Zamiast wywiadu
Na pochyłości zmęczonego wieku
Cóż mogę powiedzieć
Cóż mogę
O tak zwanym świecie
O sobie
Lub o was moi przyjaciele
Zaiste nic sensownego
Obłamanym kikutem dziecięcej obsadki
Wygrzebuję z popiołów wyobraźni
Nie bez bólu zresztą
Obrazy dawne
I niestety
Jakże pokaleczonymi słowami
Próbuję opowiedzieć
O ich zadziwiającym uroku
To tylko tyle i zaprawdę nic więcej
(1995)
Odyseja
Wtedy myślałem że wrócę do brzegu
Z którego ruszyłem na podbój Troi
Pełni nadziei aczkolwiek ze łzami
Patrzyli za mną ziomkowie moi
Niemało stoczyłem bitew
Dzień każdy jak pobojowisko
Lecz nie zdobyłem ni sławy ni łupów
Otwarte mam oczy szeroko to wszystko
Nie omijały mnie burze przygody
Nie uniknąłem również cierpienia
I wszystko zaczynam zawsze od nowa
Jak chcą bogowie lub przeznaczenie
Znowu brzeg się przede mną rysuje
Z krzykiem nadlatują ptaki
Lecz serce uderza spokojnie
Bo wiem już
Nie ma powrotu i nie ma Itaki
(1983)
Elegia
Mojemu ś.p. bratu Staszkowi
Niechaj nad Tobą brzozy się pochylą
I bezszelestnie liście zatrzepocą
Jak w pełni lata na wygonie naszym
Skrzydłem jasnym motyle
Niechaj z tobą zostaną lasy dalekie
I wagony wagony wagony
I nadzieja lat tamtych
I ta wiara dziecięca w dobroć człowieka
I niech muzyka gra nieustanna
Gitary twej anielskim dźwiękiem
I nie płacz więcej
(1994)
I znowu staję na rozdrożach
Macham rękami i pytam
Zaglądam w twarze które przechodzą przechodzą
I nie mogę odnaleźć
Niektórzy mówią owszem my słyszeli
Ale to dawno dawno temu nie za naszej pamięci
Była ta Wielka Pani
Ta Pańska Ojczyzna
(1991)
A jeśli Polska
To na jaką miarę
Dom drewniany otoczony płotem bocian
nad strzechą
Czy może domy szklane
O których mówił autor Dziejów Grzechu
A jeśli Polska
Czy tylko pamiątki strzępy sztandarów
Grób Nieznanego Żołnierza
Oddajemy hołdy długi zostają
Naszego ze światem przymierza
A jeśli czerwona
Czy tylko od krwi naszej
A jeśli biała
To tylko pług potu rzeka
I pobłysk pałasza
A jeśli Polska to tylko gościniec
A nad nim ludów kurz
Który nigdy nie zaginie
Bo Polski dawno nie ma już
(1982)
mojemu Synowi Piotrowi
Nauczyłem się wielu słów
Na nic te słowa
Nie rozkwitają we mnie nie rosną
Nie nasycają się mną
Jakbym był ziemią jałową
Już osiwiałem
Wpatrzony w rwące potoki
Pragnień i lęków
Z ciała i duszy
Pod tym sklepieniem wszechświata
Po którym płyną bezwzględne obłoki
Trzeba by nazwać rozdzielić
Co prawda nieprawda co dobro
Najmniejsze jego ziarenka
Nie czekać do wiosny
I tak rozprzestrzeniać garściami
By runią zieloną wyrosły
Zmęczenie
Jesień
Puste zasieki
Czymże zlęknione trzody napasę
Przeze mnie jak przez otwarte wrota
stodoły
Tylko wiatr wyobraźni hasa
(1981)
Na przyjazd Papieża
Zamiast liści palmowych
Struktury z metalu
I sam Piłat umywszy ręce wprzódy
Wyjdzie na powitanie
Kohorty w szpaler się ustawią
Kohorty otoczą miasto
A kalekie i ułomne
Nie dotkną twej szaty
(1979)