Z prof. dr. hab. Piotrem Jaroszyńskim, kierownikiem Katedry Filozofii Kultury KUL, wykładowcą WSKSiM w Toruniu, rozmawia Maria Karaś.
"Rzeczpospolita" opublikowała artykuł dotyczący Ryszarda C., zabójcy Marka Rosiaka, pod tytułem "Mam raka i wszystko mi jedno". Autorzy tekstu piszą w nim m.in. o Ryszardzie C. jak o celebrycie. To właściwy sposób, by pisać o zabójcy?
- Za każdym człowiekiem ciągnie się jakaś historia jego życia, w której nie brak momentów trudnych, smutnych, a może i tragicznych. Istnieje jednak niebezpieczeństwo w wymiarze społecznym, że przyjęcie takiej konwencji przedstawiania mordercy nie tylko osłabi emocje społecznego oburzenia czy wstrząsu, ale przekieruje wręcz sympatię na zasadzie współczucia w jego stronę. To zaś może stanowić zachętę dla innych osób, z podobną historią, żeby w ten sposób odreagowywać: strzelać i zarzynać Bogu ducha winnych ludzi, bo wtedy staną się bohaterami mediów. Ocena moralna jest zawsze bardzo trudna, ale w tym przypadku najpierw trzeba skupić się na ukazaniu głównych okoliczności i przyczyn, które doprowadziły do mordu, a na to nie wystarczy ukazanie skróconej i wybiórczo przedstawionej biografii.
Dlaczego, Pana zdaniem, przyjmowana jest właśnie taka konwencja narracji w tej sprawie?
- Niektóre media, choć niekoniecznie formalnie, są częścią korporacji, której na imię Platforma Obywatelska. Tu obowiązują określone zasady, wśród których na pierwsze miejsce wysuwa się albo bezpardonowe atakowanie przeciwnika, albo osłabianie zarzutów kierowanych pod adresem rządzących - czy to przez odpowiedni dobór "faktów", czy przez granie na emocjach. W tym przypadku jest to granie na emocjach. Mówimy przecież o czynach, którym towarzyszyły słowa o charakterze politycznym.
Jakie konsekwencje może mieć kreowanie zabójcy na celebrytę?
- W wymiarze medialnym ma to służyć zwiększeniu poczytności takiej czy innej gazety, bo morderca budzi ciekawość w większym stopniu niż uczciwy i dobry człowiek. Dla wielu mediów najważniejsza jest poczytność. W wymiarze politycznym wpisuje się to w postkomunistyczny scenariusz odwracania roli kata i ofiary. Jednak sprawa jest zbyt poważna i zbyt tragiczna, aby w tym momencie roztkliwiać się nad trudnym dzieciństwem kogoś, kto targnął się na życie niewinnych ludzi.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Nasz Dziennik, 22 października 2010
Podoba mi się patriotyzm krytyczny wobec medialnej burzy w tej sprawie.
PS. Szczególnie dziękuję za udostępnione pliki video z wykładów, oby zawsze było ich więcej i więcej :)