W praktyce zrównanie praw zwierząt z prawami ludzi doprowadzi do tego, że to nie zwierzęta będą podmiotami, ale człowiek będzie traktowany jak zwierzę.O „relacjach między ludźmi i innymi zwierzętami” oraz „holokauście zwierząt” ma traktować konferencja Instytutu Badań Literackich PAN. Planowana na marzec międzynarodowa konferencja „Zwierzęta i ich ludzie” finansowana jest z grantu przyznanego przez Narodowe Centrum Nauki. Partnerami w projekcie są Ośrodek Kultury Francuskiej i Studiów Frankofońskich Uniwersytetu Warszawskiego, Wydział Artes Liberales UW i Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie. Jak deklarują organizatorzy, sympozjum ma mieć charakter interdyscyplinarny, a potrzeba jego zorganizowania wynika z coraz większego zainteresowania oddziaływaniem „animal studies” w kulturze współczesnej. By to zjawisko pojąć, trzeba ich zdaniem na nowo przeanalizować relacje ludzko-zwierzęce i relacje między samymi zwierzętami.
Wprowadzający wywód na stronie internetowej Instytutu Badań Literackich PAN nasycony jest pseudopojęciami z zakresu filozofii, kultury i sztuki. Czytamy tam o „upodmiotowieniu zwierząt”, „prawach zwierząt”, a nawet rozumieniu i obrazowaniu „holokaustu zwierząt” (bynajmniej nie w znaczeniu ofiary całopalnej, ale raczej masowego uboju).
Badacze chcą zrozumieć kondycję zwierząt w świecie, wprzęgając w swe rozważania nawet kontekst etyczny – „kluczowy dla studiów nad zwierzętami”. – Tyle że zwierzę to nie człowiek. Jest istotowa różnica pomiędzy człowiekiem i zwierzęciem. Tymczasem usiłuje się nam wmówić, że tej różnicy nie ma, a w każdym razie, że są jakieś porządne argumenty przemawiające za tą tezą. Z odróżnieniem człowieka od zwierzęcia mają wiele problemów nowożytni i współcześni myśliciele. Ale tylko z racji ideologicznych, oderwania od prawdy, a nie dlatego, że istnieją jakieś uzasadnione powody, aby uznać zwierzę za istotę równą człowiekowi. Czy używanie w nowym kontekście pojęcia „holokaust zwierząt” nie uwłacza ofiarom ludobójstw dokonywanych przez zbrodniarzy? – podnosi dr Marek Czachorowski z Katedry Etyki KUL. Człowiek to przeżytek >
Nasi rozmówcy nie mają wątpliwości, że gender studies najwyraźniej już nie wystarcza jako narzędzie deprawacji. Stąd na grunt polski przenoszone są tezy animal studies.
Konferencja jest organizowana w ramach projektu „Znaczenie studiów nad zwierzętami dla badań nad kulturą w Polsce”, realizowanego przez Narodowe Centrum Nauki. Jego celem jest wprowadzenie do sfery polskiej nauki transdyscyplinarnych studiów nad zwierzętami. Miałoby się to dokonać szczególnie w polskiej humanistyce, w której – podnoszą organizatorzy sympozjum – wciąż dominuje zainteresowanie człowiekiem. Polscy badacze mają się tu wzorować na dokonaniach „naukowych” krajów anglo- i niemieckojęzycznych. Punkt wyjścia mają stanowić m.in. teorie postmodernistycznego ideologa Jacquesa Derrida czy ultrautylitarystycznego bioetyka Petera Singera, znanego australijskiego propagatora aborcji i eutanazji (dodajmy: ludzi).
Tematyka podjęta pod przykrywką naukowości przez powołany w 1948 r. Instytut Badań Literackich szokuje. Ale przypomnijmy, że instytucja ta ma już w historii niechlubny okres, gdy kryterium analizy dzieł literackich miało być ich wartościowanie z odwołaniem do ideologii marksistowskiej. – Wygląda na to, że IBL pozostaje wierny swojemu posłannictwu ideologicznemu, tyle że teraz służy Nowej Lewicy, a więc neomarksizmowi. Nasze pieniądze idą na to bez naszej zgody i dla naszej zagłady, jest to więc swego rodzaju haracz, który porównać można do praktyk stosowanych w państwach okupowanych lub podbitych – ocenia prof. Piotr Jaroszyński, kierownik Katedry Filozofii Kultury KUL, wykładowca w WSKSiM.
Wywracanie pojęć
Stosunek człowieka wobec zwierzęcia jest hierarchiczny, więc trzeba to zmienić – nasze „relacje” ze zwierzętami powinny ulec zmianie, ponieważ przynoszą cierpienie istotom, które czują tak jak człowiek. Trzeba zmienić status zwierząt – tak najogólniej można zinterpretować przewodnią ideę konferencji. Popatrzmy na zakres proponowanych prelekcji: „Upodmiotowienie zwierząt: zwierzęta jako podmioty działań (animal agents), aktorzy nie-ludzcy – współuczestniczenie zwierząt w kulturze”, „Prawa zwierząt w sztuce i literaturze”, „Problem granicy pomiędzy człowiekiem i zwierzęciem: przekraczanie dualizmu, przezwyciężanie opozycji”. Swój udział w konferencji potwierdziły już osoby parające się animal studies z Polski i z zagranicy, m.in. prof. Steve Baker z University of Central Lancashire czy dr Jessica Ullrich z Universität Lüneburg.
Pomieszanie z poplątaniem, mówią eksperci o programie spotkania. Na przykład kategoria podmiotu to przecież kategoria filozoficzna, która odnosi się tylko i wyłącznie do osoby jako bytu, który jest zdolny właściwie odczytać i zrozumieć rzeczywistość. Zwierzęta tego nie potrafią.
– Oczywiście zwierzęta należy dobrze traktować – pamiętamy o św. Franciszku z jego wilkiem z Gubio. Ale zwierzę to nie człowiek. Żadne zwierzę nie jest w stanie dokonać tak jak człowiek pewnych czynności: poznawczych, umysłowych i wolitywnych. Właśnie dlatego człowiekowi przypisujemy rozumność i wolność, a zwierzętom nie – wskazuje dr Czachorowski.
Nowy proletariat
Animal studies to kontynuacja gender studies, a więc ideologii, której praktycznym rezultatem ma być uprzywilejowanie homoukładów kosztem małżeństwa. W przypadku studiów zwierzęcych „równouprawnienie” ma nastąpić przez zrównanie zwierząt z ludźmi. A to już wyraźne nawiązanie do darwinizmu, którego logiczną konsekwencją były totalitaryzmy XX wieku. – Prawa zwierząt to ludzka projekcja w ramach ideologii bazującej na ewolucjonizmie, zgodnie z którym człowiek jest odmianą małpy. W praktyce zrównanie praw zwierząt z prawami ludzi doprowadzi do tego, że to nie zwierzęta będą podmiotami, ale człowiek będzie traktowany jak zwierzę. I to faktycznie już przerabialiśmy w systemach totalitarnych. Niemcy rasy niearyjskie traktowali jak bydlęta, a Sowieci traktowali jak bydlęta przeciwników komunizmu – zwraca uwagę prof. Piotr Jaroszyński. – Po robotnikach, studentach, mniejszościach seksualnych zwierzęta staną się nowym proletariatem. Oto docelowy program animalistycznego neomarksizmu – dodaje. Jak tłumaczy filozof, ponieważ żaden zdrowo myślący człowiek nie jest w stanie czegoś takiego przyjąć, więc szuka się popleczników wśród różnych „intelektualistów”, którzy, jeśli się im dobrze zapłaci, wezmą udział w każdym programie. – Będą analizować, wywracać znaczenia słów, zdobywać granty, iść z postępem. Teraz to brzmi jak bełkot, budzi śmiech i litość, ale w pewnym momencie może się to stać groźne W normalnych warunkach elementarne poczucie wstydu nie pozwoliłoby na to, żeby brać w takich konferencjach udział. Jeśli dzieje się inaczej, to musimy bardzo na takich naukowców i na takie instytucje paranaukowe uważać, nawet jeśli mają wzniosłe nazwy – dodaje naukowiec.
Wyobrażają sobie Państwo „równościowe przedszkole” w tej wersji?
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik, 7 lutego 2014
Komentarze
„Zwierzęta i ich ludzie. Zmierzch antropocentrycznego paradygmatu?”
animalstudies.ibl.waw.pl/pl/komunikat-ibl-pan