Malthus uważał, że w momencie gdy liczba ludności będzie wzrastała w postępie geometrycznym, nastąpi krach ekonomiczny, ponieważ zabraknie żywności. Po prostu ludzi będzie za dużo, aby ich wyżywić. Ten brak uderzy przede wszystkim w biednych. Bogaci nie będą w stanie pomóc biednym, dlatego biedni nie mają prawa żądać od bogatych, aby zapewnili im pracę i wyżywienie. Co pozostaje? Malthus odpowiada: niech każdy troszczy się o siebie, jak potrafi. To indywidualna sprawa każdego, czy jest na siłach, aby zabezpieczyć byt rodzinie, czy nie. Na to pytanie musi mu odpowiedzieć jego rozum. A jeśli postąpi wbrew rozumowi, to może winić tylko samego siebie. Nie może liczyć na czyjąkolwiek pomoc, nawet na pomoc parafii, której drzwi powinny być dlań zamknięte. Ktoś taki powinien wiedzieć, że zakładając rodzinę przy braku wystarczających środków, łamie prawo natury, które jest prawem Bożym. Jest to prawo niezmienne (J.M. Poursin, G. Dupuy, T. Malthus, Paris 1972, s. 33).
Wyrok ten brzmi strasznie, zwłaszcza w ustach osoby duchownej, bo przecież Malthus był pastorem anglikańskim. Tym bardziej należy wyrokowi temu przyjrzeć się bliżej. Zacznijmy od prawa natury i prawa Bożego. Prawo natury, rozumiane klasycznie, nie mówi nic o konieczności posiadania środków do utrzymania rodziny, mówi natomiast, że każdy człowiek ma prawo do założenia rodziny i posiadania dzieci. Ale tu widzimy skutki deformacji sensu prawa naturalnego w środowisku liberałów, a Malthus był liberałem.
O ile bowiem w tradycji rzymskiej mówiono właśnie o prawie do przekazywania życia, czyli posiadania potomstwa, jako o prawie naturalnym (Cyceron), o tyle liberałowie, z Johnem Lockiem na czele, na plan pierwszy wysunęli wolność i własność prywatną. W konsekwencji prawo naturalne zamieniono w prawo do egoizmu, a relacje międzyludzkie do walki egoizmów. Wówczas jednostka słabsza, pozbawiona zabezpieczenia majątkowego była od razu na pozycji straconej nie tylko w sensie społecznym czy zawodowym, ale również w sensie rodzinnym. Prawo naturalne w wydaniu liberalnym odbierało takiej osobie prawo do założenia rodziny, a tym samym prawo do posiadania dzieci. Więc dzieci mogli posiadać tylko zamożni.
Taki wyrok miał być wymogiem prawa naturalnego, choć faktycznie takim nie był, bo prawo naturalne nie może zmieniać hierarchii dobra: prawo do posiadania dzieci jest przecież czymś bardziej podstawowym niż prawo do posiadania własności, bo dzieci są ludźmi, a własność to tylko rzeczy. Nie dość tego, Malthus włącza tu również prawo Boże, jakby nie wiedział, że prawo Boże dotyczy respektowania Dekalogu, w którym nie ma mowy o tym, że nie wolno mieć dzieci, jeśli się nie ma wystarczających środków na utrzymanie rodziny. Jednym słowem, za Malthusem stoi nie tylko ideologia liberalizmu, ale też jakaś błędna czy wręcz obłędna teologia, która nie ma nic wspólnego ani z Dekalogiem, ani z Ewangelią. Taki błąd, oparty na fałszywej teologii, może być w skutkach bardzo groźny.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 23 października 2014