Dżdżysta i wietrzna jesień coraz bardziej przesłania wspomnienia z wakacji. Miliony polskich dzieci większość dni spędza teraz nie nad morzem czy nad jeziorami, ale w szkole. Mamy za sobą wybory parlamentarne, które ograniczyły nieco działanie postkomunistów w życiu publicznym i szkolnym. Niestety, Związek Nauczycielstwa Polskiego jest częścią składową SLD. A przecież to na polskich nauczycielach spoczywa wielka odpowiedzialność za młode pokolenie Polaków. Jakie niebezpieczeństwa tym nowym pokoleniom grożą?
Dla szkoły największym zagrożeniem jest odgórna indoktrynacja, która, niestety, ciągle nad polską szkołą wisi. Jeszcze nie skończył się wpływ ideologii komunistycznej, a już napływa zalew ideologii liberalnej, równie (choć w inny sposób) totalitarnej. I ciekawe, że tę ideologię tak gorliwie forsują dziś politycy, którzy często mieli wiele kłopotów czy to ze zdaniem matury, czy z ukończeniem studiów wyższych. Prawdziwi nauczyciele nie powinni bać się niedouczonych polityków.
Ale na czym właściwie polega specyfika pracy nauczyciela? Często mówi się, że jest to powołanie. O ile bowiem w większości zawodów ceni się sprawność i dochód, o tyle tutaj sytuacja jest jakby inna. Czujemy, że chodzi tu o coś więcej niż tylko o sprawność, a wspominanie o zysku brzmi dość krępująco.
W swym powołaniu nauczyciel nie jest jednak osamotniony, bo przecież praca księdza, lekarza, a nawet prawnika też ma w sobie coś z powołania, też jest w niej coś więcej. Ale właściwie co? Stolarz pracuje w drewnie, szewc - w skórze, mechanik - przy samochodzie, ale nauczyciel, ksiądz, lekarz, prawnik mają do czynienia z dość wyjątkowym materiałem, jakim jest człowiek. A człowiek nie jest tylko przedmiotem, lecz jako osoba jest przede wszystkim podmiotem. Te zawody - powołania kierują działania na człowieka. Na tym polega ich wyjątkowość, dlatego mówimy, że są bardziej powołaniem niż zawodem, rezerwując słowo „zawód" dla zajęć ograniczonych do takich czy innych przedmiotów, a nie osób.
Jednak i słowo „powołanie" nie jest do końca satysfakcjonujące. Jest ono dokładnym tłumaczeniem niemieckiego słowa Beruf mającego protestanckie korzenie. U protestantów zaś powołaniem był każdy zawód wykonywany uczciwie i solidnie, bo każdy pochodził od samego Boga. Jednego Bóg powołał do bycia nauczycielem, innego - krawcem, a jeszcze innego - kamieniarzem. Właśnie pod wpływem protestantyzmu nastąpiło dowartościowanie zajęć, którymi dawniej pogardzano. Ale równocześnie zaczęło zanikać zróżnicowanie zawodów ze względu na ich przedmiot, a to jest przecież istotne. Bo jednak czym innym jest krojenie materiału, a czym innym operacja na żywym człowieku, czym innym tresura psa, a czym innym uczenie dziecka. Powołanie staje się pojęciem zbyt szerokim. Czy jest w takim razie jakieś inne słowo?
Tak, odnaleźć je możemy w starszej od protestantyzmu tradycji zachodniej. Brzmi ono: misericordia, czyli miłosierdzie. Powiadano, że docere est actus misericordiae - nauczanie jest aktem miłosierdzia; nie litości, nie wywyższającej się łaskawości, ale właśnie miłosierdzia. Bo według św. Tomasza z Akwinu miłosierdzie potrzebne jest tam, gdzie mamy do czynienia z jakimś brakiem w naturze rozumnej, której przeznaczeniem jest szczęście. Natomiast według św. Augustyna miłosierdzie jest współczuciem naszego serca dla cudzego nieszczęścia skłaniającym nas do udzielenia pomocy, gdy mamy taką możliwość.
A któż może być w bardziej godnym współczucia położeniu niż dziecko, które rodząc się jako człowiek, nic właściwie nie umie z tego, co stanowi o życiu osobowym? Ileż więc pracy trzeba włożyć, aby rozwinęło się w owym małym człowieku życie umysłowe, życie wolitywne, aby ukształtowana w nim została wrażliwość? To jest praca, która trwa dziesiątki lat. A wszystko po to, aby człowieka doprowadzić do stanu normalności, który jest stanem szczęścia.
O ile ksiądz działa około człowieka w trosce o jego zbawienie, lekarz - w trosce o zdrowie ciała, a prawnik - aby stosunki międzyludzkie nacechowane były sprawiedliwością, o tyle nauczyciel musi mieć na uwadze przede wszystkim rozwinięcie w dziecku zdolności do poznawania prawdy. Bez prawdy wszelkie wartości są pozorne, wszelkie działania przypadkowe, a dążenie do zdobycia umiejętności samostanowienia nie doprowadzi do wyznaczonego celu. Prawda leży u podstaw życia osobowego. Ten więc, kto pomaga człowiekowi nie tylko poznawać czy przetwarzać świat, ale także dotrzeć do samego siebie, dokonuje wielkiego dzieła. Jest to dzieło miłosierdzia, ponieważ w punkcie wyjścia mamy do czynienia z brakiem, którego uzupełnienie jest aktem egzystencjalnym, pozwala człowiekowi żyć w sposób w pełni ludzki i osiągnąć szczęście.
Można więc wyciągnąć wniosek, że nauczyciel slaby lub taki, który uczy kłamstwa, jest chyba największym nieszczęściem, jakie może ucznia spotkać. W pierwszym przypadku istnieje zagrożenie osobowego niedorozwoju, w drugim - wręcz degeneracji. Bo czyż może być większe zaniedbanie, niż gdy nauczyciel nie pomaga człowiekowi rozpoznawać prawdy? Większe zło, niż gdy podaje kłamstwo za prawdę?
Praca nauczyciela na pewno jest zawodem, bo nauczyciel musi mieć wiedzę, jest powołaniem, bo podkreśla rolę Dawcy talentów niezbędnych w nauczaniu, ale przede wszystkim jest dziełem miłosierdzia, ponieważ dokonuje się około człowieka, który aby mógł żyć na sposób ludzki, musi najpierw nauczyć się rozpoznawać prawdę. Tej pracy nauczyciel ma poświęcić zarówno wiedzę, jak i talenty, bo w centralnym punkcie ethosu nauczyciela leży miłosierdzie.
Piotr Jaroszyński
"Patrzmy na rzeczywistość"