Pierwsza lewica, czyli francuscy rewolucjoniści, ze szczególną nienawiścią odnosiła się do tronu, czyli króla, i do ołtarza, czyli Kościoła katolickiego. Nienawiść ta miała być usprawiedliwiona hasłem równości. By więc zrównać monarchę, arystokrację i duchownych z ludem, zaprowadzono gilotynę do równego odcinania głowy. W sumie ścięto ok. 17 tys. osób.
Jakie nurty uchodzą dziś za lewicowe? Socjaliści, komuniści, socjalliberałowie, socjaldemokraci, zieloni, anarchiści i inni. Natomiast prawica to konserwatyści, neokonserwatyści, neoliberałowie, monarchiści i nacjonaliści. No właśnie, nacjonaliści są prawicowi. A niby dlaczego? Czy narodowy socjalizm to była prawica? Od kiedy to socjalizm jest prawicowy? A faszyzm Mussoliniego? Jaka to prawica? Więc w tym zamieszaniu pojęciowym dziwne rzeczy się dzieją. Przecież i Mussolini, i Hitler działali zdecydowanie przeciwko monarchii i Kościołowi. Propagowali ideę równości, tyle że w wymiarze ograniczonym, dla swoich, czyli tych, którzy spełniają kryteria rasowe lub narodowe. Analogicznie socjalizm lub komunizm odwołują się do równości, ale ta równość obejmuje wybraną warstwę społeczną (robotnicy, chłopi) albo wybraną partię (komunistyczną lub socjalistyczną). Obejmuje jako mit, fikcja, utopia, bo na gorąco można zmieniać kryteria, by lewe stawało się prawe, a prawe – lewe.
Jakże trudno dziś dojść, co to jest lewica, a co prawica. Słowa klucze, a raczej wytrychy w rękach złodziei myśli i złodziei języka, stały się narzędziem walki. Etykietują każdego przeciwnika mianem faszysty, nacjonalisty lub antysemity – każdego, kto jest prawicą. A jest prawicą tylko dlatego, że nienawidzi go lewica. Niekoniecznie chodzi o klasę społeczną, bo przecież kułak był rolnikiem, nie należał ani do arystokracji, ani do szlachty, a jednak też stawał się prawicą, bo był wrogiem lewicy. Wrogiem dlatego, że chciał mieć ziemię na własność. Patriota zaś staje się nacjonalistą, bo lewica nie chce, by człowiek miał ojczyznę. Katolik szanujący księdza lub siostrę zakonną staje się klerykałem, bo lewica chce za wszelką cenę zniszczyć stan kapłański. Ojciec odpowiedzialny za wychowanie własnych dzieci jest wyzywany od domowego tyrana, bo lewica koniecznie chce rozbić rodzinę i ukraść dzieci, by je skoszarować na potrzeby ideologii. Co za rozmach, co za przewrotność, co za bezwzględność. To już nie jest wojna światów, to jakaś wojna demonów. Ale dlaczego?
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 21 listopada 2013