Ktoś mógby zapytać, czy Ojczyzna nie jest dziś jakimś anachronizmem? Czy nie można po prostu spokojnie sobie żyć i mieszkać w jakimś kąciku, np. przy ulicy Stolarskiej 15? Albo na pytanie: kim jesteś?, odpowiadać, jak to czynił pewien lud na Wschodzie: „My tutejsi"! Albo też odwrotnie — stać się obywatelem świata, kosmopolitą, przemieszczając się wedle zasady, którą jeszcze inny lud wyznawał: ibi patria, ubi bene - tam ojczyzna, gdzie jest dobrze?
Czy naprawdę potrzebna jeszcze jest Ojczyzna, nie tylko gdy jest dobrze, ale również wówczas, gdy jest źle?
Otumanieni gazetowym lub telewizyjnym proszkiem, wielu z nas mogłoby pomyśleć: „Nie, Ojczyzna jest niepotrzebna, jest przeżytkiem". Ale wówczas, daj Boże, byśmy zrozumieli:
Jeśli byłaby niepotrzebna, to dlaczego żaden z wielkich Polaków nigdy Ojczyźnie nie bluźnił, lecz przeciwnie, kłaniał się jej, a nawet jeden z nich pisał:
„...na kolanach teraz w wielkiej części:
Biorę tę księgę, jak trybularz w dłonie,
W którym się dusza ma pokorna mieści,
A serce tak w nim, jako bursztyn płonie,
I tej Ojczyźnie, spłakanej w boleści,
A w szczęściu smutnej, oddaję w pokłonie.
Żem się zaś skrzepił u Twojego zdrój a,
całuję nogi Twe, Ojczyzno moja".
To Kornel Makuszyński, wychowawca wielu pokoleń dzieci i młodzieży, to on tak pisał, a słowa te podchwycił kiedyś na jednym z kazań Prymas Tysiąclecia, gdy prowadził nasz naród przez Morze Czerwone. I on powtórzył za poetą: „...Żem się zaś skrzepił u Twojego Zdroja, całuję nogi Twe, Ojczyzno moja".
Wiemy, co stało się całkiem niedawno z sąsiednim ludem, który tylko tyle wiedział o sobie, że jest tutejszy; nie zdążył nawet głębiej odetchnąć, jak został na powrót wchłonięty. Tak i człowiek, który nie wie, kim jest i skąd jest, nie dojdzie do pełni człowieczeństwa „...człowiek swoją głębszą tożsamość ludzką łączy z przynależnością do narodu" - tak mówi Papież w encyklice Laborem exercens. A gniazdem dla narodu jest właśnie Ojczyzna.
I tu dzieje się rzecz niezwykła: Ojczyzna może krzepić, nawet jeśli jest zbolała i smutna, a kto do niej przyjdzie nabiera mocy. Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że jest tym wspólnym domem, ku któremu przez wieki, tysiące, miliony rodaków kierowały swe serca i umysły: pracując, walcząc, tworząc; i my dziś poprzez Ojczyznę odbieramy właśnie te nieprzebrane strumienie miłości, światła prawdy i blaski piękna. Tu leży owo źródło mocy, tu są te krzepiące zdroje. Potencjał zaklęty w Ojczyźnie sprawia, że człowiek wobec zła nie jest sam, i że mimo trudności nie zagubi się. Dlatego, gdy próbowano nas wepchnąć na fałszywą drogę, nie daliśmy się, bo czuliśmy, że tam nie będzie Ojczyzny.
Jest nas blisko 40 milionów. Nie możemy w ogóle poważnie brać pod uwagę możliwości, że stąd wyjedziemy i gdzieś się urządzimy, gdzie jest lepiej. To fałszywa i zabójcza nadzieja. Któż by chciał przyjąć 40 milionów ludzi? Co miałby z nimi robić?
Nie, my tu mamy żyć, tu musi być nasze suwerenne państwo. A tylko suwerenne państwo gwarantuje faktyczną suwerenność osobistą, która jest podstawą godnego życia człowieka. Nie znajdziemy nowej Ojczyzny. Tu musimy się określić i podejmować, gdy trzeba, poważne decyzje. Nie łudźmy się, większość z nas, czego nie osiągnie u siebie, nie osiągnie nigdzie. Owszem, są czasami ludzie bardzo wybitni, przed którymi, jak to się mówi, świat stoi otworem, ale przeciętnie dla innych bylibyśmy tylko ciężarem, dostalibyśmy podlejsze posady, musielibyśmy się zdegradować, jak wielu Polaków za granicą, którzy muszą cierpieć upokorzenia.
Gdzieś tam... wcale nie jest lepiej, może tylko na zdjęciu wszystko lepiej wygląda, może na filmie, ale tak naprawdę to my nawzajem potrzebujemy siebie tutaj, na ulicy, w sklepie, w szkole, w pracy, w kościele, w Polsce: potrzebujemy siebie - dla budowania naszego ludzkiego oblicza...
Piotr Jaroszyński
"Rozmyślania o mojej Ojczyźnie"