W zamieci spraw małych, lecz rozdmuchanych, wśród hałaśliwych ludzi, o których pamięć rychło zaginie, mają miejsce wydarzenia, które przykuwają uwagę swoją stateczną wielkością. Takim wydarzeniem było przemówienie Ojca Świętego wygłoszone w Rzymie w Instytucie Polskim (2001).Jan Paweł II po raz kolejny (poprzednio choćby w samym tytule Przekroczyć próg nadziei) wrócił do Norwida. Tym razem jednak całe wystąpienie poświęcone było ostatniemu z naszych XIX-wiecznych wieszczów.
Uderzający był sam wymiar spotkania. Kto żyje myślą, dla tego słowo, zwłaszcza słowo zapisane, posiada przecudowną moc ukrywania skarbów duchowych, a więc takich, które są strawą dla najwyższej, ale i najdelikatniejszej strony naszego człowieczeństwa. Otwieramy dzieło, zaczynamy czytać i następuje olśnienie. I nie ma znaczenia, czy słowa te zostały zapisane wczoraj, przed rokiem, czy przed wiekami. Olśnienie jest wiecznie świeże. Wiecznie młoda jest bliskość ducha. Ona sprawia, że człowiek, który żyje wewnętrzną uczciwością, nie będzie nigdy samotny, choć na zewnątrz wygląda na samotnika. Lęk przed samotnością jest przepotężny i trzeba nie lada męstwa, aby nie poddać się presji czasów, otoczenia, mody.
Norwid z latami zapadał się w zapomnienie. Nie jest tym samym: mieć coś do powiedzenia i wiedzieć, że to ma głęboki sens. Zazwyczaj człowiek szuka potwierdzenia na zewnątrz, wśród publiczności czy uznanych autorytetów. Ale może się zdarzyć, że środowisko jest obce albo wręcz jałowe. I co wtedy? Jak utrzymać niewzruszenie obrany kierunek? A jednak Norwid do końca trzymał ster swojego ideowego przesłania, trzymał tak mocno, że choć ziemski wymiar jego życia rozbił o zbiorową mogiłę, tak iż nawet szczątków nie można odnaleźć, to przecież duchem wzniósł się ponad doczesność i to tak wysoko, że do my- śli jego oficjalnie nawiązuje głowa Kościoła. Nie tylko nawiązuje, ale oddaje hołd, uznając w Nim jednego z największych poetów i myślicieli chrześcijańskiej Europy. Uderzające jest to spotkanie samotnika z osobą chyba najbardziej wtedy znaną w świecie, Cypriana Kamila Norwida z Janem Pawłem II.
Uderzające jest również, że Norwid był pisarzem, który trafiał ze swoim przesłaniem do wrażliwego czytelnika w różnych okresach życia i w różnych warunkach kulturowych czy politycznych. Papież przyznaje, jak wiele nadziei wlewał w Niego Norwid zarówno w czasach niemieckiej okupacji, jak i komunistycznego totalitaryzmu. A i chyba postać ta musiała być wyjątkowo bliska w innej porze lat i w innym już wieku, nie mówiąc o piastowanej funkcji.
Aby odnaleźć blask kultury polskiej i wielkość postaci, musimy jakże często wracać do przeszłości. Rzecz charakterystyczna, ci ludzie zanurzeni w naszą kulturę i w nasze dzieje, mocno mówili o nadziei i o przyszłości. Ten powrót w przeszłość nie jest ucieczką od teraźniejszości, nie jest lękiem przed przyszłością, jest szukaniem mocniejszego oparcia, aby nie poddać się przeciwnościom, aby dostrzec siłę po stronie ideałów.
Jakże gorzkie, ale i oczyszczające są słowa skierowane pod adresem Polaków. Nie dlatego, by czerpać przyjemność z krytyki lub w celu pomniejszenia narodu, ale właśnie jako upomnienie i przypomnienie tej miary wielkości, której nie możemy stracić z oczu, aby człowieczeństwo w nas nie skarlało... I te słowa o Ojczyźnie, gdzie najmilej jest umrzeć.
Dziś coraz mniej jest tekstów, do których człowiek wraca, nosi je w sobie, a one dojrzewają. Ojciec Święty ukazał Norwida dotykając dramatu naszego narodu, który zaczyna kompletnie się gubić. Ze skarbca naszej kultury przywoływane są więc postacie na miarę nie tylko Polski, ale świata. Aby one nas otrzeźwiły, zmusiły do myślenia, do zastanowienia się nad tym, kim jesteśmy jako Polacy i jako ludzie. Polak nie może być pozbawiony najgłębszego wymiaru człowieczeństwa, jego narodowość nie może być budowana z tektury. Polak musi umieć tworzyć naród pojęty jako społeczność.
W jednym z listów Norwid pisał: „Oto jest społeczność polska! – społeczność narodu, który nie zaprzeczam, iż o tyle jako patriotyzm wielki jest, o ile jako społeczność jest żaden. Wszystko, co patriotyzmu i historycznego dotyczy uczucia, tak wielkie i wielmożne jest w narodzie tym, iż zaiste, że kapelusz zdejmam przed ulicznikiem warszawskim – ale – ale wszystko to, czego nie od patriotyzmu, czego nie od narodowego, ale czego od społecznego uczucia wymaga się, to jest tak początkujące, małe i prawie nikczemne, że strach wspominać o tym! ... Polska jest ostatnie na globie społeczeństwo, a pierwszy na planecie naród” (List do Michaliny z Dziekońskich Zaleskiej, 14.11.1862).
Minęło ponad 160 lat a diagnoza ta: piękny naród – żadne społeczeństwo, aż bije po oczach swoją trafnością. Nie możemy ruszyć z miejsca.
Ojciec Święty na zakończenie swego wystąpienia apelował, aby „w jego prace wchodzili Polacy”. Jest to zachęta nie tylko do obcowania z dziełami Norwida, ale również do nadawania oryginalnego, ludzkiego piętna wszystkiemu, co się robi.
Rodzi się pytanie i nadzieja, może w ten sposób ruszymy wreszcie z martwego punktu historii?
Jan XXIII i Polska
Dziewięć lat temu (2014) zostali kanonizowani dwaj papieże: Jan Paweł II i Jan XXIII. Angelo Roncalli zasiadał na Stolicy Piotrowej w latach 1958-1963. Warto przypomnieć o szczególnym sentymencie, jakim papież Jan XXIII darzył Polskę. A wszystko zaczęło się w czasach dzieciństwa i trwało przez całe życie.
Papież bowiem lubił powracać do motywów polskich, zwłaszcza w rozmowach z polskimi biskupami, a w szczególności z prymasem, ks. kardynałem Stefanem Wyszyńskim. A było to tak: „W rodzinnym domu papieża, w małej wioseczce włoskiej Sotto il Monte, żyła staruszka, która zetknęła się z Polską. Przez nią to mały chłopiec, późniejszy papież, zapoznał się z Jasną Górą, jak również z twórczością literacką Henryka Sienkiewicza, o czym wiele razy z upodobaniem mówił. Może tym kierowany, przybył przed wojną na Jasną Górę i pozostawił w księgach swój podpis, który do dzisiaj można tam czytać. Żywiąc głęboką cześć dla Matki Bożej Jasnogórskiej, Ojciec Święty Jan XXIII oddał Sobór pod Jej szczególną opiekę”. Tak w wielkim skrócie przypomniał polskie akcenty w życiu papieża Jana XXIII ks. prymas Stefan Wyszyński (Pokój i przebaczenie, 19.12.1965).
Były to akcenty znaczące. Najpierw jest to postać starszej kobiety; musiała ona otrzeć się o porozbiorową gehennę Polaków, którzy walcząc o wolność ojczyzny, dotarli aż do Italii, stając się symbolem bohaterstwa w ogóle, walki o wolność człowieka i narodów. Od żołnierzy polskich droga biegła na Jasną Górę, bo tam Królowa Polski czuwała nad zniewolonym narodem. A wreszcie twórczość pisarza o renomie światowej, który nie tylko otrzymał Nagrodę Nobla i był znany koneserom literatury, ale również, jak widać, docierał nawet pod strzechy w różnych krajach, w tym także do malutkiej wioski w Lombardii.
Sprawa polska była na przełomie XIX i XX wieku sprawą, która bliska była czułym na sprawiedliwość sercom mieszkańców wielu państw. Jan XXIII znał twórczość Sienkiewicza. Czyż to nie jest budujące? Jan XXIII, choć jeszcze nie jako papież, osobiście modlił się przed wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej. Czyż to nie jest cudowne? A potwierdzeniem tej czci jest zwrot, który obiegł wówczas cały świat, gdy papież otwierając sesję przygotowawczą do Soboru, powiedział: Madonna Nera mia carissima... – Czarna Madonna jest mi najdroższa od dziecięcych lat.
Nic więc dziwnego, że Angelo Giuseppe Roncalli, już jako papież potrafił rozpoznać i docenić rolę i specyfikę Kościoła w Polsce, zarówno w naszych dziejach, jak i wtedy, gdy rządzili nią komuniści. Dzięki temu Prymas Tysiąclecia miał jakby ułatwione zadanie, ponieważ czuł potężne wsparcie papieża dla podejmowanych przez siebie inicjatyw i decyzji w konkretnych realiach systemu, którego celem było przecież całkowite pokonanie i zniszczenie Kościoła.
Dramatyzm tej walki oddaje symbolicznie napis, jaki znajduje się nad drzwiami bazyliki archikatedralnej św. Jana w Warszawie. Są to tylko dwa słowa, ale jakże mocne: Propugnaculum Fidei – Szaniec wiary. Ks. prymas wyjaśniał: „Taką nazwę nadał Jan XXIII naszej archikatedrze, podnosząc ją do godności bazyliki. I słusznie! Nie tylko dlatego, że przez jej prezbiterium i nawę główną szedł front powstańczy, że walczono w niej o wolność Polski i ducha polskiego, dając świadectwo umiłowania wolności ducha. Nie tylko dlatego! Jest jeszcze coś więcej. Tam, w tym «Szańcu wiary» mamy wzór człowieka: Ecce homo” (Czekamy na człowieka! 25.09.1961).
Jakże głębokie wyczucie dziejów i sensu istnienia naszego narodu skupia się właśnie w tym miejscu, które papież Jan XXIII, Święty, opatrzył takim napisem: Szaniec wiary, napisem, który obejmuje nie tylko katedrę św. Jana, ale całą stolicę, całą Polskę, wytyczając nasze drogi ku przyszłości.
Kanonizacja dwóch wielkich papieży: Jana XXIII i Jana Pawła II była wydarzeniem ważnym dla całego świata, ponieważ obaj papieże bardzo wyraźnie i zdecydowanie bronili podstawowych praw człowieka, praw narodów i praw Kościoła na forum międzynarodowym. Jako Polacy musimy być na to szczególnie czuli, by prawidłowo odczytać znaki czasu, które nas dotyczą, i które są dla nas drogowskazem. Dla nas, to znaczy dla Polaków w kraju i na całym świecie.
prof. dr hab. Piotr Jaroszyński
Magazyn Polski, nr 10, październik 2023