Wiele osób oglądających telewizję skarży się, że przerwy między jednym a drugim programem pękają w szwach od reklam. Szczególne natężenie ma miejsce przed audycjami, które z jakichś powodów oglądane są przez dużą liczbę telewidzów, na przykład przed znanym serialem, bajką dla dzieci czy prognozą pogody. Reklamy jak reklamy, tu zachwala się mydło, tam szampon lub proszek do prania, albo nowy model samochodu. Niewinne igraszki, wesołe zabawy. Można rzucić okiem, a można wyjść do kuchni. Reklamy są krótkie, trwają kilkanaście, najwyżej kilkadziesiąt sekund. Pojawiają się i znikają. Właściwie nawet trudno je zapamiętać, chyba że są emitowane bardzo często.
Reklama wprowadza oglądającego w zaczarowany świat. Choć może ona dotyczyć spraw prozaicznych, jak choćby pranie bielizny, to jednak wnosi smak własnego domu z ogrodem, słonecznego nieba i pięknej limuzyny. Pojawić się też może plaża na egzotycznej wyspie, a w dali - kryształowy lazur oceanu. Albo jazda najnowocześniejszym modelem samochodu, na który wszyscy z zazdrością zwracają uwagę, a ja jestem tym najlepszym, bo już mam to, czego inni jeszcze nie mają, a być może i mieć nie będą. Telewidz odruchowo przykleja oczy do tego zaczarowanego świata, chciałby się weń zanurzyć całkowicie. Ale mik! i już następna reklama, a potem - utęskniona prognoza pogody: „Jutro w Polsce będzie zachmurzenie umiarkowane, po południu słonecznie, temperatura od dziesięciu stopni na Suwalszczyźnie do dwudziestu w Małopolsce".
A potem znowu reklamy. A potem serial, w którym bohaterka, młoda i ambitna kobieta, spragniona zawodowego sukcesu, rozstaje się z trzecim mężem, bo ma na oku kogoś innego. Pewien kłopot jest z dziećmi, ale można je oddać do dobrej szkoły z pełnym zakwaterowaniem. Zresztą, niech sobie radzą w życiu same, jeśli chcą do czegoś dojść. Po serialu znowu będą reklamy, a potem powtórzenie wiadomości na którymś z programów, bo może coś innego jeszcze powiedzą. Potem reklamy i teleturniej albo konkurs piosenki, i reklamy, i poważna dyskusja, i reklamy, reklamy, reklamy.
Niektórzy się irytują: „Że też muszą tyle tych reklam dawać!", ale je oglądają, aby nie przeoczyć początku upragnionej audycji, bo początek jest najważniejszy. I tak mija wieczór, zaczyna się noc. Jutro trzeba rano wstać do pracy. Nie jest łatwo, więc może jeszcze trochę tego zaczarowanego świata...Gdy spacerujemy wieczorem po osiedlach miast, w większości okien widać niebieską, migającą poświatę. To pracują pełną parą telewizory. Telewizja nadaje, ludzie oglądają. Właśnie samochód spadł w przepaść, a morderca powalił z karabinu maszynowego trzydziestu innych bandytów, a teraz ucieka, słychać tupot kroków. Ciekawe, czy ucieknie, bo na horyzoncie pojawia się samochód policyjny.
Ale... cięcie, przerwa w emisji filmu: reklama mydła, reklama proszku, reklama talku, reklama dezodorantu, koniec reklamy. Morderca ucieka, policja go goni, rozpoczyna się strzelanina. Trafiony, padł, ale wstaje, zniknął w zakamarkach wielkiej fabryki. Cięcie. Reklama mydlą, talku, dezodorantu, perfum, samochodu. Koniec. Morderca żyje, ale jest ranny. Koniec odcinka dwieście pięćdziesiątego szóstego. Reklama.
Dlaczego tyle reklam? Czy mają na nas jakiś wpływ? Czym się przejmować? Czy nie patrzymy na nie z przymrużeniem oka? Wiele osób uważa, że można oglądać telewizję krytycznie i że jest to najlepsza forma rozrywki, że nie należy rozdzierać szat nad tym, że Polacy spędzają przeciętnie cztery godziny dziennie przed telewizorem. Argumenty „za" i „przeciw" są bardzo zróżnicowane, ale nie będziemy się nad nimi rozwodzić. Popatrzmy jednak na ten fakt z punktu widzenia ludzi, którzy kupują czas antenowy dla pokazania swojej reklamy. Jeżeli są to wytwórcy i handlowcy, to niewątpliwie umieją liczyć pieniądze. Gdyby więc oddziaływanie telewizji było mało skuteczne, to z pewnością reklam byłoby coraz mniej. A jest ich coraz więcej i są coraz droższe. Przeciętny Polak, zarabiający tysiąc złotych, nawet nie wyobraża sobie, ile kosztuje reklama w telewizji. Dlatego warto może przejrzeć cennik na przykład z września 1998 roku.
Podstawową jednostką, czyli tak zwanym spotem, jest reklama trwająca trzydzieści sekund. I tak spot przed Teleekspresem kosztował dwieście czterdzieści milionów starych złotych, po Teleekspresie trzysta osiemdziesiąt milionów, a przed serialem - czterysta milionów złotych. Również przed Wiadomościami trzydzieści sekund reklamy kosztowało czterysta milionów złotych, przed wiadomościami sportowymi trzydzieści sekund reklamy kosztowało dziewięćset czterdzieści milionów złotych, a przed prognozą pogody - prawie miliard, bo dziewięćset dziewięćdziesiąt milionów starych złotych. Po prognozie - pięćset pięćdziesiąt milionów, przed filmem pięćset milionów. Takie były ceny reklam trzydziestosekundowych. Wielokrotnie przekraczały one dochód roczny przeciętnego Polaka. Ale to ten przeciętny Polak pozwalał i nadal pozwala firmom aż tak zarabiać; ten przeciętny Polak, który się relaksuje przed telewizorem, który programy ogląda krytycznie (bo jakże inaczej!), który ma swoje zdanie na każdy temat. Tylko że handlowiec nic sobie nie robi z tego krytycyzmu, bo wie, że za to, co widz zobaczy w telewizorze, zostawi pieniądze w sklepie. Bo takie są skutki działania reklamy. Skutki sprawdzone na całym świecie.
Chrońmy więc nasze oczy, niech na wszystko nie patrzą, chrońmy nasze uszy, niech wszystkiego nie słyszą, i nie bądźmy tak pewni skuteczności naszego krytycyzmu.
Piotr Jaroszyński
"Jasnogórska droga do Europy"