Większość z nas nie rozumie słowa „gender”. I nic w tym dziwnego. Nie jest ono bowiem słowem polskim. A choć dziś odmieniane jest przez wszystkie przypadki, choć do tego słowa, chcąc nie chcąc, już się przyzwyczailiśmy, to jednak w dalszym ciągu jest to słowo niezrozumiałe. Wiemy co najwyżej tyle, że za gender kryją się jakieś dziwne praktyki, czasem wyglądać mogą śmiesznie, gdy chłopcy w przedszkolu zakładają sukienki albo malują paznokcie, ale czasem mogą być groźne, gdy małe dzieci poddawane są edukacji seksualnej, a w obronie gender stają jacyś dziwni ludzie: homoseksualiści, lesbijki, transwestyci. Wtedy żarty się kończą. Zapala się ostrzegawcze światełko: to nie teatr ani kabaret, to inwazja, a głównym celem ataku są dzieci. Więc dzieje się coś złego. Ale co?
Analiza znaczenia słowa „gender” na niewiele się zda. To słowo jest bowiem maską, za którą kryje się ideologia. Groźna ideologia. Chcąc zrozumieć gender, nie wystarczy rozumieć samego słowa, trzeba dotrzeć do ideologii, która takie słowo sobie dobrała, i zobaczyć, dlaczego je sobie dobiera. A ta ideologia wie, co dobiera, ponieważ słowo jest dla niej ważnym narzędziem walki.
Słowo to najpierw dźwięk, i to wcale nie neutralny, bo może wywoływać reakcje emocjonalne pozytywne lub negatywne. Słowo „faszyzm” wywołuje reakcje negatywne, dlatego jest stosowane jako epitet dla poniżenia przeciwnika. „Ty, faszysto!” słyszymy, gdy zwalczana jest prawica, choć słowo to najpierw oznaczało w Rzymie rózgi liktorskie (fasces), potem lewicową partię Mussoliniego, a wreszcie utożsamiono je z nacjonalizmem jako „prawicowym odchyleniem” socjalizmu (nazizm). Prawda historyczna nie ma znaczenia, jeśli w międzynarodowym obiegu faszyzm to faszyzm, słowo bez wyraźnego znaczenia, ale złe.
A gender? To słowo, które brzmi nobliwie. Jest dość trudne do wymówienia, bo to słowo dla większości narodów obce, więc wymawiając je, skupiamy się, żeby wymówić je poprawnie. W tym momencie następuje pierwsza akceptacja. Oni tak to sprytnie wymyślili, żebyśmy wymawiali słowo, którego w masowej skali nie rozumiemy, ale wymawiali tak, jakby wskazywało na coś dobrego.
Ktoś powie, że to drobiazg? Nie, ponieważ istotnym elementem psychomanipulacji są brzmienia słów; jedne uspokajają, inne drażnią, a jeszcze inne mogą wręcz rozwścieczyć. Słowo „mama” łagodzi nastrój wszystkich dzieci świata, a słowo „raus!” przyprawiało o lęk wiele narodów. Tymczasem słowo „gender” nie drażni i nie straszy. A powinno! By to jednak zobaczyć, musimy zajrzeć do środka, odsłonić ukryte za brzmieniem znaczenia, jedno po drugim, dotrzeć w końcu do samego źródła, jakim jest właśnie ideologia. Nie światopogląd, nie zdrowy rozsądek i nie nauka, ale ideologia w czystej postaci i ciągle groźna. Ideologia, którą znamy i która wyrządziła w dziejach najwięcej zła. Tyle że dziś przybrała nową maskę. Maskę genderyzmu.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 23 stycznia 2014