Czasem zastanawiamy się, kto koordynuje w naszym kraju te media, które są tak bardzo antykatolickie i antypolskie? Przecież musi być jakaś koordynacja, jeśli w tej samej nieomal sekundzie podchwytują one jakiś temat i rozpoczynają swoją kanonadę? Raz będzie to atak na jakieś przedsięwzięcie, innym razem na jakieś środowisko, innym jeszcze razem przeciwko jakiejś osobie.
Strzelają dzień i noc, wreszcie cichną, zmieniają temat, a potem znowu. Po głębszej analizie odnosi się wrażenie, jakby scenariusze pisane były na wiele dni, tygodni, a może i miesięcy lub lat naprzód. W pewnym momencie naciskają klawisz w komputerze i lecą zajadłe teksty, tłuste od agresji, podszyte zawiścią, nabrzmiałe wściekłością. Czasem aż nie chce się wierzyć, że tak mocno można nienawidzić Polski i Kościoła. A jednak można.
Z jednej strony ogłasza się wszem i wobec, że jesteśmy wolni, że Polska jest niepodległa, z drugiej zaś - śledzi się z precyzją jastrzębia wszelkie zdrowe i szlachetne objawy polskości, by je dusić w zarodku.
Media krążą nad Polską i wypatrują z wysokości sputników, gdzie spaść, by zatopić szpony w ofierze i ją roznieść po mediach całego świata, przylepiając różne łatki lub wprost obrzucając wyzwiskami. A potem fetują zwycięstwo: Radio Maryja nie dostanie na geotermię! Co za szczęście, widzicie Państwo, jak się cieszą? Cieszą się z tego, że można podciąć polską inicjatywę, że Polacy znowu nie rozwiną swoich skrzydeł. I robią to w sposób tak obłudny, że każą Polakom cieszyć się razem z nimi, bo ich sukces ma być zwycięstwem całego Narodu.
Swoją drogą, jest zastanawiające, że te antypolskie działania nie są ukrywane w cieniu, ale w tak ostentacyjny sposób fetowane, jakby wszystko było w porządku, jakby rzeczywiście udało się odsunąć jakieś wielkie zagrożenie od naszego kraju, bo największym zagrożeniem mają być sami... Polacy. Dlaczego robią to aż tak głośno? Co to są za metody?
Wzniecanie zawiści
To są gesty skierowane nie do Polaków, to są gesty bałwochwalcze, kierowane pod adresem kogoś innego. Polacy bowiem mają obecnie taki ustrój polityczny, że rządzący wówczas, gdy są u władzy i mają odpowiednią większość parlamentarną, mogą robić wszystko, co im się żywnie podoba. Są poza zasięgiem Narodu. Mogą całkowicie rozprzedać Polskę, mogą nas całkowicie zubożyć i oddać w niewolę. Gdy doszli do władzy i to odkryli, nabrali pewności siebie, która przerodziła się w butę. A im bardziej muszą korzyć się przed obcymi, tym bardziej odgrywają się na Narodzie Polskim.
Dlaczego jednak ogół społeczeństwa tego nie widzi? Dlatego że ta forma dyskryminowania rodzimych inicjatyw dokonuje się przez wzniecanie zawiści jednych przeciwko drugim, na zasadzie reakcji: a dobrze mu tak! Jest to możliwe wówczas, gdy społeczeństwo ubożeje, bo wtedy powiększa się zawiść. Komu wiedzie się coraz gorzej, najpierw patrzy, czy aby innym nie wiedzie się lepiej, a jeśli tak, to całą swoją złość lub żal kieruje nie na tych, którzy z racji posiadanej władzy są odpowiedzialni za pogarszającą się sytuację, ale na tych, którym powodzi się lepiej lub którzy tak łatwo się nie poddają. I dlatego właśnie w Polsce trwa obecnie tak przedziwny proces zarazem ubożenia i antagonizowania społeczeństwa.
Sterowanie poprzez strach
Aby to zrozumieć, trzeba widzieć współgranie tych dwóch elementów. Władza nie może dopuścić do zjednoczenia się wszystkich, którzy odczuwają i rozumieją, na czym polega proces wywłaszczania nas z naszego dziedzictwa materialnego i duchowego. Dlatego szukają ofiar, na które można napuścić jakikolwiek odłam społeczeństwa, niech jedni atakują, a drudzy się bronią, i niech się wzajemnie zagryzą. Coraz częściej słowo "Polak" lub "Polacy" brzmi w ustach polityków i dziennikarzy jako synonim tubylców, których się mierzy, waży, a następnie sprzedaje lub ucisza. Mierzy się ich nastroje, waży preferencje polityczne, sprzedaje jako Gastarbeiterów, ucisza jako patriotów.
Nad świadomością wydarzeń aktualnych pieczę sprawują media, nad pojmowaniem przeszłości czuwają ministerstwa nauki i edukacji, przyszłość - choć zaplanowana - ma być zakryta, ma zaskakiwać, ma rozpalać nadzieje i budzić strach, a nawet przerażenie. Masom nie można popuszczać. Mają pracować, płacić, spać i bać się. Więc masy trzeba straszyć, pokazując jak najwięcej nieszczęść, wypadków, zbrodni, wyciąganych z najdalszych krańców ziemskiego globu.
Morderca i zboczeniec to dzisiejsi bohaterowie wielu mediów, o nich się mówi, o nich się pisze, ich się pokazuje, a właściwie medialnie eksploatuje do granic możliwości. Mają straszyć i zatruwać społeczną atmosferę. Bo strach poraża, odbiera przytomność umysłu, żeby nie widzieć i nie rozumieć całości. A jaka jest ta całość?
Nadpaństwo zaplanowane
Ona została zaplanowana wcześniej, niż to się oficjalnie podaje, gdy wymienia się powojennych chrześcijańskich demokratów, jak Adenauer czy Schuman. Nie bądźmy naiwni.
Jeden z naszych znakomitych historyków opracował kiedyś krótki, ale jakże interesujący i zarazem proroczy tekst, w którym możemy przeczytać: "Z Ligi [Narodów] wyrośnie jakieś 'Nadpaństwo', państwo nadnarodowe z władzą wykonawczą, prawodawczą i sądową, z kodeksami karnymi, cywilnym i kodeksem procedury. Będą do owego parlamentu wybory bezpośrednie, będzie Bank Międzynarodowy, będzie jednolita moneta (...), która ułatwi państwom spłatę długów...". Przecież to już jest właściwie sfinalizowane, tyle że autor tekstu, Władysław Konopczyński, pisał o tym w roku 1925 ("Mocarstwo Niewidzialne", "Przegląd Wszechpolski", 1925).
Budowane jest owo "Nadpaństwo" zgodnie z planami sprzed prawie 100 lat, które z chrześcijaństwem niewiele ma wspólnego, a nawet, jak czytamy, siły, które za tym stoją, "dążą do równości, braterstwa, wolności, a po drodze niszczą dotychczasowe podstawy ustroju społecznego, rozkładają i kruszą państwo narodowe, kują na jednostkę pęta bezwzględnego kolektywizmu. W niektórych szczegółach się różnią, ale jedno uczucie łączy je nierozerwalnym węzłem: jest to nadludzka nienawiść do religii".
Tu chyba leży klucz do całości, a nie w pobożnych, choć naiwnych planach tzw. ojców założycieli. Bo dziś realizowany jest inny plan, mocarstwa, które Konopczyński nazywa "mocarstwem niewidzialnym".
prof. dr hab. Piotr Jaroszyński
Felieton wygłoszony w Radiu Maryja 3.06. br. Śródtytuły pochodzą od redakcji. Nasz Dziennik, 2008-06-06
Bardo lubię Pana Profesora słuchać i czytać felietony.