Słyszymy nieraz pouczenia, żeby nie wtrącać się do polityki, że od polityki są fachowcy, natomiast zwyczajni ludzie niech uczciwie pracują i niech nie przeszkadzają politykom w ich trudnym zadaniu. „Za dużo u nas tej polityki" - słyszymy z różnych stron i wygląda na to, że słyszeć będziemy coraz częściej.
Ci, którzy tak mówią, albo nie rozumieją, co to jest polityka, albo mają Polaków za idiotów. Tu wróćmy do słowa greckiego, ponieważ słowo „idiota" po grecku oznacza człowieka, który żyje tylko życiem prywatnym i polityką się nie zajmuje. Normalny, dojrzały i odpowiedzialny człowiek musi mieć swój udział w życiu politycznym. Jeśli tego nie widzi, to znaczy, że coś z nim nie tak. Dlaczego? Dlatego, że polityka to nie tylko sprawowanie państwowych urzędów i cały ten blichtr sztucznie kreowany przez błysk fleszy i las mikrofonów, ale roztropna realizacja wspólnego dobra.
Do takiego określenia polityki wracać będziemy ciągle, aż do znudzenia: polityka to nie urząd, to roztropna realizacja wspólnego dobra. Każdy przytomny i dojrzały człowiek nie może siebie odcinać od wspólnego dobra, musi znaleźć sposoby uczestniczenia w tym dobru. Każdy poczuwający się do swojego związku z Polską i z narodem musi być politykiem, nie może dać sobie wmówić, że od polityki są tylko specjaliści, najlepiej należący do znanej nam już sekty. Nic podobnego, bowiem urzeczywistnianie, obrona dobra wspólnego dotyczy nas wszystkich. I każdy w takiej mierze, w jakiej potrafi, winien uprawiać politykę, czyli przyczyniać się do urzeczywistniania wspólnego dobra.
Z tego wynika, że aby być politykiem, nie trzeba koniecznie być urzędnikiem. Tak, bo branie udziału w życiu politycznym dokonuje się na wiele sposobów, bo na wiele sposobów każdy z nas może troszczyć się o dobro wspólne. W końcu państwo i naród potrzebują więcej niż zdolni są zaoferować nierzadko kompletnie zagubieni i skołowaceni posłowie.
A jest to szczególnie ważne w ustroju demokratycznym, w którym wynik głosowania bardzo często mija się z prawdą i realnym dobrem. Wówczas trzeba zająć się polityką, czyli trzeba zaprotestować przeciwko kłamstwu i złu, jeśli takowe jest legalizowane. Bo przecież zalegalizowane zło uderza w państwo i naród. Czy mamy więc pozostać milczący, czy mamy ulec sugestii dostojnie wypowiadanych słów: nie zajmujcie się polityką, zrobią to za was specjaliści? Niestety, polityką musimy się wszyscy zajmować, bo wszyscy odpowiedzialni jesteśmy za wspólne dobro, pomni wszakże przestrogi, jakiej w „Iliadzie" Atena udziela Achillesowi: „Nie ruszaj miecza, do krwi nie chciej się zapędzać, Lecz słów dla czci obrony możesz nie oszczędzać".
Nie możemy oszczędzać słów dla obrony czci polskiego narodu, dla obrony czci polskiej rodziny. A to jest polityka.
Od polityki odróżnić należy politykierstwo, z którym, niestety, często się spotykamy, głównie za sprawą mass mediów. Politykierstwo polega na przyjmowaniu za dobrą monetę różnych fałszywek, albo szczątkowych informacji, dotyczących poszczególnych osób lub spraw, a które wyrwane z kontekstu są niczym plewy rzucone wygłodniałym ptakom. I wtedy zaczyna się dziobanie i wypluwanie. Mało kto wie, o co właściwie chodzi, ale każdy ma wyrobione zdanie, za które gotów jest bohatersko oddać życie. Tutaj ludzka naiwność przekracza wszelkie rozumne granice, co z kolei ułatwia pracę różnym ideologom i manipulatorom: śmiejąc się w kułak, tumanią lud naiwny i bezbronny, adorujący z namaszczeniem różnego rodzaju „informatorów". A przecież jest jasne, że wiadomości nie spadają z nieba, lecz ktoś za czyjeś pieniądze, z czyjegoś ramienia wybiera, pomija i oświetla fakty na życzenie. Politykierstwo oparte na takich danych to co najmniej strata czasu, jeśli nie gorzej, jeśli nie poddanie się już pewnej manipulacji, która jest - co warto pamiętać - trucizną bezwonną.
Przed nami ciągle stoi wielka polityka, referenda, wybory, a gdy trzeba - protesty; ważne jest abyśmy umieli być mężni, wytrzymać napór zła, które teraz przerasta nasze siły. Ważne jest też, abyśmy nie ulegli kolejnej fali amnezji, bo choć śpiewamy, że dopóki Wisła płynie, to Polska nie zaginie, to jednak oby ta sama Wisła nie zamieniła się w rzekę, którą Grecy nazywali Letą. Leta kusiła i wabiła: napij się, napij, poczujesz ulgę, ale kto zaczerpnął choć odrobinę wody, ten zapominał o życiu i przechodził do świata umarłych. Obyśmy jako Polacy nie przeszli do świata umarłych, o których sami zapytamy: „Polacy? Był taki naród? Polska? A było takie państwo?".
Zwano Polskę Helladą Słowiańszczyzny, tak wielką kulturę Polacy stworzyli. Tylko o niej zapominają...
Piotr Jaroszyński
"Rozmyślania o mojej Ojczyźnie"