To, co obce, nie musi być – i najczęściej nie jest – wrogie, może być nawet piękne i pociągające, jednak nie jest bliskie, nie zastąpi tego, co swojskie i własne. Przepiękne są Góry Skaliste. Ich postrzępione, kamieniste, ostre szczyty ciągnące się tysiącami kilometrów sprawiają wrażenie czegoś nierealnego i wręcz magicznego. Między wzniesieniami skrywają się rozległe doliny, poprzecinane błękitnymi potokami. Przy drodze zaobserwować można łosie, jelenie, kozice górskie, a nawet niedźwiedzie. Nad głowami szybują orły, których królewska sylwetka budzi zachwyt. Na góry patrzeć można bez końca: wędrujące po nieboskłonie słońce opromienia coraz to nowe obszary, tworzy cudowne kompozycje, ujawnia soczyste odcienie i barwy. A cóż mówić o zielonych wyspach na Florydzie, obfitujących w ptactwo i ryby, gdzie z nabrzeża obserwować można z pozoru niezgrabne pelikany i wysmukłe, różowe flamingi, a przy odrobinie szczęścia można zobaczyć i usłyszeć sapiące stado delfinów. Piękna jest nasza Ziemia, obfitująca w cuda natury, które warto zobaczyć, by nacieszyć nimi naszą wrażliwość.
A jednak człowiek, oprócz rzeczy nieznanych i cudownych, potrzebuje swojego miejsca, swojego kąta, który jest mu bliski i w którym, nawet bez większych doznań, czuje się dobrze, choć nie zawsze potrafi wytłumaczyć, dlaczego tak jest. Takim kątem jest Ojczyzna. Nie jest to dosłownie mały kąt, ale właśnie słowo «kąt» oznacza ową tajemniczą bliskość i przytulność, niezależnie od faktycznych rozmiarów rodzimej przestrzeni.
Gdy popatrzymy na mapę Kanady, to widzimy kraj bardzo rozległy, drugi pod względem wielkości na świecie. Zdecydowana większość ludzkich siedlisk ulokowana jest w nim na południu – wzdłuż granicy ze Stanami Zjednoczonymi, natomiast obszary północne są bezludne. Ale nie tylko. Spoglądając przez okienka samolotu na niezamieszkane tereny, odczuwamy jakąś przerażającą wręcz pustkę, która odpycha. Nagie skały, zimne jeziora, samotne potoki, to wszystko jest tak bezduszne, że za nic w świecie nikt nie chce tam przyjechać i zamieszkać. To miejsce jest nie tyle wrogie, co po prostu obce.
A później, po kilku godzinach lotu patrzymy w dół, gdzie widać piaski Łeby, cieszące oko wioski i wioseczki, miasteczka i miasta, zagajniki i lasy, i wijącą się wśród piaszczystych łachów królową naszych rzek: Wisłę. To już Polska, zasiedziała, zamieszkała, uprawiana, zabudowywana od ponad tysiąca lat przez Polaków. Każda drobina ziemi przeszła przez ludzkie ręce, cierpliwe, delikatne, miłujące. Tak jakby szukano tu skarbów – nie złota, które prowokuje do zazdrości i nienawiści, ale ziaren, które dają plon i życie. Poeci opisali wschody i zachody słońca nad tą ziemią, brzozy i dęby, które z niej wyrastają, strumyki i rzeczułki, które w niej się wiją, wśród mchów i paproci, i dzikich porzeczek, z pochylonymi olchami, które rzucają tak upragniony latem cień, wiernie zanurzając w chłodnej wodzie sploty korzeni.
A malarze zachowali pamięć wielkich bitew i małych potyczek, losy bohaterów, codziennego trudu, urok przedwiosennych poranków i rozgwieżdżonych, zimowych nocy. To wszystko wyśpiewali genialni kompozytorzy w sonatach i symfoniach, w mazurkach, kujawiakach i polonezach. Cała Polska, wszystkie jej narody, dzieje i osiągnięcia przeniknięte zostały wrażliwością, miłością i myślą ludzi utalentowanych, ludzi niezwykłych, a wszystko po to, aby każdemu Polakowi Polska była bliska. A więc gdy dziś patrzymy na Polskę, to nie jak na bezduszną, bo odludną połać ziemi, ale jako na zbiorowe dzieło pokoleń i geniuszy, których ta ziemia zrodziła. To jest nasz kąt ojczysty, te piaski Mazowsza, puszcze Noteci, Augustowa i Białowieży, jeziora Warmii i Mazur, skały Tatr i połoniny Bieszczad. To jest nasza Ojczyzna.
Jedna z najbardziej przejmujących scen w przyrodzie, to widok ryb, które po latach wędrówki wracają tam, gdzie rozpoczęły życie. Wracają z oceanu, wbijają się w górskie rzeki i potoki, płyną kilometrami pod prąd, kaleczone przez kamienie, narażone na rozdarcie przez orły i niedźwiedzie. Ale płyną, by tam, gdzie otrzymały życie, dać życie nowej generacji. Są piękne, duże, dorodne. Wiele po drodze pada z wycieńczenia, na nabrzeżnych kamieniach widać walające się szkielety. W górze szybują orły, na resztki czekają krzykliwe mewy. A łososie, o szlachetnych kształtach, potężne, królewskie, prą w górę rzek, by dotrzeć do źródeł, które dla ich potomstwa okażą się życiodajne. To jest matecznik.
A człowiek musi mieć swój kąt ojczysty. Na to, by istniał, pracuje wiele pokoleń, z których każde składa wiele ofiar. Ale wysiłek nie idzie na marne. Odradza się ciągle nowe życie, wielkie, wspaniałe, cudowne. I to jest właśnie ojczyzna: Polska. Dla Polaków jedyna.
prof. dr hab. Piotr Jaroszyński
Magazyn Polski, nr 10, pazdziernik 2018