Felietony-wywiady

WITAM PAŃSTWA NA MOJEJ STRONIE AUTORSKIEJ

PIOTR JAROSZYŃSKI

"Sic vive cum hominibus, tamquam deus videat; sic loquere cum deo, tamquam homines audiat" Seneka

Czesław Jaroszyński jako harcerz. Fot. z albumu rodzinnego Piotra JaroszyńskiegoCzesław Jaroszyński jako harcerz. Fot. z albumu rodzinnego Piotra JaroszyńskiegoRozmowa z profesorem Piotrem Jaroszyńskim z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego o jego ojcu, który urodził się i dzieciństwo spędził na Nowogródczyźnie. Do tej krainy tęsknił przez całe życie i przyjeżdżał, gdy już można było.


Czym dla Pana ojca – Czesława Jaroszyńskiego – była jego mała ojczyzna na Nowogródczyźnie w Balewiczach?


– Była to idylla, która do końca życia pozostawała światem najbliższym sercu, wyobraźni, marzeniom, tęsknocie i myślom. Dla małego, wrażliwego i inteligentnego chłopaka świat Balewicz posiadał wszystko, co na takim etapie życia jest konieczne, by móc powiedzieć: to mój świat, w tym świecie jest rozgwieżdżone niebo, szumiąca puszcza, pachnące łąki, dojrzewające zboża i krynica o wodzie czystej jak kryształ. Ale są też ludzie, rodzina, krewni, sąsiedzi – ciepli, życzliwi, serdeczni, rozśpiewani, cudowni, bo na widok sąsiada promienieli i zapraszali do siebie, choć na chwilkę.


Czy dom na Suwalszczyźnie był nawiązaniem do tamtego rodowego gniazda, z którego Sowieci wypędzili rodzinę Jaroszyńskich 10 lutego 1940 roku?


– W pewnym sensie tak, bo Suwalszczyznę wybrał mój Ojciec właśnie dlatego, że bardzo przypominała Nowogródczyznę, były więc i pagórki, i gaje, i łąki, a także ruczaje, rzeczki i rzeki (zwłaszcza Rospuda) i jeziora (Sumowo). Byli też ludzie bardzo serdeczni, których losy nie były łatwe, niektórych wywożono „na roboty” do Niemiec, innych do Lwowa, a jeszcze inni przeszli szlak bojowy z Andersem. Ale nade wszystko, mimo komuny, udało im się ocalić własną ziemię, własne gospodarstwo, natomiast moja rodzina już takich szans nie miała, ziemię zabrał kołchoz, gospodarstwo rozebrano, lasy wykarczowano, granicę przesunięto – została tylko krynica z naszego lasu. I jest do dziś. Ilekroć tam z Ojcem jechałem, to obowiązkowo najpierw trzeba było zajrzeć do lasu, znaleźć ukrytą tam „jamę”, przyjrzeć się w wodzie i obmyć twarz, a także napełnić butelkę na później, bo ta woda miała leczyć oczy.

Kiedyś tutaj były Balewicze… (Fot. Piotr Jaroszyński)Kiedyś tutaj były Balewicze… (Fot. Piotr Jaroszyński)

Pobyt na „nieludzkiej” ziemi był bardzo trudnym doświadczeniem dla rodziny Jaroszyńskich…


Kościół parafialny rodziny Jaroszyńskich w Derewnie (Fot. Piotr Jaroszyński)Kościół parafialny rodziny Jaroszyńskich w Derewnie (Fot. Piotr Jaroszyński)– Dla moich dziadków z czwórką dzieci (w chwili wywózki najstarsze miało 12 lat, a najmłodsze 5) było to wyzwanie, z jakim po raz pierwszy się zetknęli. Do tej pory od pokoleń (udało mi się prześledzić pokolenia sięgające połowy XVII wieku) żyli rytmem drobnej polskiej szlachty, która pielęgnowała swoją tożsamość narodową (jako Polacy) i religijną (jako parafianie kościoła w Derewnie). Taki rytm życia było to coś oczywistego, normalnego. A tu nagłe starcie z przemocą, jakby odezwał się odwieczny wróg, który przeczył wszystkiemu, co dla tamtejszych Polaków stanowiło od wieków największą wartość: wiara, ziemia, język, rodzina, naród, kultura. Pewnego dnia załadowano ich na sanie i wywieziono na zawsze, tak, by do swojego świata już nigdy nie wrócili, by ten świat w ogóle przestał istnieć. To było doświadczenie w wymiarze nie tylko ludzkim, ale i egzystencjalnym, bo każdego dnia, każdej minuty liczyć się musieli z groźbą utraty życia.

Trasa zesłania była następująca: wywieziono ich z Balewicz, osady, którą zamieszkiwały rodziny ochotników biorący udział w oswobodzeniu Wilna (1920). Z Balewicz przetransportowano ich na saniach na stację kolejową koło Stołpiec. Stamtąd ruszyli w kierunku Mińska, a potem za Moskwę do Posiołku 144. Tutaj drogi rodziny, krewnych i sąsiadów się rozeszły, moi dziadkowie z dziećmi zostali, tyle że w Posiołku 121. Potem znaleźli się w Wołogdzie, a następnie w Wiatce (przemienionej na Kirów), znanym historycznym miejscu zesłań Polaków. Koło Kirowa był kołchoz w Muraszach, a dalej w Mamoszycach i Daniłowce. W Kirowie zabrali im dokumenty polskie i oznajmili, że od teraz są obywatelami ZSRR. Nie byli więźniami, ale kołchoźnikami. W 1946 roku nastąpił wyjazd do Polski, tam gdzie znalazła się w nowych granicach (Dolny Śląsk), natomiast Balewicze zostały po stronie Białoruskiej Republiki Sowieckiej, gospodarstwa zostały rozebrane, powstało jednolite pole kołchozowe. I tak tamta historia, jakże bliska sercu mojego Ojca, się skończyła. Ale pozostała miłość do tamtych stron i odziedziczone po przodkach ideały.


Czesław Jaroszyński w roli harnasia Bardosa w filmie „Janosik” (Fot. Zespół Filmowy PANORAMA)Czesław Jaroszyński w roli harnasia Bardosa w filmie „Janosik” (Fot. Zespół Filmowy PANORAMA)Słowo było zawsze ważne w życiu i profesji Czesława Jaroszyńskiego? Wspomnienia o zesłaniu są napisane piękną polszczyzną. Czytając je, od pierwszych zdań ma się wrażenie, że pisze poeta.


– To prawda. Ojciec pisywał wiersze, które płynęły z nadmiaru wrażliwości. Mnie, odkąd zapoznawałem się z historią rodzinną, zdumiewało to, jak Ojciec, który przecież od 10. do 15. roku życia przebywał wśród sowieckich kołchoźników, którzy wiadomo, jakim językiem się posługują, zachował czystą polszczyznę i był na nią szczególnie uwrażliwiony. Do końca życia nie znosił, gdy ktoś mówił byle jak po polsku, choćby piastował najwyższe stanowisko. Doszedł natomiast do perfekcji w wymowie scenicznej, choć to dzięki znakomitym nauczycielom i profesorom (ks. Czesław Tuzinkiewicz, prof. Henryk Modrzewski). To oni uczyli Ojca zażyłości z największymi mistrzami języka ojczystego jak Mickiewicz, Słowacki, Krasiński i tylu innych. Niestety, dziś taką zażyłość wśród ludzi słowa rzadko się spotyka.


Wspólnie z ojcem napisał Pan podręcznik „Podstawy retoryki klasycznej”, który wydano w 1998 r. Uczyło się z niego wielu studentów.


– Podręcznik był wznawiany i poszerzany. Obecnie nosi tytuł Kultura słowa. Podstawy retoryki klasycznej (Wydawnictwo Nasza Przyszłość, Szczecinek). Zawiera dodatkowo płytę CD z nagranymi przez mojego Ojca ćwiczeniami i wzorami, bo języka uczymy się ze słyszenia, tekst i opis to za mało. Jak do tej pory jest to jedyny podręcznik oparty na retoryce klasycznej (greckiej i rzymskiej), która była źródłem retoryki i literatury polskiej najwyższych lotów. Z powodzeniem można podręcznik ten wykorzystywać zarówno na poziomie studiów wyższych, jak i szkoły średniej, w Polsce i za granicą.


Piotr Jaroszyński przy Krynicy w małej ojczyźnie swojego ojca. (Fot. wł. Piotra Jaroszyńskiego)Piotr Jaroszyński przy Krynicy w małej ojczyźnie swojego ojca. (Fot. wł. Piotra Jaroszyńskiego)W życiu Czesław Jaroszyński był człowiekiem z twardymi zasadami. Z taką postawą niełatwo było mu żyć we współczesnym świecie?


– To nawet nie chodziło o zasady, co jest już poziomem inteligenckim, ale o to, że, jak zauważyłem, ludzie z tamtych stron byli wyjątkowo wyczuleni na własną niezależność. W jakiejś mierze byli nawet uparci, bo gdy z czymś się nie zgadzali, to tego nie robili, niezależnie od kosztów, jakie musieli ponieść, również w pracy zawodowej. Wielu aktorów robiło kariery dzięki zapisaniu się do partii, a mojemu Ojcu nawet przez myśl by to nie przeszło, choć nie żywił jakiejś nienawiści do Rosjan, starał się być ponad – a to jest druga cecha tych mocnych ludzi z Kresów: być ponad. Trzecia cecha to porywczość, ale nie grubiańska, po prostu grały emocje, kresowi ludzie byli bardzo wrażliwi, ale w pewnych granicach. Do dziś pamiętam, jak nasza Babcia, gdy coś ją zdenerwowało, to mówiła „ot kali” i machała ręką. Długo nie wiedziałem, co to znaczy to „kali”, aż przebywając któryś raz w naszych stronach słyszałem miejscowych, którzy tak mówili, ale jak miło, z jakim wdziękiem. I tak można całą książkę napisać o tych ludziach, których już nie ma, a tworzyli przez wieki polskość.


Jaki wpływ miał ojciec na Pana?


– Odpowiedź na takie pytanie jest trudna, bo rodzice do końca życia są naszą wręcz częścią, nie da się ich ani zobiektywizować, ani opisać, bo to wszystko będzie i za mało, i za blisko. Ojciec uczył mnie miłości do przyrody (wspólne wyprawy wędkarskie), uczył mnie pisania i recytowania (przy okazji odrabiania lekcji), kładł nacisk na to, że człowiek musi się rozwijać, nie może tak zastygnąć w życiu bez dalszych celów i ideałów, szalenie lubił gości (każdy gość to kolejny promień słońca), namiętnie czytał książki, przepadał za gawędami, przerastał Mickiewiczem, którego znał na pamięć. Do końca życia chciał, bym ja recytował, a On jeszcze coś odnajdywał do poprawki, bo miało być doskonale, każdy szczegół, każda fraza, pauza, linia intonacyjna... współcześni aktorzy pojęcia o tym nie mają. Na szczęście znalazłem nagraną przez Ojca przed dwudziestu laty Pierwszą Księgę Pana Tadeusza, i ciągle się wsłuchuję, bo jest to cud. Nie wyobrażam sobie, jak można być Polakiem nie mając w sobie Pana Tadeusza, każdej sceny i każdej postaci. Ale ktoś musi tego nauczyć, ja miałem Ojca.


Rozmawiała

Eliza ANDRUSZKIEWICZ


Magazyn Polski, nr 6, czerwiec 2022

Prof. Piotr Jaroszyński, kierownik Katedry Filozofii Kultury Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, wykładowca Wyższej Szkoły Kultury...

Propaganda - bezwonna trucizna Technika zaszła dziś tak daleko, że wiele produktów takich jak kleje czy wykładziny nie wydzielają już nieprzyjemnego zapachu. Ale ten przykry...

Początek trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa jest okazją do refleksji nie tylko nad chrześcijaństwem, ale również nad najgroźniejszym...

Najnowsza książka Pana Profesora nosi tytuł "Przywracanie pamięci". Dlaczego współcześnie tak ważna jest refleksja nad czasem minionym? - Główny...

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie lustracji nie uciął komentarzy i to nie tylko w środowisku dziennikarskim, ale także wśród najwyższych...

Wprowadzenie słowa „lewica” w znaczeniu politycznym ma genezę sięgającą czasów rewolucji francuskiej (1789). Wówczas to w Zgromadzeniu Narodowym...

Lektura programu wyborczego Platformy Obywatelskiej nie do końca jest stratą czasu. Są w nim zasygnalizowane istotne deklaracje, które brzmią...

Centrum Sztuki Współczesnej – Zamek Ujazdowski znów szokuje. Na debatę zaprasza skandalistę, który podarł Biblię. Kiedy minister kultury odwoła...

Dziś, gdy mówimy o kulturze, to mamy najczęściej na myśli albo sztukę (pod wpływem romantyzmu), albo wykwintne maniery (człowiek kulturalny), albo...

Dzisiejszy człowiek często zapomina, że jest dłużnikiem nie tylko tych pokoleń, które już dawno minęły, a także swoich bezpośrednich przodków. Żyje...

W Polsce ciągle łamane lub lekceważone są prawa człowieka, i to nie sporadycznie, lecz w sposób instytucjonalny i zorganizowany. By się o tym...

Przyjęcie w Wielkiej Brytanii przez Izbę Lordów ustawy o tzw. małżeństwach jednopłciowych budzi nie tylko oburzenie, ale również zmusza do...

Dla aktywistów lewicy polityka jest religią, której oni są zarazem wyznawcami i bogami. Ma to kluczowe znaczenie, ponieważ z jednej strony muszą...

Istotnym elementem walki politycznej jest walka na słowa (gr. logos - słowo, machia - walka). Wykorzystuje się w niej nie tylko słuszne zarzuty i...

Gdy w czasie wędrówek po Europie zwiedzamy muzea, zawsze uderza nas bogactwo zbiorów. Możemy obejrzeć dzieła takich mistrzów jak Rembrandt, Rubens,...

Wydana niedawno staraniem „Tygodnika Solidarność" książka Jamesa Goldsmitha Pułapka zawiera bardzo wiele celnych spostrzeżeń i ostrzeżeń odnośnie...

Weszliśmy w okres Adwentu, coraz bliżej więc do świąt Bożego Narodzenia. Na polach wszystko już się uciszyło, uspokoiło, a grudniowa ziemia - jak...

Gender a tolerancja Czasami, gdy ideologia gender napotyka na opór w środowiskach katolickich, próbuje się ją wprowadzić nie pod przymusem, ale dobrowolnie, odwołując...

Boyfriend Z Zachodu przyszła moda na boyfriendów. 14-letnie dziewczyny mają już i u nas swoich narzeczonych. Trudno do końca rozstrzygnąć, co przez to...

Klęska ugrupowań powołujących się na tzw. wartości chrześcijańskie zmusza do refleksji nad pozycją polityka chrześcijańskiego wśród polityków...

Bliska Kolumbia Z okien samolotu stolica Kolumbii - Bogota (do roku 2000 jej pełna nazwa brzmiała Santa Fé de Bogota), przedstawia się bardzo malowniczo, ale nie...

Gender w natarciu Znana wieloletnia promotorka gender zostanie nowym pełnomocnikiem rządu do spraw równego traktowania. Małgorzata Fuszara zastąpi na tym stanowisku...

Powoli kończą się przygotowania do Wigilii i świąt Bożego Narodzenia. Już niedługo usłyszymy słowa, na które czekamy z nieustannie odradzającą się...

Gnoza jest dość tajemniczym ruchem religijno-intelektualnym, który zaczyna krystalizować się w 2 wieku po Chr. Odnaleźć w niej możemy wiele wątków...

Józef Conrad – szlacheckie korzenie W tym roku przypada 160-lecie urodzin pisarza, z tej okazji Sejm RP ustanowił rok 2017 Rokiem Josepha Conrada-Korzeniowskiego. Dziesięć lat temu...

Po co Boże Narodzenie? Kiedy myślimy o Bożym Narodzeniu, to najpierw ukazują się nam obrazy należące do naszej polskiej tradycji: śnieg, sanna, choinka, wieczerza...

Polskie wychowanie Podróżując po Polsce i świecie, mamy okazję poznawać nie tylko obce państwa i narody, miasta i dziewicze obszary, ale również polskie rodziny.

Sprawcami zazdrości są nie tylko ludzie zazdrośni. Przecież bogatym satysfakcję sprawia zazdrość, z jaką inni patrzą na ich bogactwo. Można odnieść...

Od kilku lat formalnie niepodległe nasze państwo obiera jakiś dziwny kurs - idzie w kierunku łamania podstawowych praw człowieka i narodów, a więc w...

W roku Wielkiego Jubileuszu Rzym stał się centrum niezliczonych pielgrzymek z całego świata. Chyba w żadnym innym miejscu przeszłość tak mocno nie...