Zagrożenia, jakie ze sobą niesie legalizacja ideologii gender w postaci Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, są dobrze znane wszystkim, którzy mają choć odrobinę wyobraźni i zachowali prawość sumienia, a także nie żyją w schizofrenicznym rozdwojeniu moralnym, gdy inne zasady stosują do samych siebie i swoich najbliższych, a inne do obcych, inne kryteria przyjmują w życiu prywatnym, a inne w zawodowym. Taka schizofrenia moralna jest gorsza od jawnego zła. Niestety, pojawia się coraz częściej w środowiskach nominalnie katolickich, które dochodzą do władzy. Cywilizacja łacińska takiej schizofrenii nie akceptuje.
Warto zanalizować strategię, jaka została przyjęta przez rządzących w sprawie gender. Wiedzą, że ideologia ta napotyka na opór wielu środowisk, na czele z Episkopatem Polski. Jednak z punktu widzenia ścieżki legislacyjnej mają liczbową przewagę, bo protesty protestami, a ratyfikacja ratyfikacją, na tym etapie jedno nie koliduje z drugim. Ratyfikacja może być przeprowadzona do końca. I co dalej?
Otóż dalej może przez pewien czas nic w tej sprawie się nie dziać. Gender zalegalizowane i cisza, tak jak gdyby nic się nie stało. W ten sposób napięcie walki społeczeństwa przeciwko władzy w obronie własnych dzieci opadnie. Niektórzy zapomną zajęci innymi sprawami, zwłaszcza bytowymi, inni wyjadą w poszukiwaniu lepszego losu, jeszcze inni przestaną się tematem zajmować, ponieważ ich dzieci ukończą szkołę, a z kolei nowi młodzi rodzice nie będą świadomi zagrożeń, ponieważ miękka propaganda medialna osłabi ich czujność, a tematów zastępczych nie zabraknie. Więc istnieje poważne niebezpieczeństwo, że Konwencja przejdzie i będzie narzędziem nowego totalitaryzmu.
W takim stanie rzeczy bardzo ważne jest, aby w dalszym ciągu prowadzić akcję mającą na celu uświadamianie społeczeństwu stopnia zagrożenia, jakie niesie gender, włączając w to wszystkich polityków, a także sędziów, w tym sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Sędziowie ci nie muszą wszystkiego wiedzieć i rozumieć, a poza tym są ludźmi tak jak my, mają rodziny, mają dzieci lub wnuki, a to oznacza, że zagrożenia płynące z gender również ich dotyczą. Przede wszystkim zaś, jeśli są katolikami, powinni pamiętać o tym, że nie ma podwójnych standardów moralnych, lecz tylko jedne, uniwersalne, których zadaniem jest ochrona praw człowieka, w tym ochrona dzieci przed destrukcyjną demoralizacją gender. To musimy sędziom uświadamiać.
Jednym z kanałów umożliwiających nagłośnienie zagrożeń płynących z gender będą spotkania przedwyborcze, zarówno bezpośrednie, jak i medialne. Warto wówczas pytać kandydatów, co na ten temat wiedzą i jakie są ich zapatrywania. Przecież szkoły i szpitale pozostają w gestii samorządów, a to jest największe siedlisko gender. Warto w trakcie spotkań rozprowadzać ulotki, zakładając, że naprawdę wiedza społeczeństwa polskiego w tej materii jest ciągle zbyt mała.
Obecne władze umiejętnie stosują taktykę gry na czas, pewne rzeczy potrafią spowolnić, inne przyspieszyć. Teraz przyspieszają, żeby za jednym zamachem zalegalizować jak najwięcej szkodliwych dla naszego państwa i Narodu ustaw. Potem spowolnią, a dopiero potem tak naprawdę przejdą do ich realizacji. Trzeba więc już teraz robić wszystko, aby ratyfikację Konwencji zablokować, właśnie teraz, nie czekając na opinię Trybunału Konstytucyjnego, bo z tym naprawdę może być różnie.
Piotr Jaroszyński
NAsz Dziennik, 18 września 2014