Że dzieci są naiwne, to nic dziwnego, ale że rodzice są aż tak niefrasobliwi, to wręcz porażające. Czy naprawdę nie zdają sobie sprawy, że w tym wieku jest to jak igranie z ogniem? Kto poniesie wszystkie konsekwencje, które wcale nietrudno przewidzieć? Czym skończy się taka lub owa przygoda?
Wychowywanie nastolatki to nie jest dziś łatwa sprawa. Dawniej było prościej. Panienki z dobrych domów wysyłane były na pensję, gdzie przygotowywano je do życia, jako przyszłe żony i matki, jako osoby o wysokiej kulturze religijnej i patriotycznej. Dziś nawet jeśli są szkoły dla dziewcząt, to w większości wypadków wygląda to zupełnie inaczej. Dominuje odgórnie narzucony program ministerialny, a i szkoły są nowoczesne. Jest nauka, ale tak naprawdę nie ma wychowania pojętego jako formowanie człowieka w ramach utrwalonych wzorów.
Dawne pensje już nie wrócą. Zresztą, one były tworem pewnego środowiska, szlacheckiego i arystokratycznego, którego dziś już nie ma. Pensja dziś to anachronizm, śmieszny i pretensjonalny. Chociaż pewne elementy można by naśladować, nowoczesny jest komputer, ale umiejętność przywitania gości, zaproszenia i nakrycia do stołu, prowadzenie konwersacji, tworzenie miłej atmosfery, wystrój wnętrza w stylu polskim – to nie są drobne rzeczy, to nie są rzeczy przestarzałe. Niestety, wiele dorosłych kobiet dziś już tego nie potrafi. Są nowoczesne, na obiad proszek zalany wrzątkiem albo fast food. Potem dziwią się, że ani mąż nie chce przebywać w domu, ani dzieci, i wszystko się rozsypuje. Zresztą, po co mąż.
W naszej literaturze autorem, który wspaniale ukazał, jaką może być młoda dziewczyna, by zachować i młodość i dziewczęcość, jest Kornel Makuszyński. Jego trzy sztandarowe powieści (jak sam określał dla dorastających panienek) Panna z mokrą głową, Szaleństwa panny Ewy i Awantura o Basię, to jest również odpowiedź, jak dziewczyna ma traktować chłopaków. Nie jako boyfriendów, nie jako narzeczonych, ale jak kolegów. Nastolatki powinny mieć wielu kolegów, z którymi kontakt jest sympatyczny, miły, dowcipny – i nic więcej. Ale to oznacza, że również rodzice chłopców powinni ich w tym kierunku wychowywać, aby oni z kolei umieli być koleżeńscy, a nawet rycerscy. Makuszyński wiedział, co się dzieje w kolorowej duszy dorastającej panny, choć zarzekał się, że jest to tajemnica nie do zgłębienia.
Czas nastolatków może być pięknym czasem młodości, już nie dziecinnej, nieco beztroskiej, jeszcze nie dorosłej. Ale beztroska nie może wkraczać w każdą sferę życia dorosłych, bo nie da sobie z nią rady. Coś można stracić, bezpowrotnie. Do czegoś się zrazić. Zapłacić sobą. Dlatego podziwiam Kornela Makuszyńskiego, że potrafił pisać powieści dla młodzieży, które czytało kilka pokoleń Polaków. Powieści te nadal chętnie są czytane, pod warunkiem jednak, że dorośli potrafią do nich zachęcić. Jak małe dziecko potrzebuje ciepła, tak młody człowiek potrzebuje nade wszystko koleżeństwa i przyjaźni, nie narzeczeństwa, nie zabawy w dorosłych. Bo chociaż każdy z nas żyje ku przyszłości, to jednak nie w ten sposób, by przyspieszać teraźniejszość. A młodość jest czasem, kiedy następuje eksplozja, z jednej strony biologii, z drugiej wrażliwości, poszukiwań duchowych. Chodzi o to, aby dopełnił się integralny rozwój młodego człowieka. Siła biologii nie tyle powinna być zgaszona, co raczej poddana procesowi sublimacji, uszlachetnienia. Tu tkwi tajemnica dobrego wychowania.
Gdy biologia znajdzie się w centrum, może zdewastować naszą psychikę, okaleczyć nas moralnie, zablokować rozwój intelektualny. Więc jest o co walczyć, zwłaszcza dziś, gdy biologia pod wszelkimi postaciami stała się narzędziem wabienia i niszczenia ludzi, zwłaszcza młodych, którzy nie przeczuwając niebezpieczeństwa, łatwo poddają się obróbce, idą tłumnie „z prądem”, motywując, że tak robią wszyscy, że tak jest modnie, że tak jest nowocześnie. Nie ma chyba bardziej podatnego na masowe sterowanie środowiska niż młodzież, która na dodatek myśli, że jest oryginalna.
Wychowanie nie może być masowe, bo każdy człowiek jako człowiek jest sam w sobie oryginalny i niepowtarzalny. A cóż dopiero wychowanie panienek, które tak łatwo mogą stracić swój urok, gdy za wcześnie zamienią się w kobietę. Warto, aby rodzice przyjrzeli się swoim pociechom, aby potrafili ocalić ich młodość, ten skarb, który później będzie owocował przez całe życie.
Prof. dr hab. Piotr Jaroszyński
Nasza Polska, 17 kwietnia 2007