Od kilku lat formalnie niepodległe nasze państwo obiera jakiś dziwny kurs - idzie w kierunku łamania podstawowych praw człowieka i narodów, a więc w kierunku cywilizacji śmierci. Równocześnie słyszymy, że to my sami tego chcemy, bo to my sami wybraliśmy parlamentarzystów i my sami wybraliśmy prezydenta. Słowa te powtarzane są nieustannie, szczególnie wówczas, gdy uchwalane są nieludzkie ustawy i gdy sprawcy odpowiedzialni za ostatni - czwarty rozbiór Polski uchodzą bezkarnie. No, ale cóż, to przecież... my sami.
Oj, Polacy, złote ptacy, ani nie wierzcie tym słowom, ani ich nie powtarzajcie. Od ponad dwustu lat żyjecie w państwie zorganizowanego antypolonizmu (z krótką - dwudziestoletnią międzywojenną przerwą) i myślicie, że wy coś możecie sami. Tych, co mogli sami, w większości wymordowano.
Do samodzielności prowadzi długa droga, a jeśli poprzebierani za Polaków wasi wrogowie upewniają was dziś, że wy sami jesteście winni lub że sami tego chcecie, to znaczy, że dążą do tego, byście nie odróżniali lustra od telewizora. Popatrzcie więc w lustro na te umęczone, smutne twarze, popatrzcie sobie w oczy i spytajcie, gdzie wasze serce, gdzie wasz rozum, gdzie prawda.
Czwarty rozbiór Polski był kontynuacją zaboru rosyjskiego, a więc była to również kontynuacja pewnych metod działania charakterystycznych dla imperium łączącego w sobie elementy kilku cywilizacji. Oprócz wyniszczającej cywilizacji mongolskiej, którą zasymilowała przez trzy wieki okupowana Rosja, nieustannie obecna była cywilizacja bizantyjska. To właśnie pod koniec XV w. Moskwa po upadku Konstantynopola uznana została za trzeci Rzym, który ma władać całym światem. I właśnie w stosunku do Polaków pod zaborem rosyjskim stosowano bardzo skutecznie metodę bizantyjską. Pisze o tym metropolita warszawski, ks. arcybiskup Zygmunt Szczęsny Feliński, jeden z najświatlejszych i najbardziej zasłużonych dla Polski ludzi, który swą wierność narodowi i Kościołowi przypłacił dwudziestoletnią zsyłką.
W swoich Pamiętnikach podaje niezwykle intrygujący szczegół, nad którym warto się zatrzymać. Pisze tak: „Postępując z istnie bizantyjską chytrością, rząd rosyjski tak umiał zawsze ukryć własne szpony, iż zdawało się na pozór, że nieszczęsna ofiara sama się rozszarpywała". A więc imperium opanowało chytrą metodę działania - dążąc do własnych celów, potrafiło niszczyć przeciwnika w taki sposób, że prawdziwe przyczyny były niezauważalne dla otoczenia, ofiara zaś wikłała się we własne sieci. Nitkę natomiast, z której utkana była sieć, podawał ktoś inny, na kogo nie zwracano uwagi. Tę metodę imperium rosyjskie opanowało do perfekcji. Z Polakami było o tyle łatwiej, że, jak pisze ks. arcybiskup, są oni serdeczni, ale łatwowierni.
I popatrzmy dziś: Czy nasz parlament został wybrany przez kogoś z innego kraju? Oczywiście, że nie, zrobiliśmy to my sami. Czy kosmici wybrali nam prezydenta? Nie, my sami. Czy poseł lub sprawujący urząd prezydenta będzie zabijał bezbronne polskie dzieci? Oczywiście, że nie, będziemy to robili my sami. My sami pozwalamy na to, aby nas okłamywano i okradano, my sami się zabijamy.
A więc posłuchajmy jeszcze raz: „Postępując z istnie bizantyjską chytrością, rząd [...] tak umiał zawsze ukryć własne szpony, iż zdawało się na pozór, że nieszczęsna ofiara sama się rozszarpywała". Polacy! Jeżeli żyjemy w takiej rzeczywistości, w której sami się rozszarpujemy, to znaczy, że trzeba zamknąć telewizory, odłożyć większość gazet, wyłączyć większość stacji radiowych i głęboko się zastanowić: Kim jesteśmy i czego chcemy? A jeśli nie wychodzi to, czego naprawdę chcemy, to kto podaje nam tę prawie niewidoczną nitkę, którą oplatamy samych siebie i doprowadzamy się najpierw do stanu niewolnictwa, a potem - samounicestwienia?
W tej chwili, gdy większość sejmowa jawnie wypowiedziała narodowi wojnę na śmierć i życie, to jest to znak, że czas wolności już się kończy. W momencie gdy „prawa" te wejdą w życie, rozpocznie się okupacja Polski. Dla najmłodszego pokolenia Polaków jest to okupacja. Bo czym różni się wojna od pokoju? Tym, że w czasie pokoju najbardziej chronionym podstawowym prawem narodu jest prawo do życia, w czasie wojny zaś właśnie to prawo jest pierwszym, które zostaje złamane. I to ma się stać w Polsce. Tu już niczego nie da się zatuszować ani poprzekręcać.
Co robić? Musimy się bronić, kierując się trzema zasadami: bądźmy serdeczni, ale nie łatwowierni; pilnujmy wiary, bo stracimy narodowość; i nie niszczmy się ...sami.
Piotr Jaroszyński
"Patrzmy na rzeczywistość"