W zabytkowej bibliotece klasztoru jasnogórskiego stoi duży, pięknie inkrustowany stół. Nie wszyscy wiedzą, że w czasie okupacji do niego właśnie od spodu podczepiony był Cudowny Obraz. Schowek okazał się bardzo inteligentnie pomyślany, bo Obraz nie został odkryty, mimo że po zdobyciu Częstochowy okupanci wielokrotnie przy tym stole zasiadali.
Dziś nie ma już wojny. Obraz króluje w Kaplicy. Natomiast w bibliotece, pachnącej drewnem i starymi księgami, na tym samym stole znajduje się Księga Pamiątkowa, w której znaleźć można wpisy wielu znaczących osób, jak choćby Karola Wojtyły z 1942 roku (!). Jest i wpis Henryka Sienkiewicza, który skreślił krótkie, ale jakże trafne zdanie: „Na Jasnej Górze bije serce Ludu Polskiego”. Zdanie proste, może nawet banalne. A jednak, jeśli znajdziemy się na Jasnej Górze, to stwierdzić musimy jego słuszność w całej okazałości. Nie ma bowiem w Polsce takiego miejsca, gdzie by dniem i nocą ciągnęli pielgrzymi z całego kraju, a właściwie to i z całego świata. Przybywają tu dzieci i młodzież, starcy i dorośli, rolnicy i urzędnicy, leśnicy, policjanci i wojskowi, uczniowie i profesorowie, ludzie z południa i z północy, ze wschodu i z zachodu, mieszkańcy Polski centralnej, Polonia, obcokrajowcy. Na Jasnej Górze możemy sami sobie lepiej się przyjrzeć i uświadomić, jak zróżnicowaną mozaikę stanowimy jako naród. W zasadzie to najdogodniejsza sposobność, abyśmy mogli bezpośrednio zetknąć się ze sobą w tak licznym gronie, pełniąc niejako funkcję reprezentantów poszczególnych profesji, stanów czy regionów, żyjemy bowiem na co dzień w odmiennych środowiskach. A Polska to nie tylko Warszawa, to nie tylko Kraków, to nie tylko Sochaczew czy Ząbki. Polacy mieszkają nie tylko w Polsce. Serce rośnie, patrząc na bogactwo naszego narodu, zwłaszcza wtedy, gdy łączy nas wspólna cześć dla Królowej Polski. Na Jasnej Górze słychać naszą mowę w różnych odcieniach, gwarach i dialektach. Widać różnorodne typy ludzkie, charakterystyczne twarze osób, których na co dzień nie spotkamy. Rzeczywiście, tu zbiera się cały polski lud.
Panuje gwar nie do opisania, jedni rozmawiają, inni się poszukują, machają proporcami lub parasolkami, mieszają się ze sobą pojedyncze osoby, rodziny, całe grupy. Ale ten gwar nie jest hałasem, nie jest bazarem, jest w nim coś szlachetnego, wszyscy czujemy się dobrze, naturalnie, po prostu swojsko.
Na przyklasztornych placach jest jeszcze głośno, jednak gdy wkraczamy do kaplicy, wszyscy milkną, panuje półmrok. Setki oczu nieomal bezwiednie zwracają się w stronę Obrazu. Narasta cisza i modlitewne skupienie. Słychać szelest przesuwających się po posadzce kolan. Na ścianach wiszą kule, tarcze szkolne, medaliki. Wokół Obrazu jaśnieją srebrne wota, czerwienią się rubiny, połyskują sznury bursztynów. Gdy wszystko na świecie się zmienia: otoczenie, ludzie, sprawy, to tu, w kaplicy – stojąc przed Majestatem symbolizującym to, co dla nas najcenniejsze – mamy wrażenie, jakby czas się zatrzymał, jakby nie było godzin, dni, wieków. Klęczymy tam, gdzie klękali królowie, prymasi i papież. Klęczymy, jak od stuleci klęka nasz Lud. Tu bije nieśmiertelne serce Polski.
Człowiek potrzebuje zewnętrznego znaku, który przybliży mu jego miejsce we wszechświecie, na Ziemi, w Kościele, w Ojczyźnie, wśród rodaków. Żyjemy, jak kto umie, cieszymy się powodzeniem i martwimy problemami, potykamy się i podnosimy, różnimy się nieraz znacznie, a jednak tworzymy wspólnotę. Nie jesteśmy sobie obojętni. Właśnie dlatego, że mamy wspólne zakorzenienie w naszej przeszłości. A ta przeszłość naznaczona jest wielkim wysiłkiem ducha, cierpieniem, modlitwą. Tak wielkim, że starcza nawet na pokolenia, które się zagubiły, które nie wiedzą, kim są, które poddawane są niewyrażalnej presji propagandy i demoralizacji. Poróżnieni, skłóceni, rozgoryczeni, jednak tu przychodzą i doznają przedziwnego ukojenia. Wkraczają na odwieczną drogę, która nam przed ponad tysiącem lat została wyznaczona. Wkraczają tak, jak umieją: jedni – jakby niepewni i z poczuciem lęku, drudzy – z pełną pokory ufnością i stanowczością; pielgrzymują, bo mają w swoich sercach coś, co ich niesie.
Jakie to szczęście, że w tych trudnych czasach mamy Jasną Górę. Dodaje nam tak potrzebnej wiary i otuchy na przyszłość. Pozwala w każdej chwili odnaleźć naszą godność i tożsamość, włączyć się w łańcuch pokoleń naszego Narodu, nad którym od wieków pieczę sprawuje Królowa Polski. Oby nią była zawsze.
prof. dr hab. Piotr Jaroszyński
Magazyn Polski nr 6, czerwiec 2021