Trwają ataki na rodzinę. Pojawiły się nawet plakaty, z których można wnioskować, że bardziej chory jest ich twórca niż ucharakteryzowane osoby. Patrząc uważniej na to, co się dzieje, dostrzec można szereg różnych działań antyrodzinnych. Wśród nich jest jedno szczególnie interesujące: oto nagłaśnia się, że rodzice ograniczają wolność dziecka. Bzdurny to zarzut, ale rozpatrzmy go bliżej.
Czym jest wolność? Jest to samostanowienie; mówimy, że ktoś jest wolny, bo może o sobie stanowić. A węzłowym punktem samostanowienia jest podejmowanie decyzji. Zasadniczo więc wszystko zależy od umiejętności podjęcia słusznej decyzji. Każdy, kto trochę już pożył, zdaje sobie sprawę, że podjęcie decyzji, i to słusznej, nie jest prostą rzeczą. Zależy i od przytomności umysłu, i od prawości woli, i od umiejętności panowania nad uczuciami, a wreszcie - od doświadczenia; trzeba się przecież nie raz sparzyć, żeby decyzji nie podejmować zbyt pochopnie.
Jeśli teraz pomyślimy o wolności dzieci, pojętej nie jako zachcianki czy brak ograniczeń, ale właśnie jako umiejętność samostanowienia, czyli podejmowania słusznej decyzji, to dojdziemy do wniosku, że dziecku wiele brakuje do takiej umiejętności, że ono się jej długie lata musi uczyć, a więc musi być wychowywane.
Rola rodziców w procesie wychowania jest niezastąpiona, ponieważ rodzice i dzieci znają się jak nikt; łączy ich i krew, i dom, i tradycja. I choć potrzebny jest również nauczyciel, potrzebny jest ksiądz, bo rodzice przecież na wszystkim się nie znają, to zasadnicza inicjatywa wychodzi zawsze od rodziców. Dziecko zanim dojrzeje do rozumienia, zanim zdobędzie odpowiednie doświadczenie, musi żyć, a żyjąc, musi wybierać. Kogo ma pytać, jeśli nie przede wszystkim rodziców? To rodzice są tym najbliższym autorytetem, do którego zwraca się dziecko. To jest normalne i tego uczy nasza polska tradycja. Jeżeli zaś próbuje się przeciwstawiać autorytet rodziców wolności dziecka, to jest to działanie albo kogoś nieodpowiedzialnego, albo po prostu złodzieja, który chce wykraść dziecko rodzicom. I nie ma w tym przesady.
Okazuje się, że wielu złodziei ciągle czyha na nasze dzieci. Takim złodziejem było państwo nazistowskie, złodziejem było też państwo socjalistyczne; oba te państwa kradły dzieci właściwie tuż po urodzeniu. Ale złodziejami są też dzisiejsi ideologowie nowego raju na ziemi, którzy kradną dzieci w imię fałszywie pojętej wolności, którzy prowadzą do spustoszenia domów, którzy samostanowieniem nazywają samounicestwienie; bo o tym ostatnim świadczą fakty z życia codziennego: młodzi chłopcy w kwiecie wieku leżący zamroczeni na ulicy albo dziewczyny czekające na tak zwaną okazję przy jednej z międzynarodowych tras. To już nie jest wolność. To jest upadek.
Warto pamiętać, że rodzice mają budzić w dziecku autorytet królewski, a nie despotyczny. Uda się im to wtedy, gdy przemawiać przez nich będzie miłość i mądrość, a nie egoizm i krótkowzroczność. Z tego wynika, że rodzice również muszą się uczyć, jak być autorytetem dla ich własnego dziecka, bo tylko wtedy z dziecka wyrośnie ktoś, kto będzie umiał o sobie stanowić. Dziecko w sposób naturalny odnosi się do rodziców z zaufaniem, szuka u nich potwierdzenia swoich zachowań, a rodzice tego zaufania zawieść nie mogą. Jeden ze starożytnych autorów, Pseudo-Arystoteles, przed ponad dwoma tysiącami lat stwierdził, że w człowieku rodzi się bojaźń względem kogoś, do kogo odnosi się z wrogością i nienawiścią, bo jest dla niego tyranem; natomiast prawdziwym autorytetem jest dla człowieka ktoś, kogo się wprawdzie lęka, ale do kogo odnosi się z uszanowaniem i skromnością. Właśnie w ten drugi sposób odnoszą się poczciwi synowie do swych ojców. Niestety, współcześni przeciwnicy rodziny na ogół znają tylko tyranię, nie wiedzą natomiast, czym jest prawdziwy autorytet i dzięki czemu człowiek zdobywa należny mu szacunek.
Jako rodzice musimy więc bardzo uważać na różnego rodzaju „specjalistów", którzy pod płaszczykiem postępu, nowoczesności czy pseudonaukowych teorii wykradają dzieci, by uczynić z nich narkomanów, słabeuszy, członków rozmaitych sekt. Tym, co najskuteczniej może zatrzymać taki proces, jest zdrowy i odpowiedzialny wpływ rodziców, ich autorytet. Bez niego dzieci wcześniej czy później staną się niczyje. Jako rodzice dbajmy więc o własny autorytet i dla dobra dzieci uczmy je szacunku dla nas.
Piotr Jaroszyński
"Jasnogórska droga do Europy"