W Polsce trwa walka o to, żeby ideologia gender nie weszła do szkół i przedszkoli. Walka jest zacięta, ponieważ społeczeństwo, a szczególnie rodzice są coraz bardziej świadomi zagrożeń, jakie ideologia ta ze sobą niesie. Są to zagrożenia bardzo konkretne, ponieważ dotyczą każdego dziecka, które może zostać na trwałe skrzywdzone, zarówno w sensie moralnym, jak i psychicznym czy biologicznym.
Hasło tolerancji brzmi bardzo pięknie i kolorowo, dopóki nie odsłoni swego prawdziwego oblicza, dopóki rodzice nie uświadomią sobie, że konsekwencje gender dotyczą właśnie ich dziecka, a nie dziecka ab- strakcyjnego. To im dziecko może być zabrane na skutek jakiegoś donosu, że np. niewłaściwie do dziecka się odnoszą, a następnie może być przekazane tzw. rodzinie zastępczej, składającej się z dwóch osób tej samej płci, co w konsekwencji może doprowadzić do wychowania dziecka na homoseksualistę. To jest właśnie tolerancja, która nie zna granic tam, gdzie chodzi o propagowanie gender, bo normalna rodzina praw ma coraz mniej.
W Polsce trwa walka o to, żeby do czegoś takiego nie doszło. I to jest rzecz niezwykła. Znajdujemy się na dziejowym wirażu. Będąc w Polsce. A będąc na emigracji? No właśnie, tyle słyszymy zachwytów nad tym, ile to się więcej zarabia nie tylko w Niemczech czy w Anglii, ale również w Irlandii. I jak wysoka jest tam pomoc socjalna dla młodych małżeństw, które mają dzieci. I że w związku z tym Polki rodzą więcej dzieci niż w Polsce, mając takie zabezpieczenia na przyszłość. To wszystko prawda, jest tylko jedno „ale”. Jeżeli w tylu krajach europejskich ideologia gender jest obowiązkowa, a jest, to czy rodzice, którzy wyemigrowali z Polski, zdają sobie sprawę z tego, czym to grozi ich dzieciom? I że przy tak daleko posuniętej indoktrynacji i bezwzględnym prawodawstwie nie mają szans, aby swoje dzieci uchronić przed gender? Czy matki zdają sobie sprawę z tego, że ich dzieci połknie system, który na obecnym etapie jest bezlitosny? Co to znaczy bezlitosny? To znaczy, że rodzice, którzy się systemowi oprą, zostaną pozbawieni praw rodzicielskich, ukarani albo nawet wsadzeni do więzienia. Radość szybko zamieni się w rozpacz.
Owszem, u nas w Polsce życie jest trudniejsze. Zafundowano nam strukturalne bezrobocie, sprzedając lub likwidując zakłady pracy. Konsekwencje można było łatwo przewidzieć: wzrastające bezrobocie, wzrastająca emigracja. Ale nie można w tym wszystkim zagubić priorytetów, nie można dać się kupić ani wręcz otumanić propagandą proemigracyjną, gdy na emigracji człowiek może stracić nie tylko swoją tożsamość narodową, ale również wiarę i podstawowe zasady moralne. Taka cena już jest za duża, bo duszy sprzedać nie można. Zwłaszcza gdy stawką jest najmłodsze pokolenie, dzieci i młodzież.
Ideologia gender sięga po polskie dzieci bardziej skutecznie za granicą niż w Polsce. Tam Polacy są już bezsilni, tu możemy jeszcze walczyć.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 30 IV – 1 V 2014