Człowiek posiada różne umiejętności — jeden jest fizykiem, inny chemikiem, jeszcze inny szewcem. W ramach tych umiejętności są różne specjalizacje, może być fizyk jądrowy, fachowiec od chemii nieorganicznej czy szewc od obuwia skórzanego. Niezależnie od tego o jaką umiejętność czy specjalizację chodzi, każde ludzkie działanie jako ludzkie (czyli przynależne jedynie człowiekowi) jest działaniem moralnym. Albowiem każdy ludzki czyn wychodzi od człowieka-podmiotu i wprost lub pośrednio do podmiotu wraca. Szewc robi buty, jego praca ma wymiar moralny, ponieważ tę pracę wykonuje ludzki podmiot, również w butach chodzi człowiek. To nie jest tylko kwestia wykonania skórzanego przedmiotu z dziurkami na sznurówki. Moralność obejmuje to wszystko, co doskonali lub degraduje człowieka. Jeżeli buty są niewygodne i uwierają, to szkodzą zdrowiu człowieka, a więc i pośrednio szewc zaszkodził klientowi, ponosi więc moralną odpowiedzialność.
Jeżeli dziś tyle mówi się o tzw. sztuce negocjacji, to problem ten musi zawierać również aspekty moralne. I właśnie tym aspektom chciałbym poświęcić nieco uwagi. Słowo „negocjacja" pochodzi, jak wiadomo, z łaciny. „Negotium", „negotiatio", znaczy interes lub handel. A więc sztuka negocjacji, to nic innego jako umiejętność handlowania lub robienia interesów. Taki był sens rzymski tego terminu: negocjacje mieszczą się w obrębie tego, co podlega handlowi. Ale to wąskie, rzymskie rozumienie „negocjacji" dziś nabrało znaczenia szerszego. W jednej z publikacji możemy przeczytać: „Negocjacje są nieomal wszechobecne w życiu jednostki i społeczeństwa. Negocjacjom podlegają ceny towarów lub usług w transakcjach handlowych, umowy międzypaństwowe o charakterze gospodarczym i politycznym, umowy dotyczące współpracy kulturalnej itd. W rodzinie także są negocjowane różne decyzje, np. dotyczące zakupów czy urlopu. Negocjacje stanowią proces w zasadzie dwustronnego (czasem trójstronnego) komunikowania się stron, których interesy są przynajmniej częściowo rozbieżne, w celu osiągnięcia porozumienia."1
A zatem negocjacje obejmuje nie tylko wąsko pojętą sferę handlu, ale to wszystko, gdzie występuje rozbieżność interesów, a co dzięki odpowiedniej komunikacji prowadzi do porozumienia. Do sfer tych obok handlu należą: umowy gospodarcze, współpraca kulturalna, robienie zakupów, planowanie urlopu.
I rzeczywiście, gdy zajrzymy do niedawno wydanego dokumentu Informacja Rządu RP dla Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej o przebiegu negocjacji o członkostwo RP w Unii Europejskiej na dzień 1 stycznia 2000 roku, to możemy się przekonać, że słowo „negocjacja" pojawia się nie tylko w tytule, ale wszędzie tam, gdzie prowadzone są szczegółowe ustalenia, jak: swobodny przepływ towarów, swobodny przepływ osób, swobodne świadczenie usług, swobodny przepływ kapitału, prawo spółek, polityka konkurencji, rolnictwo, rybołówstwo, polityka transportowa, podatki, unia gospodarcza i walutowa, polityka społeczna i zatrudnienie, energia, polityka przemysłowa, małe i średnie przedsiębiorstwa, nauka i badania, edukacja, kształcenie i młodzież, telekomunikacja i technologie informacyjne, kultura i polityka audiowizualna, polityka regionalna i koordynacja instrumentów strukturalnych, środowisko, ochrona konsumentów i zdrowia, wymiar sprawiedliwości i sprawy wewnętrzne, unia celna, stosunki zewnętrzne, wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa, kontrola finansowa, finanse i budżet. Każdy z tych obszarów (a jest ich 29), zawiera następujące elementy: przebieg i obecny stan negocjacji, charakterystyka obszaru negocjacyjnego, stanowisko strony polskiej. A zatem całość życia narodowego i politycznego Polski objęta jest magicznym terminem „negocjacje". Tym samym tzw. sztuka negocjacji urasta do wyjątkowej roli, swoim zakresem obejmuje praktycznie wszystko: od polityki po rybołówstwo, od hutnictwa po kulturę. Jeżeli tak, jeżeli dzisiejsze negocjacje mają zdecydowanie szerszy zakres niż negocjacje w sensie rzymskim, to i aspekt moralny negocjacji nabiera szerszego, ale i nowego wymiaru.
Na co wobec tego, mówiąc o moralnym aspekcie negocjacji, należałoby zwrócić uwagę? Moralne aspekty negocjacji w sensie węższym nie nastręczają specjalnych problemów, a to głównie dlatego, że ich przedmiot jest wymierny w sensie ekonomicznym, ich przedmiot jest towarem, który można kupić i sprzedać. Tutaj negocjacje handlowe, jeśli mają być moralne, polegają przede wszystkim na tym, aby zyskać uczciwie, a samemu nie dać się wyzyskać. Naganny jest bowiem zarówno zysk nieuczciwy, jak i pozwolenie na to, aby być wyzyskanym. Moralne aspekty negocjacji handlowych ujęte są w zakresie tzw. sprawiedliwości wymiennej. W grę wchodzi tu: wymiana towarowa, słuszna cena, handel i dystrybucja, pieniądz i kredyt2. Negocjacje posiadały w tradycji rzymskiej określone ramy prawne.
Kiedy jednak dziś mówimy o sztuce negocjacji, to sprawa niepomiernie się komplikuje. Wynika to zarówno z posługiwania się słowem „sztuka", jak i z poszerzonego zakresu słowa „negocjacje". Gdy chodzi o słowo sztuka, to ściśle rzecz biorąc sztuka w tradycji zachodniej obejmowała sferę wytwarzania (POIESIS) różną nie tylko od nauki (THEORIA), ale i od moralności (PRAXIS). Sztuka obejmowała czynności prowadzące do powstania jakiegoś wytworu, różnego od samej czynności. Np. co innego budowanie, a co innego budynek. Tymczasem patrzenie i widzenie są pod pewnym względem tym samym, nie ma widzenia bez patrzenia, dom natomiast istnieje po zbudowaniu. Sztuka pozwala na udoskonalenie wytworu, moralność — na udoskonalenie podmiotu działającego. Postępując mężnie stajemy się mężni, a postępując roztropnie stajemy się roztropni. Powstaje wobec tego kluczowe pytanie: do jakiej dziedziny należą negocjacje? Czy to jest dziedzina wytwarzania, czy dziedzina moralności?
W tradycji zachodniej negocjacje mieściły się w porządku sprawiedliwości wymiennej oraz należały do tzw. ekonomii. Ekonomia natomiast była moralnością rodzinną, jak etyka moralnością osobistą a polityka — moralnością społeczną. A zatem negocjacje w sensie klasycznym należały do dziedziny moralności, a stąd podporządkowane były zasadom moralnym, bez których ulegały natychmiast wynaturzeniu. Jeżeli więc dziś mówi się o sztuce negocjacji, to automatycznie łączy się dwie różne dziedziny kultury: POIESIS i PRAKSIS, wytwarzanie i działanie, podporządkowując działanie — wytwarzaniu, moralność zaś — sztuce. W efekcie następuje już w samych założeniach uniezależnienie negocjacji od moralności, a zatem podporządkowanie jej sztuce, czyli skuteczności. W następstwie umoralnianie negocjacji staje się zabiegiem sztucznym!3 Gdy negocjacje stają się sztuką, to można już tylko rzec: „żegnaj, cnoto!". Można też co najwyżej zachowywać jej pozory i lawirować wśród przepisów prawnych.
Gdy chodzi natomiast o skutki związane z poszerzeniem zakresu spraw wchodzących w zakres negocjacji, to przede wszystkim musimy uświadomić sobie, że mamy do czynienia nie tylko z oderwaniem interesów od moralności, ale z czymś jeszcze głębszym, a mianowicie ze zmianą cywilizacji. W cywilizacji łacińskiej była pewna bariera dla robienia interesów wynikająca z odczytania hierarchii spraw, jakimi żyje człowiek wolny, a również respektowanie różnicy pomiędzy odmiennymi dziedzinami kultury. Interes musi mieścić się w granicach moralności, interes nie obejmuje wszystkich spraw ludzkich, interes nie jest najważniejszą rzeczą w ludzkim życiu. Interes jest tylko środkiem umożliwiającym osiągnięcie celu duchowego (kultura). Kultura jako cel sam w sobie nie może stanowić pola do robienia interesów, ponieważ w tym momencie (traktowana jako towar) zmieniłaby swą istotę i przestałaby być pokarmem dla ducha. Słowem stając się środkiem, przestałaby być celem. Jak w życiu ludzkim jest cel sam w sobie (niesprzedawalny), tak człowiek wolny (w pojęciu rzymskim), człowiek-osoba (w pojęciu chrześcijańskim) nie może być towarem. I to stanowi wyróżnik dla tzw. cywilizacji łacińskiej. Człowiek i cel sam w sobie nie są czymś negocjonowalnym.
Obok zmiany wymiaru cywilizacyjnego pojawiają się poważne problemy moralne, ale będące konsekwencją zmiany cywilizacji i poszerzenia zakresu przedmiotu negocjacji. Jak bowiem w życiu poszczególnych ludzi kultura powinna stanowić bezinteresowną treść ich dążeń, tak są pewne nienegocjonowalne aspekty życia narodu. Takim aspektem jest niepodległość i suwerenność. Podmiotowość danego społeczeństwa wyraża się w prawie do niepodległości i suwerenności. A niepodległość i suwerenność stoją na straży podmiotowości danego społeczeństwa. Jeżeli bowiem podmiotowość wyraża się w zdolności do samostanowienia, to nie będzie samostanowienia bez niepodległości i suwerenności. To samostanowienie ma wymiar materialny (w dziedzinie środków) i duchowy (dziedzictwo kulturowe). Równocześnie podmiotowość społeczeństwa-narodu jest rozpisana na ciąg pokoleń, odpowiedzialność obejmuje więc przyszłe pokolenia. Własna ziemia i własna kultura są tymi krańcami obejmującymi suwerenności danego narodu. Są tym dla narodu, czym ciało i dusza dla człowieka. Nie można negocjować utraty ciała czy utraty duszy, nie może naród negocjować utraty ziemi czy utraty własnej kultury. Tylko ktoś uzurpujący sobie prawo stania ponad narodem może negocjować, czyli robić interesy, z kimś obcym, na narodzie, na jego ziemi, na jego kulturze.
W tym miejscu warto po raz wtóry przypomnieć niezniszczalne słowa Ojca św. wypowiedziane w siedzibie UNESCO w Paryżu w roku 1980: „Naród istnieje 'z kultury' i 'dla kultury'. I dlatego właśnie jest ona tym znamienitym wychowawcą ku temu, aby 'bardziej być' we wspólnocie, która ma dłuższą historię niż człowiek i jego rodzina, zarazem zaś we wspólnocie, która stanowi fundament wychowania w każdej rodzinie..."4
Dotykając tak drażliwego dziś problemu jak „narodowość", Ojciec św. wyraźnie oddziela zdrowy patriotyzm od „szaleńczego" nacjonalizmu.5 A patriotyzm jest czymś bardzo potrzebnym, wręcz koniecznym narodom i poszczególnym ludziom. Dlaczego? „Istnieje podstawowa suwerenność społeczeństwa, która wyraża się w kulturze narodu. Jest to ta zarazem suwerenność, przez którą równocześnie najbardziej suwerenny jest człowiek".6 Niezwykłe to słowa. Społeczność zorganizowana w naród potrzebuje kultury, aby zachować i realizować swoją suwerenność. Co więcej, to ostatecznie człowiek jest suwerenny dzięki kulturze narodowej. A suwerenność człowieka jest sprawą najbardziej podstawową. Nic więc dziwnego, że w siedzibie UNESCO Ojciec św. tak apelował: „I mówiąc do was, Czcigodni Państwo, którzy tutaj gromadzicie się od trzydziestu z górą lat w imię prymatu tego, co wyraża się w kulturze człowieka — ludzkich wspólnot, ludów i narodów - mówię: strzeżcie wszystkimi dostępnymi wam środkami tej podstawowej suwerenności, którą każdy naród posiada dzięki swej kulturze. Strzeżcie jej jak źrenicy oka dla przyszłości wielkiej rodziny ludzkiej. Strzeżcie! Nie dopuszczajcie, aby ta podstawowa suwerenność stawała się łupem jakichkolwiek interesów politycznych czy ekonomicznych. Nie dopuszczajcie, aby padła ofiarą różnego rodzaju totalitaryzmów, różnego rodzaju imperializmów czy hegemonii, dla których człowiek liczy się tylko jako przedmiot dominacji i różnorodnych interesów, a nie jako podmiot własnego człowieczego bytowania. Dla których również i naród, własny lub cudzy, liczy się tylko jako przedmiot dominacji i różnorodnych interesów, a nie jako podmiot: pierwszy podmiot suwerenności, wynikającej z jego własnej autentycznej kultury".7
A zatem to kultura narodowa stoi na straży nie tylko suwerenności narodu, ale suwerenności każdego człowieka, który do danego narodu należy. Tak pojęty naród nie może być przedmiotem ani dominacji, ani manipulacji, ani negocjacji.
Dlaczego ta suwerenność jest tak istotna? Ponieważ suwerenność oznacza właściwą tylko dla bytu osobowego zdolność samostanowienia. Ta zdolność samostanowienia opiera się na umiejętności podejmowania odpowiedzialnych decyzji w świetle prawdy. Człowiek zmanipulowany (najczęściej przez media), bez kultury, w źle zorganizowanym społeczeństwie takiej umiejętności jest pozbawiony, a tym samym nie rozwija swego człowieczeństwa, przestaje żyć na obraz Boga i ku Bogu. Następuje głębokie wynaturzenie człowieka. A kultura narodowa jest właśnie tą źrenicą oka naszego człowieczeństwa.
Wymownym przykładem siły, jaką daje wysoka kultura narodowa, jest naród polski. Wówczas w Paryżu, przed 19 laty Ojciec św. nie wahał się przypomnieć: „jestem synem narodu, który przetrwał najstraszliwsze doświadczenia dziejów, którego wielokrotnie sąsiedzi skazywali na śmierć — a pozostał przy życiu i pozostał sobą. Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną suwerenność jako naród — nie biorąc za podstawę przetrwania jakichkolwiek innych środków fizycznej potęgi jak tylko własna kultura, która się okazała w tym przypadku potęgą większą od tamtych potęg" (14).
Naród nasz dzięki kulturze zachował suwerenność i przetrwał, idąc ku niepodległości. Jedno i drugie — suwerenność narodu i niepodległość państwa — stoją na straży suwerenności osobowej poszczególnego Polaka. I jak człowiek jako osoba nie może być wystawiony na targu niewolników, gdy jeden właściciel dobija interesu z drugim właścicielem, tak nie można wystawiać na sprzedaż narodów i państw. Jest to nie tylko niechrześcijańskie, ale po prostu niemoralne.
Moralne granice negocjacji wyznaczone są przez cywilizację łacińską i przez etykę personalistyczną. Naruszenie tych granic powoduje następstwa w rodzaju instrumentalizacji i uprzedmiotowienia całych narodów i poszczególnych ludzi. A to leży z kolei u podstaw różnych systemów totalitarnych, które w żaden sposób nie liczą się z podmiotowością człowieka-osoby. Dlatego kwestia uwzględnienia moralnego aspektu tzw. sztuki negocjacji posiada swój bardzo głęboki wymiar, którego, budując cywilizację godną człowieka III Tysiąclecia, nie wolno pomijać.
Piotr Jaroszyński
"Europa bez ojczyzn"
Przypisy:
1 S. Borkowska, Negocjacje zbiorowe, Warszawa 1997, s. 19.
2 Ks. Józef Majka, Etyka życia gospodarczego, Warszawa 1980, s. 173-198.
3 Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku polityki, gdy traktuje się ją jako grę. Zob. M. A. Krąpiec, O ludzką politykę!, Warszawa 1996, s. 5-7.
4 Ibid., 14.
5 Przemówienie do Zgromadzenia Ogólnego ONZ, Nowy York, 5 października 1995,11.
6 UNESCO, Paryż, 14.
7 Ibid., 15.