Na świat przychodzimy w rodzinie, na niewielkim skrawku ziemi. Początkowo nasz świat to rodzice i dziecięcy pokój. Później z wolna ten świat poszerza się o dom, ulicę, pole, wioskę lub miasto. Obok rodziców pojawiają się dziadkowie i krewni, a także znajomi rodziców, sąsiedzi, przechodnie. Wszystko dzieje się tu i teraz, przeszłość bardzo szybko odchodzi, przyszłość jest bardzo blisko. Gdy jesteśmy mali, takie słowa jak „ojczyzna", „naród" brzmią abstrakcyjnie; trudno je zrozumieć, a jeszcze trudniej uczuciowo przeżywać, utożsamiając się z własną ojczyzną i z własnym narodem. Słowa te zawierają odniesienie do przestrzeni, którą trudno nam ogarnąć, oraz do czasu, którego nie umiemy przeniknąć. Trzeba się długo uczyć i wiele doświadczyć, by zaczęły do nas przemawiać.
Ojczyzna: jaka to przestrzeń? Naród: jaki to czas? Na pytania te nie jest wcale łatwo odpowiedzieć. Łatwiej zanalizować proces powstawania i kształtowania się granic państwa, niż wyśledzić moment narodzin ojczyzny. W roku 966 istniało już państwo Polskie, które miało swoje granice, swego władcę, Mieszka, i swoje ludy: Polan, Wiślan, Ślęzan, Sieradzan, Łęczycan, Kujawian, Pomorzan. Ale nie było jeszcze ojczyzny i nie było narodu polskiego; one dopiero się tworzyły, przez wieki.
Budowanie ojczyzny i narodu dokonuje się w czasie, który obejmuje nie tylko teraźniejszość i przyszłość, ale również przeszłość. Właśnie od przeszłości zależy, jaka będzie przyszłość, a więc w którym kierunku cywilizacyjnym dana społeczność będzie się rozwijać. Polska przyjmując w roku 966 chrześcijaństwo, nałożyła na własną stosunkowo ubogą kulturowo przeszłość słowiańską przeszłość starszą od słowiańszczyzny. Była to przeszłość chrześcijańskiego antyku i średniowiecza, antycznego Rzymu i starożytnej Grecji. Zanurzona głęboko w dziedzictwo będące owocem pracy i geniuszu innych ludów, przyjęła je i przetworzyła we własną kulturę. I właśnie dopiero ta kultura sprawiła, że pojęcie ojczyzny i narodu nabrały wyrazistych i swoistych kształtów, które nie tylko się rozumie, ale głęboko odczuwa i z nimi utożsamia.
Przed ponad tysiącem lat zostaliśmy ochrzczeni. Gdy używam formy pierwszej osoby liczby mnogiej — „zostaliśmy", to w ten sposób identyfikuję się z tymi, którzy żyli przede mną, chociaż moje wyobrażenie fizyczne tych ludzi jest zupełnie zamglone. Utożsamiam się z nimi bardziej duchowo niż fizycznie. Chcę się utożsamiać. Zostaliśmy więc ochrzczeni. Chrzest był nie tylko pokropieniem wodą święconą, nie tylko sakramentem, który zmywał z nas winę pierwszych rodziców, ale był również zanurzeniem w tradycję starszą od Kościoła. „... kiedy Kościół styka się po raz pierwszy z wielkim kulturami, nie może wyrzec się tego, co zyskał dzięki inkulturacji w myśli grecko-łacińskiej" - powie papież 50. Ponieważ zyskał Kościół, zyskaliśmy i my, Polanie, Wiślanie, Ślężanie..., a później Litwini, Białorusini, Rusini.
Gdy w basenie Morza Śródziemnego pojawił się Kościół, zastał wysoko rozwiniętą kulturę rzymską i hellenistyczną, które z kolei czerpały swoje soki z kultury greckiej, choć Grecja w sensie politycznym od ponad trzech wieków traciła już na znaczeniu. Ale kultura była silniejsza od polityki. Rzymianie przejęli szereg greckich idei, „oto z Grecji zaczęły płynąć do naszego miasta owe sławne nauki i sztuki, a płynęły nie jakimś tam wąskim strumykiem, lecz szeroko rozlaną rzeką" 51, przyznawał sam Cyceron, Rzymianin nad Rzymianami. Poprzez Rzym stały się one własnością chrześcijaństwa i dalej — narodów, które już w średniowieczu zaczęły wyłaniać się na arenie dziejów Europy i gdy coraz bardziej krystalizowały się ich ojczyzny. Wśród tych narodów znaleźli się Polacy.
Narody te od Grecji nauczyły się, czym jest ojczyzna, nie tylko w jej wymiarze politycznym i materialnym, ale nade wszystko duchowym. Bo dla Greków ich miasta-państwa i ziemia, na której leżały, miały swoje głębsze duchowe znaczenie. Dopiero wówczas wykształca się pojęcie ojczyzny.
Ojczyzna to ojciec i matka, małżeństwo, mąż i żona, rodzice i dzieci; ojczyzna jest więc najpierw w rodzinnym domu i rodzinnej ziemi.
Było to tak dawno — minęło 400 lat od czasu wydarzeń opiewanych przez Homera, gdy Troja broniła się przed Achajami (1200 lat przed Chr.). A przecież nawet dziś, gdy czytamy na głos to, co miał nam do powiedzenia o rodzinie i ojczyźnie nauczyciel Hellady i całego świata zachodniego, budzi to nasz zachwyt i dziwną, bo intelektualną czułość. Ojczyzna to także małżeństwo. Ale jakie? By odpowiedzieć na to pytanie, sięgnijmy po Odyseję. Jej tytułowy bohater znajdując się na nieznanej sobie wyspie tak mówi do nie lękającej się przybysza Nauzyki, córki króla Feaków:
„Wskaż mi drogę do miasta, okryj nagie ciało
Choćby płachtą z bielizny, i to by się zdało!
A bogi cię najmilszą opatrzą nagrodą;
Dadząć męża i domek, przenajświętszą zgodą
Pobłogosławią. Skarb to najcenniejszy w świecie,
Gdy małżonka z małżonką zgodna miłość splecie,
Duch jeden włada domem; wróg na to się krzywi,
Cieszą druhy — a oni nad wszystkich szczęśliwi."
(Odyseja, VI, 179-187)52
Małżeństwo, oparte na miłości, jest najmilszym i najcenniejszym darem bogów; ono daje szczęście, którym cieszą się również bliscy i przyjaciele, jest natomiast solą w oku dla nieprzyjaciół. Prawdziwe małżeństwo ma wymiar duchowy, który promienieje na cały dom. Taką myślą dzieli się zabłąkany wędrowiec z niewiastą, którą pierwszy raz widzi na oczy. A ona odpowiada: „Widno, żeś człek niepodły ani miałka głowa." Nauzyka szybko zorientowała się, że ma do czynienia nie z byle kim, choć podróżny smutny na zewnątrz przedstawia sobą widok.
Jak przedziwnym echem rozbrzmiewa fragment tego dialogu powtórzony ponad 1000 lat później w starożytnym Rzymie, gdy Petroniusz, wysoko postawiony arystokrata, spotyka po raz pierwszy Ligię (Kallinę), słowiańską zakładniczkę, choć córkę królewską (może z terenów przyszłej Polski?). Z jakim przejęciem czytamy dziś ów fragment Quo vadis 53. Czas kurczy się do jednej minuty, trwa tyle, ile potrzeba na przeczytanie wiersza lub kilku linijek tej prozy.
Małżeństwo opiera się na kontakcie osobistym, wyjątkowym, niepowtarzalnym i nieporównywalnym. Nimfa Kalipso była piękna i nieśmiertelna, chciała obdarzyć nieśmiertelnością Odysa, byle tylko z nią pozostał i nie wracał do żony. Kalipso wie, że jest piękniejsza i młodsza od Penelopy, wie o tym również Odys, a jednak...
„Uśmierz gniew — rzekł - o nimfo!
Jażbym to nie wiedział, Że między
Penelopą a tobą jest przedział?
Że się równać nie może z twym wzrostem, urodą?
Prosta to śmiertelniczka, a tyś wiecznie młodą!
Mimo to tęsknię do niej, tęsknię coraz więcej,
Aby się dnia powrotu doczekać najprędzej;"
(Odyseja, V, 216-221)
Wobec prawdziwej miłości kryteria obiektywne schodzą na plan dalszy, stają się drugorzędne. Odys tęskni do swojej żony.
A żona jest również matką. Podczas długiej nieobecności męża, wyrasta u jej boku syn. Niepewność powrotu Odyseusza spod Troi sprawia, że przy Penelopie kręcą się zalotnicy. Jeden z nich zwraca się zniecierpliwiony do Telemacha: „... wyszlij precz matkę!" (Odyseja, I I , 116). A na to Telemach odpowiada długą tyradą:
„Matkę wygnać to w mojej nie mieści się głowie,
Wygnać dawczynię życia, co mię wykarmiła —
Czy tam ojciec mój żyje, czy go śmierć zabiła.
Trudno mi także spłacić Ikariowi wiano,
Gdybym tak samowolnie wygnał ukochaną.
Oj, dałby mi on za to! A gorzej demony
Pomściłyby się, jeśli klątwa wypędzonej
Wezwie Erynny; ludzie by mną pogardzali!
Nigdy syn z domu swego matki nie oddali.
A jeśli wam ta mowa moja serce bodzie,
To precz z dworu! Na innej osiąść wam gospodzie,
Gdziebyście swój lub cudzy zjadali dobytek.
Lecz jeśli na tym rozkosz wasza i pożytek,
Żeby mi nie zostawić w domu kęsa chleba,
To i mnie zjedzcie! Zaklnę nieśmiertelne nieba!
A wtedy Zeus te psoty równym spłaci płatem
I wszyscy gardło dacie na miejscu tu, na tern."
(Odyseja, I I , 134-150)
Jak wiele myśli zawartych jest w tym jednym fragmencie, jak wiele argumentów: matka daje życie; syn jest za nią odpowiedzialny przed dziadkiem, czyli jej ojcem; za zły czyn sumienie nie dałoby mu spokoju, a otoczenie patrzyłoby na złoczyńcę z pogardą. Koniec końców, Zeus dopilnuje, aby sprawiedliwości stało się zadość, jeśli syn doznałby szkody stając w obronie matki. Telemach rzuca na szalę własne życie, ale się nie zhańbi. „Nigdy syn z domu swego matki nie oddali."
Aby dzieci dojrzały do człowieczeństwa, potrzebne jest wychowanie. Nawet dzieci wyjątkowe, takie, które Grecy nazywali potomkami bogów, też potrzebowały wychowania. Achilles, syn Peleusa i Tetydy, miał wychowawcę - Fejniksa. Ten przypomniał Achillesowi lata dziecięctwa:
„Mnie ojciec twój powierzył młode lata twoje,
Kiedy cię za Atrydem wysyłał na boje.
Nie znałeś jeszcze ani trudnej Marsa sprawy,
Ani sztuki mówienia, z której tyle sławy.
Chciał więc twą niedojrzałość przez mnie prowadzić,
Byś umiał dzielnie walczyć i rozsądnie radzić."
(Iliada, IX, 449-454)54
W tych słowach streszcza się grecki ideał wychowania: być mówcą słów i sprawcą czynów 33. Jest to ideał szlachecki, wręcz arystokratyczny, ale równocześnie ideał ten musi być celem wychowania każdego człowieka, który nie umiejąc mówić i działać, pozostaje bezrozumny i bezsłowny jak... dziecko 56. Za dobre wychowanie należy się później rodzicom wdzięczność 57.
Taki był świat Odyseusza, który po dziesięciu latach wojny pod Troją, wracał do domu przez następne dziesięć lat, do Itaki, do Ojczyzny. Nie mogły go od tego zamiaru powstrzymać ani trudności, czy wręcz śmiertelne niebezpieczeństwa, ani czas i niepewność, ani uroda i czar nimf lub piękno nieznanych zakątków. „I byle dym itacki ujrzeć choć z daleka, / Już by umarł bez żalu!" 58.
Miłość do ojczyzny jest bezwzględna i święta:
„Mieszkam zaś na Itace jasnej [...]
Skała to, lecz młodzieży dostarcza ognistej.
Nie znam też nic milszego nad ten kąt ojczysty.
Mogła długo mię trzymać Kalipso bogini
W grocie swej, chcąc, bym brał ją, mężem został przy niej;
Mogła ajejska Kirka przez chytrość i czary
Pod małżeńskie w swym zamku ciągnąć mię kotary,
Lecz gra się nie udała — byłem nieugięty.
Ojczyzna, ojciec, matka — skarb wielki i święty
Takim nawet, co mają włości i dostatki
W obcej ziemi, daleko od ojca i matki."
(Odyseja, IX, 21, 27-36)
Ojczyzna jest najdroższa, nawet jeśli jej ziemia jest uboga; ojczyzna to rodacy, którzy tam żyjaj ojczyzna to ojciec i matka; ojczyzna to skarb wielki i święty. Tak mówił Odyseusz do Alkinoosa, króla Feaków, ojca Nauzyki — tej samej, przed którą wcześniej sławił piękno małżeństwa. Dlatego Odys wraca, w sposób całkiem świadomy, od takiego postanowienia nie odciągną go ani trudności, ani powaby nimf. Może natomiast odciągnąć... trucizna.
Gdy niebezpieczeństwom Odyseusz stawia odważnie czoła, gdy na pokusy boginek odpowiada łagodną perswazją, to wobec prób zastosowania trucizny działa szybko i zdecydowanie.
Motyw trucizny pojawia się w Odysei dwukrotnie. Pierwszy raz ma to miejsce w sytuacji, gdy po osiągnięciu ziemi Lotofagów, trzech towarzyszy podróży zostaje wysłanych w głąb lądu. Tam zostają oni na pozór gościnnie przyjęci przez gospodarzy, okazuje się bowiem, że poczęstowano ich ziołami Lotosu, które sprawiły, że towarzysze Odyseusza zapomnieli o celu wyprawy i nie chcieli dalej już płynąć. Ten rozkazał ich złapać, spętać, sprowadzić siłą na okręty i przykuć do ław. Zapomnieć o ojczyźnie może tylko człowiek przytruty, który stracił pamięć, perswazja nic tu nie pomoże. Ale też nie można go pozostawić własnemu losowi, trzeba go zabrać na statek, aż ochłonie i podziękuje swemu dobroczyńcy. Jeśli pozostanie na wyspie, statek odpłynie, droga powrotu będzie odcięta.
Druga przygoda jest jeszcze bardziej plastyczna. Rzecz dzieje się na zamku nimfy o imieniu Kirke. Znowu uczta, i znowu trujące zioła, tym razem dosypane do wina, by o ojczyźnie [patridos]
„... zapomnieli zgoła.
Więc gdy zjedli, wypili, Kirka ich dotyka
Różdżką i do świńskiego zapędza karmnika.
Bowiem łby ich, szczecina, kwiczenie, kształt cały
Były świńskie, li człecze mózgi im zostały.
Smutnie w chlewach leżącym rzuciła bogini
Żołądź, bukiew, derenie — zwykły karm dla świni."
(Odyseja, X, 244-250)
Trucizna sprawiła, że Itakijczycy nie tylko zapomnieli o ojczyźnie, ale ta utrata pamięci o niej (w domyśle też starań o nią!) zasymbolizowana została przemianą człowieka w godne pogardy zwierzę zarówno pod względem wyglądu, jak i zachowania (zamiast ludzkiej mowy z gardeł odczłowieczonych postaci dobywał się świński kwik). Wrażenie musiało być straszne, skoro Euryloch, jedyny z grupy wysłanej do nimfy, który nie wziął udziału w uczcie, długo nie mógł wydobyć z siebie głosu, aby powiedzieć o wszystkim Odysowi. „Lecz i słowa wybełtać nie mógł, mimo chęci, / Taki ból gardło ścisnął; łza tylko się kręci / W oczach mu, co świadczyłoby o mocy cierpienia." (Odyseja, X, 253-256)
Odyseusz zachował przytomność umysłu, nie zapomniał o towarzyszach. O pomoc wszakże zwrócił się do boga czując, że to przekracza jego siły. Antidotum na truciznę pomógł mu znaleźć bóg, Hermes. Odyseusz udał się do Kirke jak gdyby nigdy nic, pozwolił się poczęstować, po chwili czarownica ze zdumieniem spostrzegła, że jej zioła nie działają. Wtedy Odyseusz w poczuciu własnej siły zażądał, aby uwolniła więźniów:
„Rzekłem, a ona z różdżką czarnoksięską w dłoni
Wyszła, pootwierała chlewy i wygoni
Dziewięcioletnie wieprze z każdego karmniku,
Druhy moje; ci Kirkę obiegli śród kwiku,
Ona zaś do każdego, tak jak stali kołem,
Poszła i czarodziejskim wraz dotknęła ziołem.
Zaraz szkaradnej szczeci zbyły się ich ciała;
Skutek onych uroków, jakie im zadała.
Znów ludźmi są jak pierwej, tylko odmłodnieli,
urośli i na twarzach dziwnie wypięknieli."
(Odyseja, X, 397-406)
Przywrócona pamięć o ojczyźnie nie tylko sprawiła, że towarzysze Odyseusza odzyskali kształty ludzkie, ale stali się młodsi i piękniejsi. Ojczyzna ludzi uczłowiecza, odmładza, wzmacnia...
Czy można się dziwić, że Homer był nauczycielem Hellady, a Hellada nauczycielką dla innych narodów? Najgłębsze pojęcie ojczyzny wykształciło się w Grecji, nabrało cech uniwersalnych, takich, dzięki którym różne ludy, które znalazły się pod wpływem kultury greckiej, mogły inaczej spojrzeć na własne ojczyzny, jako na źródło duchowej siły, która poprzez ziemię, pejzaż, rodzinę i lud sprawia, że człowiek odnajduje samego siebie w swych najgłębszych, ale i najszlachetniejszych przeżyciach.
Powroty do Grecji są życiodajne. Dlatego i dziś potrzebujemy odniesienia do antycznej Grecji, choć już jej nie ma, aby ujrzeć w pełnym blasku własną ojczyznę, która jest i która ma być.
Piotr Jaroszyński
"Europa bez Ojczyzn"