Wspomnienie przyprósza obraz przeszłości, która im bardziej odległa, tym bardziej staje się pastelowa. Z drugiej strony Nowy Rok otwiera przed nami przyszłość, coś, co dopiero nadejdzie. Człowiek jest z natury optymistą. Mimo trudnej sytuacji, niekiedy wręcz beznadziejnej, chwyta się nadziei i wierzy w przyszłość. A nuż dopisze mu szczęście, chory odzyska zdrowie, biedny stanie się bogaty, zrozpaczony odzyska radość. Wiara w cudowną moc przyszłości jest czymś spontanicznym i naturalnym. Jest siłą napędzającą naszą chęć do życia. Dlatego nie można jej zatruwać pesymizmem i narzekaniem. Raczej chodzi o to, żeby w określonych warunkach nadać jej właściwy kierunek, pokazać odpowiednie cele.
morze. Dlatego musimy się zdecydować, czego chcemy, i trzymać się tego wytrwale» (Listy moralne do Lucylius’a, III, 23, 8).
Ostatnią myśl warto zapamiętać: wiedzieć, czego się chce i trzymać się tego wytrwale. Niestety, większość z nas w życiu dryfuje, jest popychana lub ciągnięta wbrew własnym zamiarom, albo wręcz poza zamiarami, bo niezbyt dokładnie wiemy, o co nam chodzi. Jeżeli zależy nam na przyszłości, to musimy wiedzieć, czego chcemy, jako poszczególni ludzie, ale również jako naród.
Jak trudno człowiekowi dojść do porozumienia z samym sobą, a cóż dopiero mówić o jedności narodowej. Myślimy pod wpływem nastroju lub chwili, ba, żeby to jeszcze były nasze myśli. Jakże wiele myśli jest cudzych i anonimowych, które nie mają żadnego odpowiednika w rzeczywistości. Otacza nas anonimowe kłamstwo, którego głównym rozsadnikiem są, niestety, media, podporządkowane komercji lub ideologii. A przecież trzeba coś postanowić, trzeba mieć cel, nie przez chwilę, ale przez cały czas.
Każdy z nas musi odkryć cel, który będzie miał znaczenie w wymiarze społecznym. Własnych problemów i kłopotów mamy aż nadto. Jako społeczeństwu brakuje nam aktywnego zaangażowania w sprawy publiczne, w sprawy polskie. Jakże często inicjatorami wielu przedsięwzięć są nieliczne osoby, inni przychodzą na gotowe, a większość nie okazuje żadnego zainteresowania. A przecież znacznie więcej można by było zrobić, jeśli nie brakłoby ludzi zaangażowanych, z pomysłami, z określonym planem działania. Ci, którzy są już aktywni, to prawdziwe skarby. Dzięki nim coś się dzieje. Działalność społeczna poza oficjalnymi strukturami państwa jest od czasów zaborów naszą polską specjalnością.
Nowy Rok niesie wiele znaków zapytania. Będziemy w nim z pewnością wystawieni na niejedną próbę. Tym bardziej więc musimy odczytać naszą rolę i bronić naszych praw, zwłaszcza moralnych i religijnych. Na nie bowiem pójdzie atak. Ale nie możemy się poddać, musimy przy nich trwać. Z zasad moralnych i religijnych nikt nie może nas zwolnić, a w nich jest nasza siła.
Polska – trudna jedność
Jedność odgrywa ważną, jeśli wręcz nie podstawową rolę w życiu społecznym. Bez jedności trudno mówić o społeczeństwie, bo jeżeli zbiór ludzi nie stanowi jedności, to taki zbiór trudno nazwać społeczeństwem, jest to raczej zbiorowisko, tłum, masa. Społeczeństwo natomiast to ludzie, którzy są społem, czyli razem.
Ale zasadnicza trudność polega na tym, że różne mogą być racje jedności, a stąd i różne typy społeczeństw. Współcześnie jedność społeczną wyznacza głównie struktura państwowa. Dlatego mówiąc o jedności politycznej, eksponuje się jedność obywatelską: wszyscy jesteśmy Polakami, jeśli jesteśmy obywatelami Rzeczypospolitej Polskiej. A jesteśmy obywatelami, jeśli spełniamy kryteria wyznaczone przez Konstytucję, a jest nim pochodzenie od rodziców, którzy są obywatelami polskimi (art. 34.1). Ta definicja obywatela nie zawiera odniesienia do narodowości, które z kolei w Preambule jest utożsamione z obywatelstwem. Narodowość w obecnie obowiązującej Konstytucji nie wnosi żadnej nowej treści w stosunku do pojęcia obywatelstwa. Oznacza to, że autorzy Konstytucji przygotowali grunt pod wynarodowienie społeczeństwa polskiego, sprowadzając narodowość tylko do «narodzin» z rodziców, którzy mają polskie obywatelstwo.
Tymczasem pojęcie narodowości posiada głębsze znaczenie niż pojęcie obywatelstwa, zwłaszcza w dziejach Polski. Jeżeli narodowość oznaczałaby tylko obywatelstwo, to wraz z utratą niepodległości (zabory, dwie wojny światowe), zanikałoby obywatelstwo polskie, a tym samym i polska narodowość. Polacy byliby Rosjanami, Niemcami, Austriakami. Tymczasem właśnie te tragiczne doświadczenia w jeszcze większym stopniu ukazywały Polakom, że ich narodowość jest mocniejsza od obywatelstwa, że nie zamierzają z narodowości swojej rezygnować, lecz będą o nią walczyć do ostatniej kropli krwi.
Lecz nie o samą krew tu chodzi, gdy mówimy o narodowości, tu chodzi o duchowy wymiar bycia człowiekiem, który to wymiar odnajdujemy właśnie w narodowości, a nie w obywatelstwie. Na ten duchowy wymiar składa się wspólny język (zaborcy nie bez powodu zabraniali nam posługiwania się w miejscach publicznych językiem polskim); wspólne dzieje – stąd mówimy o naszym królu Bolesławie Chrobrym, o naszym królu Janie Sobieskim, ale nie mówimy o naszym pierwszym sekretarzu Gomułce i jemu podobnych sekretarzach, generałach, ubekach – bo oni byli obcym ciałem w naszych dziejach.
I wreszcie wspólna kultura, która najsilniej przemawia do nas przez wiarę i sztukę, stąd mówimy o naszym Prymasie Tysiąclecia, o naszym św. Janie Pawle II, o naszym Chopinie, o naszym Mickiewiczu, o naszym Chełmońskim. Naszymi politykami byli Dmowski, Piłsudski i Paderewski, którzy mimo politycznych różnic za oczywiste uznawali, że Polska musi być niepodległa.
Aby szukać jedności, musimy widzieć różnice, a także ich źródła. Jest to konieczne do budowania głębszej jedności. Lekceważenie różnic, sprowadzanie jedności do porządku czysto administracyjnego, nie dość, że takiej jedności nie przybliży, to jeszcze może pogłębić różnice, prowadząc do antagonizmów, waśni i walki, nie mówiąc już o pozorowaniu dialogu i kłamstwach.
Jedność w wymiarze głębszym niż hasła polityczne musi spełniać dwa warunki: musi opierać się na prawdzie i być wyrazem dobrej woli. W innym wypadku autentyczna jedność jest niemożliwa. Dlatego chcąc budować jedność w naszym kraju, musimy, mimo różnic, chcieć na siebie wzajemnie się otwierać, pamiętając, że kłamstwo, nie mówiąc o niesprawiedliwych pomówieniach czy pogardzie, od jedności zawsze będą nas oddalać.
A dziś niewiele jest miejsc na Ziemi, gdzie można pięknie żyć, szlachetnie i w miłości. W Polsce taki klimat jest jeszcze do uratowania, bo Polacy są z natury łagodni i serdeczni, chyba że komuś zależy na ciągłym nas drażnieniu, oskarżaniu, szkalowaniu. Tylko że taka droga jest drogą donikąd.
Potrzebujemy jedności, lecz to wymaga pokory i prawdy. Tak niewiele i tak dużo. Ale właśnie w taki sposób odradza się naród, odradzają się narody i nie boją się mieszkać pod jednym dachem, dachem suwerennego państwa.
prof. dr hab. Piotr Jaroszyński
Magazyn Polski, nr 2, styczeń 2019