Techniki przekazywania informacji w prasie, radiu i telewizji są dziś tak udoskonalone, że odbiorcom pozostawiają niewiele miejsca na osobiste ustosunkowanie się i krytyczną ocenę. A cóż dopiero mówić o prawdzie, która jest nie tylko zgodnością poznania (sądu) ze stanem rzeczy (adequatio rei et intellectus), ale również poznaniem takiej zgodności (refleksja), ostatecznie zaś zasadza się na bezpośrednim (bezznakowym) poznaniu istnienia tego, co prawdziwie chcemy poznać.
W przypadku mass mediów mamy do czynienia z sytuacją dość paradoksalną: oto tworzą one niezwykle sugestywną iluzję rzeczywistości, prawdomówności czy szczerości, tuszując to wszystko, co powinno wzbudzać naszą czujność. A przecież już na samym początku egzystencjalny fundament prawdy jest zniwelowany, ponieważ żaden pośrednik nie jest w stanie zarejestrować istnienia. Taśma rejestruje dźwięki czy barwy, które dowolnie i jako te same można odtwarzać niezależnie od tego, czy realnie istnieją, czy nie; transmisja niczym nie różni się od retransmisji. Jeżeli więc spiker informuje, że w tej chwili plonie las, i na potwierdzenie pokazane zostaje zdjęcie lub film, to ani jedno, ani drugie nie jest rzeczywistością realnie istniejącą, lecz jej obrazem, który nie musi mieć odpowiednika w rzeczywistości.
Ponadto od strony treści wiadomo, że im więcej pośredników, tym większa możliwość deformacji (przypadkowej) lub dezinformacji (zamierzonej). W mass mediach udział pośredników jest niezliczony: taśma, nadajniki, projektory, kamerzyści, reżyserzy, kierownictwo. Czasami przypomina to zabawę w głuchy telefon, gdy nie wiadomo, w jakim miejscu nastąpiła deformacja, która niekiedy staje się sprawą bardzo poważną, gdy cenzura państwowa lub wojskowa kładzie rękę na określonych informacjach albo zawodowi propagandziści pracują systematycznie i metodycznie nad urabianiem opinii publicznej. W tym ostatnim przypadku kończą się żarty, gdyż przez telewizor wprowadzamy dobrowolnie nie tylko do własnego domu, ale i do własnego mózgu złodzieja, oszusta czy wręcz okupanta. A wreszcie, nawet jeśli informacja jest prawdziwa, to skąd o tym właściwie wiemy? Przecież aby być w prawdzie, sami musimy poznać zgodność tego, co widzimy lub słyszymy, z realnym stanem rzeczy.
Jeśli więc weźmiemy pod uwagę te trzy czynniki, bez których nie można mówić o prawdzie w mass mediach, to okaże się, że nie tylko normalny, ale i nadzwyczajny odbiorca jest po prostu bezradny. Już choćby sam zakres przekazywanych informacji przekracza możliwość wyrobienia krytycznej oceny przez odbiorcę. Odbiorca może wierzyć lub nie, ale nie jest w stanie jeździć po świecie i sprawdzać, czy rzeczywiście wczoraj o godz. 15.07 rozbił się samolot na Haiti, a dziś rano o 6.45 koń się potknął w Indiach. A cóż dopiero mówić o komputerowych technikach montażu, których efekt wygląda prawdziwiej niż rzeczywistość.
Może jednak prawda nie ma znaczenia? Może chodzi tylko o to, żeby się nie nudzić i żeby to, co oglądamy lub co czytamy, nam się po prostu podobało? Niestety, nasze oczy, uszy, wyobraźnia, wola i rozum to nie są rurki szklane, przez które można przepuszczać cokolwiek. Tworzą się osady, które z biegiem czasu zaczynają fermentować, a nierozważny widz lub czytelnik sam już nie wie, dlaczego tak myśli i dlaczego tak a nie inaczej chce. Gdyby mass media nie miały takiej siły oddziaływania, nikt nie łożyłby tylu pieniędzy na reklamę i propagandę.
Musimy więc bacznie uważać na to, jaka instytucja lub jaka osoba firmuje określone poglądy czy informacje. A ponieważ dopuszczenie takich lub innych obrazów czy informacji nie jest dla naszej psychiki obojętne, stąd krytycyzm w oglądaniu programu czy czytaniu gazet polega na właściwym doborze. Pewnych rzeczy nie wolno dać sobie powiedzieć. Natomiast samo krytyczne oglądanie programów to za mało, to tak jakby ktoś powiedział: „Cały dzień - krytycznie! - oglądałem pornografię". A jakże wielu ludzi, machając ręką, ogląda cokolwiek, a tym samym pozwala sobie wmówić poglądy i postawy, które później, nie wiedzieć czemu, poprze. Tylko że w ten sposób wielu rezygnuje z wysiłku życia w prawdzie, bez której człowiek staje się łatwym przedmiotem manipulacji. Tymczasem nikomu nie wolno wyzbywać się własnej podmiotowości polegającej na autonomii działania, a nie ma autonomii bez osobiście przeze mnie odczytanej prawdy. To ja mam uzgadniać poznanie z rzeczywistością, żadne mass medium mnie w tym nie zastąpi. Bo kryterium prawdy nie jest ani czarujący uśmiech spikerki, ani błyskotliwe wywody felietonisty. Mass media mogą być wiarygodne, ale prawdę muszę dostrzec sam. I właśnie jednym z największych zagrożeń naszych czasów jest próba uczynienia z człowieka żywego narzędzia poprzez odebranie mu zdolności rozpoznawania prawdy. A w to przedsięwzięcie najbardziej zaangażowane są mass media.
Piotr Jaroszyński
"Naród tylu łez..."