Jeżeli chcemy ocalić dzieci przed gender, to korzystajmy przede wszystkim z naszego autorytetu jako rodziców. Dziecko bowiem, przychodząc na świat, darzy mamę i tatę największym szacunkiem, co z kolei otwiera przed rodzicami pole odpowiedzialności, do jakiej nikt poza nimi nie ma dostępu. Jednym słowem dziecko, którego wiedza i doświadczenie są ograniczone, pokłada zaufanie w decyzjach rodziców. Skoro więc rodzice zauważą coś podejrzanego w przedszkolu, co okaże się elementem inwazji gender, to siła ich autorytetu jest wystarczająca do tego, aby dziecko bez problemu z takiego przedszkola zabrać.
Inaczej rzecz wygląda w przypadku młodzieży. Tu mamy bowiem do czynienia z ludźmi, którzy coraz więcej wiedzą, coraz więcej rozumieją, a także mają świadomość posiadania wolności. W takiej sytuacji rodzice, chcąc ochronić swoje dziecko przed gender, nie mogą apelować tylko do własnego autorytetu, nie mogą całej operacji przeprowadzić tylko autorytatywnie. Muszą też podać argumenty. Mogą to być argumenty rzeczowe, ale mogą to być również argumenty, jakie pochodzą od autorytetów, które dla młodzieży są miarodajne.
I tu sprawa się komplikuje, ponieważ u większości młodzieży autorytet rodziców słabnie; młodzież porusza się w sferze, w której toczy się wojna autorytetów. Niektóre autorytety są prawdziwe, inne podrabiane. Piosenkarka, która po raz czwarty się rozwodzi, nie jest autorytetem moralnym, choć może ładnie śpiewać. Profesor może być autorytetem, ale gdy wypowiada się językiem zbyt trudnym do zrozumienia, nie wywiera wpływu na młodzież, czyli praktycznie autorytetem nie jest. Zamieszanie wśród autorytetów i pseudoautorytetów panuje tak wielkie, że nie da się mechanicznie wskazać, kogo młodzież ma uznać za autorytet, a kogo nie.
Jednak próbę dyskusji trzeba podjąć. Tym razem, obok domu, miejscem do tego odpowiednim jest szkoła. Musi to być dyskusja, w której nie będzie obowiązywać cenzura politycznej poprawności, a to oznacza, że dopuszczalna będzie krytyka gender z racji moralnych, religijnych, filozoficznych i biologicznych. Gdy argumenty będą konkretne i solidne, a nie czysto ideologiczne w rodzaju: niech żyje tolerancja i równość, to taka dyskusja ma sens i jest potrzebna.
Okazuje się, że młodzież potrafi poważnie słuchać, zwłaszcza jeśli sobie uświadomi, że jest w takim okresie życia, w którym wiele wartości można popsuć lub zniszczyć, nawet nieodwracalnie. Przecież gender uderza w normalną rodzinę, uderza w wiarę, uderza w człowieka – to nie jest kwestia tylko poglądów czy upodobań, które jako chwilowe znikną, nie pozostawiając śladów. Gender uderza w ludzką naturę i może ją nieodwracalnie zniszczyć. To właśnie młodzież ma prawo wiedzieć, zanim wejdzie na zgubną ścieżkę. O tym nasza młodzież ma prawo i powinna słyszeć w domu i w szkole.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 18-19 czerwca 2014