Po wszystkich przejściach ostatnich 50 lat związanych z utratą realnej niepodległości i dominacją antypolskiej ideologii mamy wobec inteligencji polskiej wielkie oczekiwania: wobec profesorów, nauczycieli, historyków, polonistów, psychologów, socjologów, aktorów, reżyserów, prawników, filozofów, dziennikarzy. Równocześnie z przerażeniem widzimy, że odzew z ich strony jest bardzo słaby, jak gdyby stan ducha naszego narodu był im zupełnie obojętny, a niepodległość państwa znaczyła tyle co nic. A nawet więcej, odnieść można wrażenie, że poważna część tzw. inteligencji z pogardą odnosi się do narodu, a niepodległości chciałaby się czym prędzej pozbyć. Co się dzieje? Co się stało z inteligencją, z polską inteligencją? Dlaczego oderwali się od narodu? Dlaczego nie cenią niepodległości? Odpowiedź na to pytanie jest dość złożona.
Wiemy, że losy dawnej polskiej inteligencji były tragiczne, że odgórnie zarówno okupant sowiecki jak i niemiecki uderzył przede wszystkim w inteligencję, a tych, którym udało się przetrwać skazywano na banicję lub wykańczano na miejscu w tzw. PRL-u. W ten sposób doprowadzono do sytuacji, w której powstawała nowa „inteligencja", albo wykorzeniona z polskości, albo wręcz Polsce programowo wroga. Po takiej inteligencji zbyt wiele dobrego dla Polski i Polaków oczekiwać nie możemy.
Ale jest jeszcze drugi wymiar problemu związany z rozumieniem tego, czym w ogóle jest tzw. „inteligencja" i czy ona w ogóle - jako inteligencja - będzie miała w przyszłości cokolwiek z narodem wspólnego? Choć wielu osobom pytanie to może wydać się dziwne, to jednak, jak zobaczymy, wcale nie jest ono pozbawione podstaw.
Gdy dziś mówimy „inteligencja", to albo mamy na myśli stopień czyjejś pojętności, albo tzw. wykształconą warstwę społeczeństwa. Mówimy więc, że Jan Kowalski ma wysoki stopień inteligencji, a jego sąsiad - niski, pierwszy bowiem szybko rozwiązuje rebusy, a drugiemu idzie to wolniej.
Mówimy też, że jest za mało inteligencji w Polsce, a Polska pod tym względem zajmuje przedostatnie miejsce w Europie. W tym drugim wypadku chodzi o warstwę ludzi wykształconych, a za takich uchodzą ci, którzy skończyli studia.
Kiedy pytamy o rolę inteligencji w obronie tożsamości narodu, to mamy na myśli właśnie tę wykształconą warstwę społeczną. I wydaje się nam całkiem naturalne, że inteligencja danego społeczeństwa jest właśnie po to, żeby taką tożsamość narodową pogłębiać i jej bronić. Niestety, nasze oczekiwania są złudne. Inteligencja nie obroni polskiej tożsamości, i to nie tylko dlatego, że jest w dużej mierze uwikłana w komunistyczną indoktrynację, ale dlatego że w ogóle jest inteligencją. Dla wielu osób diagnoza taka może być pewnym zaskoczeniem, a nawet brzmieć może dość przewrotnie. A jednak tak jest: inteligencja nie obroni naszej tożsamości narodowo-religijnej jak długo będzie inteligencją. Dlaczego?
Otóż, stare łacińskie słowo - „intelligentia" - nabrało nowego znaczenia jako tzw. wykształconej warstwy społecznej dopiero w... XIX wieku. Wcześniej słowo to miało inne znaczenie. W jednym z tekstów autora średniowiecznego możemy przeczytać: „intelligentia proprie significat actum intellectus, et aliquando significat substantias separatas, scilicet angelos"].1 A więc: „słowo „intelligentia" oznacza w sensie właściwym akt poznania intelektualnego, ale czasem odnosi się do substancji oddzielonych, czyli aniołów".
Widać stąd jasno, że dzisiejsze rozumienie słowa „inteligencja" nie pokrywa się z rozumieniem dawnym. Skąd wzięło się w takim razie to nowe znaczenie? Czy dawniej nie było warstwy wykształconej? Dotykamy tu problemu kluczowego dla rozumienia obecnej sytuacji nie tylko w Polsce, ale również na tzw. Zachodzie.
Od inteligencji oczekujemy przede wszystkim związku z narodem: jego kulturą, jego wiarą, jego ziemią, jego dorobkiem. Niedoczekanie nasze... Jako Polacy poddani byliśmy podwójnemu zniewoleniu. Pierwsze było zniewoleniem związanym z naszym historycznym doświadczeniem zaboru rosyjskiego; w tym kontekście okres po II Wojnie Światowej, to w jakiejś mierze kontynuacja zaboru rosyjskiego, stąd też mowa była o IV rozbiorze Polski. Ale było też drugie zniewolenie, ideologiczne, o charakterze międzynarodowym, którego geneza nie jest rosyjska. Chodzi o tzw. komunizm.
Otóż, warto przypomnieć, że „Dekalog komunizmu", czyli Manifest komunistyczny, został napisany nie przez Rosjanina, ale przez Karola Marksa, i nie w Moskwie, ale, nomen omen, w... Brukseli. Ideologia komunistyczna była jedną z ideologii, które niczym głowy hydry rodziły się na tzw. Zachodzie. I właśnie gdy mówimy o zniewoleniu Polski w tym drugim sensie, to chodzi o zniewolenie ideologiczne w wymiarze europejskim, a nie rosyjskim. I to zniewolenie ideologiczne, choć nie dosłownie jako komunizm, ale jako socjalizm - dalej istnieje, a nawet się pogłębia. Pytając o inteligencję w Polsce, musimy zapytać o rolę inteligencji w socjalistycznych ideologiach XIX wiecznych, w których właśnie pojawiło się słowo „inteligencja" na oznaczenie warstwy społecznej.
I tu zauważamy rzecz niezwykle ciekawą. Otóż, XIX-wieczna „inteligencja", to kolejne wcielenie tzw. filozofów, ale nie tych filozofów, którzy idąc za tradycją klasyczną starają się najgłębiej poznać prawdę dla niej samej, lecz chodzi tu o sztuczną warstwę społeczną, której zadaniem jest rządzenie państwem. Jest to warstwa „oświeconych", ale oświeconych nie prawdą, lecz ideologią, a więc de facto indoktrynerów (illuminati). Naprzeciwko nich stoi ciemny, niewykształcony proletariat, doskonały materiał do obróbki. Z tego materiału część pozostanie proletariatem, a część wzbogaci warstwę oświeconych, warstwę inteligencji. Czy to jest schemat wzięty od Marksa? W tym wypadku nie. Jest to teoria głoszona wcześniej przez Augusta Comte'a, twórcę słynnego pozytywizmu. W Rozprawie o duchu filozofii pozytywnej Comte pisał: „...jeśli w ogóle gdziekolwiek i kiedykolwiek realizuje się w pełni słynna tabula rasa Bacona i Kartezjusza, to właśnie wśród współczesnych proletariuszy; zwłaszcza we Francji są oni bardziej, niż jakakolwiek inna klasa, zbliżeni do idealnego typu, przystosowanego do przyjadą racjonalnej pozytywności. "2 A więc warstwa oświeconych filozofów-ideologów, tych, których Comte nazywa również „inteligencją" ma za zadanie wpłynąć na umysły pozbawionego wykształcenia proletariatu.3 Ale o jaką filozofię pozytywną chodzi? O tę która wyzbyła się wpływów fazy teologicznej i fazy metafizycznej; w języku zdroworozsądkowym oznacza to typ wiedzy, w którym nie ma miejsca ani dla Boga ani dla chrześcijaństwa, ani dla kultury klasycznej, ani też dla realistycznego wyjaśniania świata i człowieka. W ten sposób kształtujące się z początkiem XIX wieku pojęcie „inteligencji" jako tej warstwy wykształconej, która zajmie naczelne miejsce w państwie, czy to na uczelniach, czy w szkołach, czy w rządzie, czy w środkach przekazu, wcale nie oznacza ludzi zakorzenionych we własnym narodzie, w jego ziemi, przyrodzie, dziejach, kulturze, religii, ale sztuczną warstwę całkowicie wykorzenioną z narodu i z wiary. Jest to warstwa sztucznej inteligencji, która dzięki opanowaniu głównych struktur państwowych urabia nieuświadomione masy, czyli przeprowadza zakrojoną na szeroką skalę indoktrynację. Taka jest geneza pojęcia „inteligencji" jako warstwy społecznej. I takie pojęcie „inteligencji" panuje dziś wszechwładnie w Europie i na tzw. Zachodzie: inteligent ma być społecznie oderwany od wiary i od narodu. Tylko taki inteligent może robić społeczną karierę, a wszelkie jego słabości „narodowo-religijne" mają być wyłącznie jego sprawą prywatną. To jest ów Europejczyk-socjalista, światowiec-socjalista, jednym słowem - inteligent.
Jeśli więc rozważamy rolę inteligencji w obronie tożsamości naszego narodu, na którą składa się wiara i kultura, to możemy być pewni, że inteligent jako inteligent raczej będzie tę świadomość burzył niż jej bronił. I dlatego właśnie tak słabo w obronie Polski stają wychowani na inteligentów: profesorowie, nauczyciele, historycy, poloniści, psychologowie, socjologowie, aktorzy, reżyserzy, prawnicy, filozofowie czy dziennikarze. Nie wszyscy, ale niestety, z bólem musimy to wyznać, bardzo liczni. Nie bronią polskiego języka, polskich dziejów, polskich ideałów, polskiej ziemi... tego wszystkiego, co stanowi o tożsamości naszego narodu. Niestety, panujący w Polsce sowiecki komunizm był de facto formowany przez inteligentów mieszkających w Polsce. W ostatnich latach, wobec bezbronności narodu na którym zastosowano techniki metanoidalne, łatwo im było przestawić się na siostrzany eurosocjalizm kultywowany przez bratnich inteligentów z Zachodu. Cel zachodnich inteligentów jest taki sam jak inteligentów ze Wschodu: wykorzenić społeczeństwa z ich narodowości i z ich wiary, tyle że stosowano inne środki: na Wschodzie siła fizyczna i tępa propaganda, na Zachodzie demokracja i wyrafinowana socjotechnika. Tak pojęta inteligencja tożsamości narodu polskiego nie obroni, przeciwnie będzie burzyć wszystko to, dzięki czemu naszą tożsamość jeszcze zachowujemy.
Jakże przenikliwie wiele z tych spraw dostrzegał nasz Prymas Tysiąclecia. Tuż przed śmiercią na odsłonięciu tablicy upamiętniającej Stefana Starzyńskiego (1.03.1981) Prymas zauważał z bólem: „Dziś wiemy, że dokonano straszliwej wiwisekcji i alienacji narodowej i historycznej młodego pokolenia, pozbawiając je wiedzy historycznej o Narodzie i o polskiej twórczości literackiej, a przez to -pozbawiając kultury narodowej."4 To słowo „wiwisekcja" znaczy coś więcej niż tylko brak dostępu do informacji, to uśmiercanie żywej duszy narodu. Ono oznacza uśmiercanie metodyczne i planowe, uśmiercanie naukowe, zajmowali się nim inteligenci w rządzie, w partii, w szkołach, w mediach i w cenzurze. Prymas dalej zwracał uwagę: ,Naród nie jest na dziś, ani też na jutro. Naród jest, aby był! (...) Polska nie pożywi się ani alienacją narodową, ani odejściem od kultury historycznej, twórczej, literackiej. Polska nie pożywi się ani „Argumentami", ani groteskową laicyzacją, ani uwstecznioną ateizacją. Polska nie pożywi się odzieraniem dusz młodzieży z kultury narodowej, z własnych dziejów. Pamiętajmy: Polskę sprzedano raz - nie w Warszawie, ale na Sejmie Grodzieńskim, przed dwoma wiekami. My nie chcemy więcej handlu Polską!" Chciałoby się i dziś powtórzyć za ks. Prymasem, tym razem do Pań i Panów w Warszawie: my nie chcemy więcej handlu Polską!
W roku 1961 w Warce Prymas mówił: „Wrogowie wiedzą co Narodowi służy, a co mu szkodzi. I jeśli chcą mu szkodzić, niszczą to, co mu pomaga. Dlatego też najeźdźcy zawsze niszczyli Kościół i chcieli zatrzeć ślady moralności chrześcijańskiej w życiu Narodu. Dlatego starali się Naród upodlić i rozpić. Są to lekcje z niedawnej przeszłości. Obyśmy ich szybko nie zapomnieli, mogą się nam bowiem przydać."5 I chyba już się przydają, jak widzimy, gdy inteligencja w Polsce zaprzedaje się tylu milionom brukowców spadających na nasz kraj, i bierze udział w filmach, programach, przedstawieniach, których celem jest upodlenie młodego pokolenia, i gdy zamiast wyboru książek odkłamujących polskie dzieje i polską kulturę, mamy coraz większy wybór, tyle że gatunków piwa.
W Komentarzu do Jasnogórskich Ślubów Narodu Prymas pisał: „Polska wysoka obyczajowość, kultura, oświata i sztuka promieniowały wokół i zdobywały sobie szacunek i naśladowców, bez potrzeby sięgania po miecz. Polska zwyciężała swoją duchowością, którą wzięła z Ewangelii Chrystusowej, której słowo padło w nas jak ziarno na glebę wyborną".6 Który z narodów słowiańskich posiada tak bogatą literaturę, tak bogatą obyczajowość i tak rozwinięty język jak właśnie Polacy? Cóż to za światło narodu, owi inteligenci, którzy nie znając i nie rozumiejąc naszej kultury wmawiają nam różne bezeceństwa? A gleba naszego narodu była i jest wyborna. Żaden z sąsiednich narodów słowiańskich nie dorównuje nam w dziedzictwie kultury, niektóre ledwo co mówią, inne ledwo co piszą, a my mamy i literaturę własną, i przetłumaczone najważniejsze dzieła obejmujące okres 3 tysiącletniej kultury zachodniej.
Prymas upominał Polaków: „Musimy mieć ambicję, bo nie jesteśmy narodem śmieci. Jeden z wybitnych twórców polskiej kultury - wspominał Prymas na „III Tygodniu kultury chrześcijańskiej" (30.04.1977) - gdy znalazł się w więzieniu za protest przeciwko określaniu naszego Narodu jako „ narodu śmieci", napisał na ścianie: „ Śmiecie mówić, że my śmiecie? - My nie śmiemy, a wy - śmiecie".7
Śmiejmy mówić kim jesteśmy, śmiejmy protestować, gdy narodowi naszemu odmawia się godności. Niestety... Ciągle aktualne są słowa Prymasa skierowane do inteligencji katolickiej (9.09.1974): ,Bo wielkim nieszczęściem naszej współczesności jest to, że wśród ludzi bardzo wymownych, wielu jest niemych, którzy boją się powiedzieć prawdą, boją się ujawnić co myślą. Są oni wszędzie, nie wyłączając katedr uniwersyteckich i różnych kongresów naukowych - na które ostatnio jest urodzaj w naszej Ojczyźnie. Jest to największe nieszczęście dla naszego narodu i państwa! Dla Narodu - bo tworzy się warstwa ludzi tchórzliwych, którzy pospolite tchórzostwo, zamykające im usta przed wyznaniem prawdy, nazywają roztropnością. Jest to szkodliwe i dla państwa, bo właściwie nie wie ono, jaki jest obywatel i co myśli. [...] Nie ma większego nieszczęścia dla narodu, jak społeczeństwo zastraszone, milczące, niezdolne do wyznania prawdy!" Prymas kontynuował: „Odwagi! Zacznijcie odważnie myśleć, chcieć i miłować. Zacznijcie odważnie wierzyć w Boga, Ojca wszystkich Polaków! Zacznijcie mężnie wyznawać Jezusa Chrystusa, Brata wszystkich Polaków. Zacznijcie odważnie przyznawać się do Kościoła Powszechnego, który jest matką a nie macochą wszystkich Polaków!"8
I dziś po tylu latach, gdy widzimy jak tzw. inteligencja ciągle odwraca się od Kościoła i odwraca od Polski, chciałoby się powiedzieć: profesorowie, nauczyciele, historycy, poloniści, psychologowie, socjologowie, aktorzy, reżyserzy, prawnicy, filozofowie, dziennikarze, kapłani - nie bądźcie eurointeligentami, bądźcie Polakami, stąd zaczerpnięcie i mądrości, i miłości. Naród czeka!
Piotr Jaroszyński
"Polska i Europa"
Przypisy:
1. S. Thomae Aąuinatis, Summa Theologica, Romae, I, 79, a. 10. 48
2. A. Comte, Rozprawa o duchu filozofii pozytywnej, tłum. B. Skarga, Warszawa 1973, s.94.
3. „... nowa szkoła filozoficzna, nie wyłączając żadnej klasy społeczeństwa, winna nade wszystko wejść w kontakt duchowy z proletariatem", ibidem, s.91. S. Wyszyński, Jedna jest Polska, Warszawa 1989, s. 19.
5. Ibidem, s.22.
6. Ibidem, s.25.
7. Ibidem, s.46.
8. Ibidem, s.50.