Polskie wakacje mają swoją powagę związaną z pamięcią o ostatnich wielkich narodowych zrywach, czyli o Powstaniu Warszawskim i o ogólnonarodowym powstaniu z 1980 roku przeciwko totalitarnemu i imperialnemu ZSRS. Pokaźna część naszych rodaków zdaje się mniemać, że czas prostowania krzyża połamanego w swastykę i czas mordowania sierpem i młotem już się zakończył. Zakończył się też podobno czas walki o wolną Polskę, już kierujemy dzisiaj całą Unią Europejską. A nasi sąsiedzi jakoby pragną tylko prawdy, dobra i piękna, a zatem również naszego dobra i szczęścia. Dlatego właśnie mamy im oddać media, domy i własne dzieci, posłusznie wykonywać polecenia z Brukseli czy skądinąd.
Mamy jednak jeszcze u nas duszpasterzy i intelektualistów myślących samodzielnie, a nie wbitymi w głowę ściągami; myślącymi po odpowiednim przygotowaniu i bez zakłócającej rozeznanie gorączki stołków, podarków i grantów. Jeżeli nie zechcemy skorzystać z tej duchowej i intelektualnej oferty, to nie na długo starczy nam wszystkim, a zwłaszcza naszej młodzieży, wolitywnego i emocjonalnego zapału na rzecz budowania i obrony Polski. Podczas wakacji, podczas rekolekcji i idąc w pielgrzymkach, trzeba zatem pamiętać również o IV przykazaniu, dzisiaj zapomnianym, jak świadczą wyniki kolejnych wyborów. Tu także trzeba robić rachunek sumienia i pomagać w tym innym. Do tego celu mamy przygotowane odpowiednie pomoce, a jedną z nich jest zbiór ostatnio wydanych rozważań prof. Piotra Jaroszyńskiego "O godność narodu!". Autor to wszechstronnie przygotowany intelektualista, uniwersytecki profesor filozofii, bywający z naukowymi wykładami na większości kontynentów, znany doskonale czytelnikom "Naszego Dziennika".
Po pierwsze, prawie w każdym rozdziale książki zostaje rzucone światło na życie wielkich postaci naszej narodowej przeszłości. Światło to nie oślepia znanymi i nieważnymi przypadkowymi faktami, ale delikatnie odsłania jakiś istotny szczegół dziejowego znaczenia tych osób dla Polski. Jest to zaś zawsze jakiś szczegół mający znaczenie moralne, bo np. pokazana została przezwyciężona pokusa Kościuszki wobec rosyjskiego kłamstwa; Kazimiera Iłłakowiczówna pamiętała zaś o swojej matce, że "od najlżejszego śladu brzydoty moralnej chorowała ciężko całymi dniami na nerwy", a Piłsudski wyznawał, iż ubliża mu atmosfera, która jest nie do zniesienia dla człowieka "z godnością nie niewolniczą". A wreszcie uwaga czytelnika skierowana została na prezydencką parę, Marii i Lecha Kaczyńskich, tragicznym lotem do Katynia przypominającą światu dotychczas niepodjętą moralną winę nierozliczenia sowieckich zbrodni, również wobec Polski. Nie mamy się zatem co wstydzić za na naszych przodków, nawet jeśli niekiedy błądzili. Nie chlubimy się jednak tym, że błądzimy, swoimi wadami moralnymi jak niektóre inne narody, ale chlubimy się tym, że prowadzimy moralne zmagania, a u innych dostrzegamy najpierw moralne zwycięstwa. Taki obraz polskiego Narodu, skierowany w stronę nade wszystko naszego moralnego kręgosłupa, jakże zbieżny jest z ideałem Aten epoki klasycznej! Demostenes, żegnając poległych pod Cheroneą (338 rok przed Chrystusem) ateńskich bohaterów, a widząc koniec politycznej samodzielności greckich państw, przypomniał wielkość Aten, leżącą w tym, że "przodkowie i ojcowie obecnego pokolenia nigdy nie wyrządzili krzywdy nikomu z Hellenów i barbarzyńców, gdyż zawsze było ich dumnym zamiarem zachowywać - poza innymi zaletami - taką w stosunku do innych postawę, którą cechuje szlachetność i sprawiedliwość".
Lustro tych naszych narodowych herosów przyłożone zostało w książce prof. Piotra Jaroszyńskiego do naszej teraźniejszości, aby ją rozumieć i zmienić na lepsze. Głosujące nogami pokaźne szeregi naszych rodaków to raczej potomkowie Ślimaka z "Placówki", który pomimo obrony ojcowizny był niezdolny do podejmowania ważkich decyzji.
I dziś "chcą, żeby rządził ktoś inny, najlepiej jakiś obcy Pan, jakiś Gazprom, jakiś Deutschebank albo jakiś urzędnik z Brukseli". Wykreślenie tego arcydzieła Prusa z kanonu szkolnych lektur (jak i wielu innych polskich arcydzieł literatury) świadczy wyraźnie o tym, że "komuś zależy na tym, abyśmy pozostali Ślimakami". Tej prostej diagnozy nie potrafi postawić wielu naszych intelektualistów i dziennikarzy, jak ognia unikających prawdy, a nade wszystko prawdy o swojej usługowej roli w totalitarnym PRL. To jeden z kolejnych wątków książki prof. Piotra Jaroszyńskiego: niepodjęte rozliczenie z tą przeszłością, a nawet jej kontynuowanie przez wpływowych intelektualistów, co pokazane zostaje na przykładzie materiałów IPN dotyczących prof. Leszka Kołakowskiego, a co pozwala znaleźć odpowiedź na pytanie: "Dlaczego do dziś nie potrafimy się pozbierać?". Ofiarą tych profesorów-kolaborantów z PRL i lękliwości czy braku rozeznania wszystkich innych jest jednak nasza młodzież, co autor pokazuje na przykładzie także przyjętej przez polski świat nauki "deklaracji bolońskiej" wprowadzającej trzy lata licencjatu, a później dwa lata studiów magisterskich, w którym to systemie ani student niczego nie zdąży się nauczyć, ani profesorowie nie są w stanie wykonać swojego obowiązku nauczania. Na gruncie tej reformy podczas studiów "jest miejsce na wszystko z wyjątkiem rzetelnej edukacji i autentycznej twórczości naukowej". Mamy zatem książkę-klucz do naszej polskiej teraźniejszości. Pora polskich wakacji to czas wręcz zobowiązujący do takiej lektury.
Marek Czachorowski
Nasz Dziennik, 2 sierpień 2011