To prowokacja w ubeckim, stalinowskim stylu – tak prof. Piotr Jaroszyński ocenia list z groźbami, jaki został wysłany do przewodniczącego KRRiT Jana Dworaka i członka Rady Krzysztofa Lufta. Profesor Jaroszyński nie ma wątpliwości, że autorom chodzi o skompromitowanie Telewizji Trwam.
W liście nadanym w poniedziałek w jednym z urzędów pocztowych w Warszawie zagrożono Janowi Dworakowi i Krzysztofowi Luftowi śmiercią, jeśli KRRiT nie przyzna Telewizji Trwam miejsca na cyfrowym multipleksie. Do przesyłki dołączono sznurek i dwa czarne paski z napisem „śmierć wrogom ojczyzny”.
Z listu wynika, że stoi za nim „Wolność i Niezawisłość” – organizacja, która od 1945 r. walczyła z komunistycznymi władzami. Teraz autorzy listu grożą, że w razie odrzucenia wniosku Telewizji Trwam wyślą przeciwko dwóm członkom KRRiT „pluton egzekucyjny”. Rzecznik KRRiT Katarzyna Twardowska poinformowała, że wczoraj Rada planowała złożyć do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
– To prowokacja w ubeckim, stalinowskim stylu – ocenia prof. Piotr Jaroszyński, filozof, wykładowca Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Zauważa, że ta prowokacja przypomina ostatnią akcję skierowaną przeciwko europosłance SLD Joannie Senyszyn – tu również „nieznani sprawcy” namalowali na ścianie budynku, gdzie mieści się jej biuro, napis „śmierć wrogom ojczyzny”.
Nasz rozmówca podkreśla, że z prowokacją nie ma nic wspólnego Telewizja Trwam ani ludzie broniący katolickiej stacji. Wręcz przeciwnie, jej celem jest zaszkodzenie telewizji, wytworzenie wokół niej „złego klimatu”, aby nie dostała miejsca na cyfrowym multipleksie. Ludzie stający w obronie Telewizji Trwam mają inne metody bronienia swoich praw.
– My działamy jawnie. Podpisujemy swoimi imionami i nazwiskami listy protestacyjne przeciwko dyskryminacji Telewizji Trwam, które są wysyłane do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Organizujemy marsze, pikiety. Nikt nie robi niczego w ukryciu – argumentuje Piotr Jaroszyński. – To, co teraz zostało zrobione, nie mieści się ani w naszym stylu działania, ani w normach etyki katolickiej – podsumowuje prof. Jaroszyński.
Profesor Krystyna Pawłowicz, posłanka PiS, uważa, że ta prowokacyjna akcja ma zapewne równoważyć słowa słusznej krytyki, jakie padają pod adresem KRRiT. – Ma to wywołać współczucie wobec członków rady. Ale moje współczucie budzi 2,5 mln ludzi, których prawa są ignorowane – stwierdza Krystyna Pawłowicz.
– Ten list ma po prostu „przykryć” dyskusje wokół działań Rady, w tym również postępowanie w sprawie postawienia członków KRRiT przed Trybunałem Stanu – dodaje.