Jedną z najbardziej niesamowitych postaci pod względem nie tylko zdolności artystycznych, ale przenikliwej inteligencji, był Zygmunt Krasiński (1812-1859). Obok Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego był trzecim narodowym wieszczem. Pisał nie tylko dramaty i poezje, ale również tysiące listów, z których wiele to prawdziwe arcydzieła. I dziś czyta sieje z zapartym tchem, mimo że minęło półtora wieku. Zmienia się powłoka wydarzeń, ale ukryty sens pozostaje ten sam.
Niepodległość to nie tylko posiadanie własnego państwa, to również jasność spojrzenia i poprawne rozeznanie. Kto podbija jakiś naród, dąży nie tylko do odebrania mu jego własności, ale również do takiego zamącenia ludziom w głowach, aby nie wiedzieli, gdzie jest lewica, a gdzie prawica, gdzie dobro, a gdzie zło, gdzie prawda, a gdzie kłamstwo. I wówczas potrzeba jednostek wybitnych, które dzięki swej wiedzy, przenikliwości i uczciwości pomogą przebić się przez gąszcz splątanych idei i poglądów. Albowiem kłamstwo wyrafinowane, inteligenckie, jest nie do rozpoznania, przy najlepszej woli, przez tzw. ogół pozbawiony choćby stosownego wykształcenia.
Nasi wieszczowie, do których zaliczyć należy również Cypriana Kamila Norwida, pomagali rozumieć sytuację, by nie popaść w małoduszność, lekceważąc należne nam prawa. Trudno się łudzić, że nieprzyjaciele Polaków nie rozumieli roli wieszczów. Dlatego albo próbowali wieszczów zagłaskać czyniąc np. z Mickiewicza przede wszystkim rewolucjonistę (Boy-Żeleński), albo też przypuszczali na nich ostry atak, po którym wieszczowie lub jeden z wieszczów mieli na zawsze zniknąć ze świadomości narodowej. Wieszcz nie jest świętym, zawsze można coś takiego znaleźć, co, odpowiednio powiększone, w oczach gawiedzi go skompromituje. Naród staje się gawiedzią wówczas, gdy nie szuka ideałów, do których ma dążyć, ale szuka przede wszystkim usprawiedliwienia dla swojej małości. I wówczas potrzebuje na swoje usprawiedliwienie upadku ludzi wielkich. Miejsce czci zajmuje zawiść. Tę właśnie zawiść precyzyjnie wykorzystują pseudoautorytety pozostające na usługach obcej władzy czy obcych interesów.
Zygmunt Krasiński postrzegał sytuację Polski przez pryzmat ścierania się różnych cywilizacji. Pod tym względem był z pewnością prekursorem Feliksa Konecznego. Krasiński nie był ani wrogiem Rosjan, ani antypapistą, ani antysemitą. Takie łatki mogą mu przylepiać ludzie, którzy nie znają, bądź nie rozumieją jego twórczości. Krasiński był zbyt inteligentny, aby zadowolić się powierzchownymi ocenami. Rozpoznawał mechanizmy działania zła wynikające z charakterystycznej dla jakiegoś społeczeństwa cywilizacji. I raczej się nie mylił. Wręcz przeciwnie, trafnie przewidywał co będzie w przyszłości, co stanie się z Zachodem, gdzie Polska szukać ma ratunku i dlaczego potrzebna jest światu.
Jeżeli z lektur szkolnych w Polsce dziś usuwa się Mickiewicza, Krasińskiego, Sienkiewicza, Żeromskiego, to oznacza, że Polacy mają tracić orientację i głębsze spojrzenia na samych siebie i swoje miejsce w Europie. Uderzenie w wieszczów na poziomie szkoły, a więc tam gdzie kształtowana jest świadomość całego młodego pokolenia Polaków, jest bardzo znaczące. Nie można tego zlekceważyć, ktoś taką decyzję podejmuje po naradach w gronie, które nie jest znane opinii publicznej. A gdy już młodzież odcięta jest od oryginałów, łatwo można przypuścić atak prasowy na wieszcza, odwołując się do autorytetów, zasłużonych jeszcze przy budowie PRL-u. Metoda jest bardzo prosta, pod warunkiem, że się ją rozumie i zna dzieła wieszczów.
Jaki stąd wniosek? Jesteś Polakiem, czytaj dzieła wieszczów. One zachowały nie tylko piękno, ale i aktualność, ponieważ nasza sytuacja cywilizacyjna się nie zmieniła. Różnica dotyczy tylko rekwizytów, ale nie istoty.
A oto fragmenty listu Zygmunta Krasińskiego do Cypriana Kamila Norwida (17-19 I I I 1849 rok): „Każdy już nie tylko siebie kocha, ale czci siebie. Każdy przemienił się w ołtarz, na którym sobą samym komunikuje sobie samemu, a wszystko w imię demokracji i socjalizmu, czyli abnegacji tak szalenie daleko posuniętej, że w urzeczywistnieniu każdego by osobnika przetworzyła na machinę ślepo zazębioną o przyległą drugą, na cyfrę, na zero!"1 Zwróćmy uwagę na to zestawienie pychy i abnegacji, demokracji i socjalizmu, a wreszcie sprowadzenie człowieka do bezwolnego i nic nieznaczącego trybu w maszynie. Dziś w ten sposób działa telewizja, administracja, prawo europejskie. Jak echo pobrzmiewają późniejsze słowa Majakowskiego: jednostka niczem, jednostka zerem. Ten nihilistyczny socjalizm abnegatów kiełkował już w pierwszej połowie XVIII wieku.
Inny fragment tego samego listu: „Wszystkie illuminizma, tajne stowarzyszenia, gwałtowne i rozpasane partie, co jeszcze zupełnie na powierzchnię ziemi nie wystąpiły - udają tkliwość nawet, każdego chwytają nie jego słabości, bo to mało, ale jego cnotą, ale jego szlachetnością - to dopiero diabelskim - a potem tak go wciągną, owiną, dniem po dniu zespólnikują z sobą, wciąż udając, że wpływów jego słuchają, że wreście stanie się ich ofiarą." Jak znakomicie scharakteryzowana metoda werbowania członków różnych partii, u których korzenia leżą w większości wypadków tajne związki, socjalistyczne i masońskie. Jakie ostrzeżenie dla naiwnych kandydatów! A są to tylko drobne fragmenty z wielkiego skarbca myśli Zygmunta Krasińskiego. Czyż można się dziwić, że Polaków chce się i dziś od tego skarbca odciąć, aby nic nie rozumieli?
Czytajmy, czytajmy dzieła ludzi mądrych, takich w naszym narodzie nie brakuje. Oddając im należną cześć, sami zyskujemy na mądrości. A widząc jaśniej, nie damy sobą manipulować.
Piotr Jaroszyński
"Nie tracić nadziei!"
Przypisy:
1 Z. Krasiński, Listy do różnych adresatów, Warszawa 1991, t. 2, s. 16.