Media są pełne informacji, w których zawarte są tzw. fakty. Dzięki poznaniu faktów masowy odbiorca może wyrobić sobie własny pogląd na określony temat. W taki sposób reklamowany jest dziś niejeden program radiowy, telewizyjny, gazeta. Większość odbiorców daje faktom wiarę i z pełną otwartością pochłania medialną papkę.
Okazuje się jednak, że chwyt „my dajemy fakty, ty sam zrobisz komentarz" żeruje na niewyczerpanej ludzkiej naiwności, nie od dziś, ale już od kilku wieków, a więc od czasu gdy z początkiem XVIII w. rozkręcał się medialny rynek. W 1702 roku wydawca angielskiego „Daily Courant" z triumfem ogłosił, że on przekazywać będzie tylko fakty („Matter of Fact"), bo ludzie mają dość zdrowego rozsądku, aby samemu wyciągać wnioski („supposing other People to have Sense enough to make Reflections for themselves")1. Z kolei dr J. Goebels uważał, że najlepszą rolę propagandowa pełnią filmy dokumentalne, rzadko natomiast należy uciekać się do kłamstwa. Więc jak to jest z tymi „faktami"?
W tym rzeczywiście złożonym problemie warto zwrócić uwagę na dwa elementy. Są różne fakty. Stara opowieść hinduska mówi o tym, jak ludzi ustawiono wokół słonia i każdy z nich miał opisać to, co widzi. Jeden stwierdził, że słoń to jest przede wszystkim trąba, inny - że ogon, jeszcze inny - że jest to prawa noga przednia, a inny - że lewa noga tylna, a inny - że słoń to potężne ucho albo kieł, albo skóra, etc, etc. Opisom i faktom nie było końca, a każdy mówił to, co widział (nie zmyślał).
Gdy porównamy słonia ze złożoną rzeczywistością polityczną, ekonomiczną czy kulturową Polski i świata, to nagich faktów można codziennie przytaczać miliardy. Ale ponieważ jest to fizycznie niemożliwe, więc dokonuje się SELEKCJI (oczywiście FAKTÓW). I tu jest pierwsze pole możliwej manipulacji faktami: do wiadomości publicznej z miliarda faktów wybiera się kilka. Powstaje od razu pytanie: kto wybiera? jakimi kieruje się kryteriami? w jakim celu? Tego odbiorca mediów nie wie, zadowala się faktami już przebranymi, faktami odpowiednio dobranymi. Co dzieje się w Polsce? Proszę bardzo, kawałek ucha, kawałek nogi, jedno ślepie i złamany ząb. Fakty? Oczywiście. A jakie wnioski?
Z faktów nie tyle wyciąga się wnioski, co na podstawie faktów dokonuje się różnych uogólnień. Na podstawie faktów wyrabia się więc opinię o całości, o powszechności, o tym, co istotne. Jeżeli ktoś patrzy na słonia z punktu widzenia trąby, to powie, że słoń jest trąbą, jeżeli patrzy z punktu widzenia lewej nogi, to skłonny jest powiedzieć, że słoń, to lewa noga albo prawe ślepie, gdy patrzy od strony głowy. I tu jest pułapka, jaką serwować mogą masowe media. Podają fakty, ale już przeselekcjonowane, a przeselekcjonowane są w taki sposób, żeby podpuścić odbiorców, by ci dokonali szybkich uogólnień, które są zazwyczaj uogólnieniami fałszywymi!
Kto nałogowo ogląda telewizję, a zwłaszcza różnego rodzaju serwisy informacyjne, to dokonuje wielu różnych uogólnień. Po pierwsze, wydaje mu się, że w kraju tylko niektóre środowiska lub osoby są aktywne i znaczące, a mianowicie te, o których mówią media. Odbiorca jest przekonany (w swej naiwności), że media odnotowują najważniejsze wydarzenia (fakty), jakie mają miejsce w życiu publicznym. Tymczasem media odnotowują te wydarzenia, które chcą, to znaczy te, których odnotowanie jest nakazane „z góry", a nawet których zaistnienie (po to, by je nagłośnić medialnie) jest z góry zasugerowane. Tzw. „fakty medialne" to fakty, które mają miejsce (zebranie, koncert, wiec), ale które zostały zaaranżowane z myślą o mediach. Zarówno dlatego, że media dotrą do nieproporcjonalnie większej publiczności, jak i dlatego, że przekaz medialny może nadać wielką rangę jakiemuś niewiele nawet znaczącemu wydarzeniu. „Było w telewizji, jest ważne i wielkie" - tak wnioskuje przeciętny odbiorca. Otóż nie! media zakłamują wagę wielu spraw w obrazie świata, ale nie czynią tego bezpośrednio, tylko pośrednio poprzez dobór faktów, wiedząc, że odbiorca sam dokończy tkać pajęczynę przy pomocy pochopnie wyciąganych wniosków i przeprowadzanych błędnie uogólnień.
Pole żonglowania faktami jest nieskończone. Co chwila to jakiś fakt. Kto jednak i dlaczego nagłaśnia te właśnie, a nie inne fakty? Dlaczego z wybranych faktów jednym poświęca się więcej uwagi, a innym mniej? Dlaczego jedne fakty są na początku, a inne - na końcu? Dlaczego pewnych ważnych faktów w masowych mediach nie ma, choć one realnie są? Jeżeli człowiek nałogowo oglądający telewizję zacząłby się zastanawiać, to z pewnością przestałby uogólniać, a zaczął wyciągać wnioski. Prawidłowe wnioski.
Pierwszym z nich byłby ten, że poznanie istotnych faktów nie dokonuje się za pośrednictwem masowych mediów. Do mas trafiają resztki, pozostałości po faktach, trafia to, co realnie już nie ma znaczenia albo w ogóle nie ma znaczenia. Dlatego o faktach medialnych szybko się zapomina. Żaden z polityków ani biznesmenów nie będzie rozgłaszał wszem i wobec istotnych dla siebie wiadomości. Powie raczej to, co nieważne, albo to, co odwraca uwagę od rzeczy ważnych. Drugi wniosek byłby jeszcze mocniejszy: największym zagrożeniem dla masowego odbiorcy są właśnie fakty podawane przez media. Ich celem nie jest poinformowanie, ale porażenie, które odbiera zdolność prawidłowego myślenia i rozumienia. Te fakty wpływają na utratę poczucia rzeczywistości i oduczają myślenia. Dlatego tak trudno jest nam się porozumieć, gdyż przytłoczeni „faktami", coraz słabiej rozumiemy rzeczywistość.
Piotr Jaroszyński
"Kim jesteśmy"
Przypisy:
1 C. J. Sommerville, The News Revolution in England, Oxford 1996, s. 14.