „systemy oświatowe państw europejskich mają silnie zróżnicowane struktury organizacyjne uzależnione od warunków ekonomicznych, historycznych, politycznych i społecznych". Co więcej, przeważa tendencja decentralizacyjna.5 Nie ma więc w krajach członkowskich Unii Europejskiej jednolitego, ponadpaństowego systemu edukacji, kraje te, jak dotychczas, mają własne systemy edukacyjne. Czy w takim razie Polska wyprzedziła „Europę" i dobrowolnie poddała się nowemu, ponadpaństwowemu modelowi jako królik doświadczalny? Może brukselscy projektanci chcą na Polsce wypróbować takie rozwiązania, które wcielać będą w innych krajach europejskich posiadających swoją własną, silną tradycję?
Unia Europejska budowana jest w oparciu o metody zaczerpnięte z cywilizacji bizantyńskiej. Na czoło wysuwa się tu przerost prawa i administracji. Jednak treść, która wypełnia te ramy nie jest bizantyńska, choćby ze względu na gwałtownie postępujący sekularyzm (zeświecczenie); Bizancjum natomiast było państwem religijnym. Jaka jest wobec tego treść ideowa promowana w Unii Europejskiej? Tą treścią jest - socjalizm.
Na czym polega istota socjalizmu? Przede wszystkim na zabsolutyzowaniu społeczeństwa. Jest ono czymś wyższym od poszczególnego człowieka, człowiek jest tylko częścią społeczeństwa, ale taką częścią, którą społeczeństwo po prostu tworzy. Stąd nazwa „socjalizm" od socius (społeczny). Gdy komunizm kładzie nacisk na wspólną (communis) własność, tak socjalizm kładzie nacisk na społeczeństwo. Społeczeństwo, zdaniem socjalistów, tworzy człowieka we wszystkim, a więc również niszczy wszystko, co dominacji społeczeństwa się przeciwstawia. Oczywiście przez społeczeństwo praktycznie należy rozumieć władzę. Władza społeczna staje się absolutem, nad którym nie może być nic wyższego.
Czy można się dziwić, że w socjalizmie najbardziej znienawidzony jest Bóg jako ten, od którego pochodzi każdy człowiek? Bóg jako konkurent władzy społecznej musi być wyeliminowany, czy to fizycznie i wprost (socjalizm sowiecki), czy pośrednio i w sposób wyrafinowany (zachodni liberalizm). Po Bogu znienawidzone jest to, co człowiek posiada wprost od Boga: sumienie, wedle którego człowiek odróżnia realne dobro od zła, i prawo naturalne, które skłania człowieka ku realizowaniu siebie poprzez rodzinę i naród. Socjalizm odrzuca Boga, sumienie, rodzinę i naród. Realizując ten sam program, choć przy pomocy różnych metod, socjalizm wschodni połączył się z zachodnim. Warto wobec tego zobaczyć, jak w wybranych punktach, edukacja zachodnia zarażona jest socjalizmem.
W szkole tradycyjnej były różne przedmioty, takie jak: chemia, fizyka, matematyka, język polski, geografia, historia, filozofia, religia etc. Reforma wprowadza nowy podział. Odchodzimy od przedmiotów, a stopniowo wprowadzane jest tzw. kształcenie blokowe oraz tzw. ścieżki edukacyjne. Ponieważ oba wyrażenia mają postać metafory (blok, ścieżka), a komentarz wyjaśniający jest zbyt ubogi – przez pewien czas trudno było zrozumieć, o co tu chodzi. Aż wreszcie udało się odnaleźć pewien interesujący ślad. Już to było, już było przerabiane! W „Przyjacielu szkolnym", rocznik 1928, znajduje się bardzo ciekawy artykuł dotyczący reformy szkolnictwa w pewnym sąsiednim kraju. Reforma ta miała miejsce w roku 1923, w jej ramach zlikwidowano tradycyjne przedmioty, a w ich miejsce wprowadzono tzw. kolumny (praca, natura, społeczeństwo). Metodę określono mianem złożonej, a jej celem było aktywizowanie ucznia tak, aby sam ułożył sobie obraz świata w pewien logiczny system. Skutkiem tej reformy była eliminacja wielu przedmiotów, poszatkowanie pozostałych, gwałtowne obniżenie poziomu edukacji. Reforma dała tak fatalne efekty, że wkrótce z niej zrezygnowano i przywrócono dawne przedmioty. Otóż krajem, w którym dokonano tej reformy był oczywiście ZSRS. Ale reforma nie była oryginalnym tworem sowieckim. Została importowana z Zachodu. Stała za nią myśl Ferriere'a, Cosineta, Decrolyego i Deweya. W Związku Sowieckim już w roku 1918 wprowadzono takie ekspe-rymentalne rozwiązania, jak eliminacja egzaminów i odejście od zadań domowych. W roku 1928 John Dewey był w ZSRS i stwierdził, że sowiecka oświata jest modelem dla Zachodu. W roku 1919 Artur Calhoun propagował ideę, że rodzina jest przestarzałą formą pierwotną, która musi być zastąpiona przez państwo, dlatego to państwowa edukacja powinna zastąpić rodzinę. W roku 1930 Charles Potter zauważył, że edukacja państwowa oparta na ideach humanizmu zwycięży religijną, dzięki temu że szkoła publiczna (pozostająca w gestii państwa) ma do dyspozycji więcej dni niż niedzielna szkoła parafialna. W roku 1934 pojawiło się hasło critical thinking, myślenia krytycznego. Chodziło o to, żeby kokietując dzieci i młodzież możliwością przeprowadzania samodzielnej krytyki zastanych poglądów podważyć to, co stanowi sta bilność kultury klasycznej (w tym chrześcijańskiej). Krytycyzm pozbawiony głębszej wiedzy i poczucia odpowiedzialności ma niewielki po znawczy wymiar, pozwala natomiast na odrzucenie wszelkich, jakże ważnych dla wychowania i rozwoju dziecka, autorytetów: rodziców, nauczycieli, mistrzów, a nawet religii (Objawienie). Szczególną rolę w stosowaniu ideologii socjalistycznej w edukacji odegrał słynny matematyk i filozof Bertrand Russel. Pisał on w roku 1951: „... psycholog społeczny przyszłości będzie dysponował wieloma klasami, w których na dzieciach będzie wypróbowywał różne metody tworzenia niewzruszonych przekonań, np. że śnieg jest czarny. Wkrótce osiągnięte zostaną różne rezultaty, najpierw okaże się, że wpływy domu są zawadą... Gdy ta technika zostanie udoskonalona, każdy rząd, który będzie miał wpływ na edukację dłużej niż przez jedno pokolenie, będzie mógł kontrolować społeczeństwo bez wojska i bez policji." (The Impact of Science upon Society).
Natomiast William Glasser propagował niezwykle groźną z punktu widzenia moralnego, wychowawczego i społecznego metodę cognitive dissonance (dysonans poznawczy). Jej istota polega na stawianiu dziecka w sytuacji imaginatywnego wyboru, którego efektem ma być preferencja do zła, następnie relatywizm moralny, a później całkowity subiektywizm. Metoda ta czyni potworne spustoszenie zarówno w psychice dzieci, jak i w całym społeczeństwie, które traci wspólną orientację, co dobre, a co złe. Bez takiej zaś wspólnej orientacji nie można już mówić o społeczeństwie, które powiązane jest dobrowolnymi i duchowymi relacjami. Metoda „dysonansu poznawczego" polega na postawieniu człowieka wobec zmyślonego wyboru, który rozszarpuje sumienie. Np. kogo z rodziny wyrzucisz z 3-osobowej łódki, jeśli w łódce przebywa 6 osób? Czy ukradniesz coś, co ocali ludzkość? itp.
Rozbite masy społeczne stają się łatwym narzędziem manipulacji, zwłaszcza dla międzynarodowych gigantów z dziedziny mediów, biznesu i polityki (globalizm). Masami tymi daje się sterować przy pomocy najnowszych osiągnięć nauki. Pisze o tym Zbigniew Brzeziński: „W społeczeństwie technetronicznym główny trend będzie biegł w kierunku skutecznego wykorzystania najnowszych technik komunikacji w celu manipulowania emocjami i kontrolowania rozumu... Ludzkie istoty będą coraz bardziej plastyczne i podatne na manipulację... coraz bardziej dostępne są biochemiczne środki umożliwiające kontrolowanie człowieka... a także chemiczna kontrola umysłu... rozwijana jest też sieć elektronicznej informacji państwowej. Projektowany model sieci informacyjnej najlepiej pasuje dla Japonii, Zachodniej Europy i Stanów Zjednoczonych, ale mógłby stanowić podstawę dla powszechnego programu edukacji, przyjęcia powszechnych standardów akademickich". (Between Two Ages).
Czasem niektórzy politycy zdobywają się na szczerość, mówiąc, że chodzi tu ostatecznie o walkę między socjalizmem i chrześcijaństwem. W oficjalnych dokumentach UNESCO możemy przeczytać, że chodzi o zastąpienie Boga i religii, pluralizmem wartości i dialogiem. Jeden z „humanistów" (P. Brandwein pisze, że każde dziecko, które wierzy w Boga jest chore umysłowo (1981). Inny „humanista" (J. Dunphy) twierdzi, że walka o przyszłość ludzkości musi być wygrana w szkole, jest to walka pomiędzy gnijącym chrześcijaństwem, a nową wiarą humanizmu, humanizm zwycięży (1983).6
Ten międzynarodowy, ponadpaństwowy i ponadeuropejski socjalizm jest treścią wypełniającą programy i metody edukacji w Ameryce Północnej, wkracza do krajów Unii Europejskiej, jest w coraz większym stopniu obecny w Polsce.
Co robić? Jak się bronić? Są różne drogi. Najpierw należy zacząć od własnego podwórka, czyli od własnej rodziny. Trzeba rozmawiać z dziećmi, czego i jak uczą się w szkole. Trzeba przeglądać zawartość podręczników, zwłaszcza z zakresu nauk humanistycznych (polski, historia, nauki społeczne etc.). Należy zmienić nauczycieli lub szkołę, jeśli demoralizuje i nie kształci dzieci. W miarę możliwości należy porozumieć się ze środowiskiem i zakładać własne szkoły, których celem jest wychowanie i solidna nauka. Należy również włączać się w prace społecznych gremiów mających wpływ na szkołę (rady rodzicielskie itp.). A wreszcie należy być aktywnym społecznie i politycznie. Wybory do samorządu czy do parlamentu to okazja do zdobycia szerszego wpływu na edukację w Polsce, czy to na poziomie lokalnym, czy też krajowym. Możliwości działania jest wiele, a sprawa jest pierwszej wagi. Jeżeli bowiem następnego pokolenia Polaków nie wychowamy i nie wykształcimy, jak na Polaków przystało, to nie będzie kto miał bronić Polski i naszego Narodu. Nasi wrogowie dawno już zorientowali się, że kto ma młodzież, ten ma przyszłość. I nie żartują. Dlatego dołóżmy wszelkich starań, aby im naszej młodzieży nie oddać, aby następne pokolenie Polaków... było Polakami.
Piotr Jaroszyński
"Ocalić polskość"
Przypisy:
1. „Wspólnota przyczynia się do podnoszenia poziomu oświaty zachęcając państwa członkowskie do współpracy i, jeśli jest to konieczne, wspierając i uzupełniając ich działalność, jednocześnie całkowicie respektując odpowiedzialność państw członkowskich za treści nauczania, organizację systemów oświatowych i ich różnorodność kulturową i językową", art. 126.
2. „...Wspólnota podejmuje następujące działania uzupełniające działalność państw członkowskich: a) realizowanie programu badań, programów rozwoju technicznego i programów doświadczalnych poprzez wspieranie programów współpracy z i pomiędzy przedsiębiorstwami, ośrodkami badawczymi i szkołami wyższymi.", art. 130g.
3. „Przyjaciel szkoły", 5 marca 1928, VII, nr 5, s. 151. 76
4. W „Monitorze Integracji Europejskiej" wydawanym przez Biuro Pełnomocnika Rządu ds. Integracji Europejskiej oraz Pomocy Zagranicznej możemy zapoznać się ze sposobem korzystania z funduszy unijnych w sferze edukacji: „Tempus 1993 - wsparcie dla projektów dotyczących modernizacji programów nauczania i programów studiów, oraz podnoszenia kwalifikacji nauczycieli akademickich w dziedzinach o priorytetowym znaczeniu dla powodzenia rządowego programu reform gospodarczych (m.in. ekonomia i zarządzanie, nowe technologie, ochrona środowiska) oraz integracja Polski z krajami Unii Europejskiej (studia europejskie, nauczanie języków obcych). [...] wsparcie unowocześnienia programów edukacyjnych, wzbogacenia programów studiów w ramach wyższych uczelni oraz podwyższanie kwalifikacji nauczycieli akademickich w priorytetowych obszarach strategicznie ważnych dla reform społeczno-ekonomicznych". „[Program TERM] - wsparcie dla przygotowania kadr i wzmocnienie instytucjonalne (program umożliwia pracowni-kom oświaty zdobycie odpowiednich umiejętności, wiedzy, doświadczeń oraz korzystanie z doradztwa międzynarodowego i sprzętu technicznego); wzmocnienie instytucji zarządzających oświatą- Ministerstwa Edukacji Narodowej i kuratoriów; zdefiniowanie standardów i stworzenie systemu egzaminów państwowych w oparciu o normy europejskie", s. 183-4.
5. J. Osiecka, Mechanizmy funkcjonowania oświaty oraz nakłady rządowe na edukację w wybranych krajach europejskich, Warszawa 1995, s. In.
6. Zob. D. L. Cuddy, A Chronology of Education with Quotable Quotes, w: „The Florida Forum", May 1993. 7 Warto przypomnieć, że reforma edukacji była „konsultowana" z OECD. Dla naszej tożsamości opartej na głębokim patriotyzmie i wierze najnowsza, globalna wersja socjalizmu działać będzie niezwykle wyniszczające. Bo właśnie destrukcji ulec mają te dwa podstawowe cywilizacyjne filary, które nam pozwalaj ą być nie tylko Polakami, ale po prostu ludźmi.