Pojęcie Kresów odnosimy do tych ziem, które dziś znajdują się głównie na terenie Ukrainy, Białorusi, Litwy i Łotwy. Są to odrębne państwa, formalnie niepodległe, o własnym języku i własnej kulturze. Ale przez długi czas toczyło się tam intensywnie życie polskie w ramach nieistniejącego już dziś państwa zwanego Rzecząpospolitą Obojga Narodów. Gdy mowa o Kresach, to mowa właśnie o tych ziemiach, które w odmiennych warunkach geopolitycznych pozostawały nie tylko pod wpływem polskiej kultury, ale były ostoją, centrum i wręcz sercem polskości – przez wiele pokoleń i kilka wieków.
Rusyfikatorzy i polakożercy
Odbieranie Polsce Kresów przebiegało nie tylko w wymiarze czysto fizycznym, jako odbieranie ziemi, by wcielić ją do innego państwa; było to również odbieranie ludzi i odbieranie kultury. Odbieranie, czyli redukowanie liczby ludzi, sprowadzało się do ich wydziedziczania z posiadanej własności, ich więzienia, deportacji lub po prostu mordowania. Był to proces rozpisany w czasie, na lata, a nawet na wieki, ponieważ wówczas nie mógł być przeprowadzony natychmiast; za depolonizacją szła rusyfikacja. Już z końcem wieku XIX wuj wielkiego pisarza Józefa Konrada Korzeniowskiego, Teodor Bobrzyński, mieszkający w Kazimierówce (położonej między Bohem i Dniestrem), zauważył, że dla kolonizujących Kresy Rosjan było to „istnym odkryciem Kalifornii”, więc by uprawomocnić rusyfikację, narzucano natrętną propagandę, że jest to „kraj iskoni russkij” („kraj odwiecznie rosyjski”).
W sumie przez prawie dwa wieki, licząc od pierwszego rozbioru (1772), wyrywano Polaków z ich ojczystych gniazd, by tych, którzy przeżyją, rozrzucić po całym świecie. Chodziło o to, by już nigdy nie stali się kresowym żywiołem polskim, żywiołem zdolnym do walki i twórczości o te ziemie i dla tych ziem.
Żywe źródło
A przecież to właśnie Kresy były najbardziej życiodajnym źródłem kultury polskiej, zwłaszcza od czasów, gdy wielkimi krokami zbliżał się upadek państwa i gdy państwo upadło. Wystarczy wymienić największych pisarzy polskich XIX w., jak Adam Mickiewicz czy Juliusz Słowacki, malarzy zainspirowanych Kresami, jak Józef Chełmoński, Juliusz Kossak czy Józef Brandt, kompozytorów jak Stanisław Moniuszko, naukowców, polityków. Polskość była dla nich albo sposobem wyrazu, albo źródłem aktywności i natchnienia. I to polskość najwyższych lotów, pozwalających na to, by nie tylko zabłysnąć przed swoimi, przed rodakami, ale i przed światem. Wyrwanie z Kresów dało niezwykły efekt, gdy nastąpiło ogarnięcie całej Polski, całej Rzeczypospolitej w jej historycznym pochodzie, jakże różnym od drogi, jaką kroczyły państwa zaborcze. Właśnie wtedy kresowi Polacy uświadomili sobie, jakim skarbem jest łacińskość, z jej najpiękniejszymi ideałami, na których czele stały wolność i wiara, a które zaborca i okupant deptał z całą mocą posiadanej władzy i z całą skutecznością perfidnego kłamstwa. Wiara z przymusu, posłuszeństwo w złu, poddaństwo aż po utratę godności – to były wyznaczniki cywilizacji niesionych przez zaborców. Sumienie przed rozkazem, dobro przed nakazem, honor ponad wszystko – takie ideały niosła nasza cywilizacja, którymi obdarował nasze państwo i nasze społeczeństwo Kościół katolicki, gdy powstawała Polska przed ponad tysiącem lat i gdy krystalizowała się unia Polski z Litwą, budowana nie na przemocy i podstępie, ale na prawdziwej miłości, która jedyna „nie działa marnie” (Horodło 1413).
Nad Wilią i Niemnem
Każdy Polak musi ciągle obcować z Kresami, musi te Kresy odzyskiwać, ponieważ stanowią one istotę i serce polskości. To nie jest tylko przeszłość, dawne dzieje, to jest nasza teraźniejszość i nasza przyszłość. Jeżeli bowiem polskość powstawała na Kresach jako żywa i twórcza część polskości, to nie może tak sobie zniknąć przez nieuctwo czy niedbalstwo. Mickiewicz nie zniknie z naszej świadomości tylko dlatego, że jakiś państwowy urzędnik skreśli go z listy lektur. Nie takie rzeczy już się działy, bo przecież w czasie zaborów choćby za posiadanie jego wierszy groziła zsyłka na Syberię. Mickiewicz musi w nas trwać pod postacią słów i obrazów, pojęć i wyobrażeń, scen i postaci – gdy wkraczamy w jego świat, wkraczamy w nasz świat, budujemy nasz świat, stajemy się Polakami – również kresowymi, choćbyśmy nigdy na własne oczy nie widzieli Wilii ani Wilejki, ani setek tak malowniczych rzek i rzeczułek, jakie tylko na Kresach możemy spotkać. Ale właśnie poprzez arcydzieła naszej literatury już tam jesteśmy, stajemy się Kmicicem i Skrzetuskim, Zagłobą i Wołodyjowskim. Na tym polega wielkość polskiej kultury, że posiada w sobie tę ożywczą siłę, której wystarczy na wiele pokoleń, na wiele lat i wieków.
Kresowi Polacy czekają
Ale przecież dziś nie musimy ograniczać się tylko do wyobraźni. Są miejsca, które można odwiedzić, są ludzie, których można spotkać. O ile bowiem w czasach Związku Sowieckiego wyjazd na polskie Kresy był rzeczywiście problemem, to dziś do wielu miejsc można pojechać. Można pojechać do Wilna, by pokłonić się Pani Ostrobramskiej i Chrystusowi Miłosiernemu, można odwiedzić majestatyczny Nieśwież, z jego cudowną architekturą i przyrodą. Można zajrzeć do Zaosia i Nowogródka, do Lidy i Grodna, i do tylu miejsc, w których polskość, choć tak bardzo okaleczona, jest ciągle żywa. Żywa dzięki ludziom, którzy dbają o zachowanie polskiego języka i polskich pamiątek, jakie cudem ocalały, nawet jeśli będzie to cmentarny krzyż z polskimi napisami, nawet jeśli będzie to tylko kamień tam, gdzie nie został kamień na kamieniu.
Kresy muszą w nas być obecne jako wielkie dziedzictwo kultury polskiej, dziedzictwo ciągle twórcze, dziedzictwo wielkiego ducha, który rozpoczął swoją wędrówkę przed ponad tysiącem lat i nadal trwa, nadal kroczy. Musimy łączyć nasze siły, Polacy z całego świata, by to dziedzictwo istniało nadal, bo dzięki niemu przetrwa też i Polska.
Wyjątkową rolę w tej pracy mogą i powinny odegrać instytucje państwowe, takie jak Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego czy Wspólnota Polska. Nie chodzi tu o działania wprost polityczne, bo ich skutek może być odwrotny do zamierzonego. Chodzi raczej o to, by odpowiedzieć na potrzeby kulturalne tych Polaków poza obecnymi granicami, którzy nadal w polskości dostrzegają swoją tożsamość, a także drogę do ocalenia najcenniejszych wartości, jakich miejscowa kultura, związana z inną cywilizacją, nie jest w stanie zaspokoić. Warto też pamiętać, aby do naszych rodaków mogła dotrzeć autentycznie polska kultura z Polski, a nie dziwactwa czy wręcz wynaturzenia, które w ramach walki z polskością były udziałem wielu tzw. twórców finansowanych przez poprzedni rząd. Praca czeka nas olbrzymia, ale warto ją podjąć, bo polskość jest skarbem bezcennym.
prof. dr hab. Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik 26 kwietnia 2016
Źródło: http://www.naszdziennik.pl/mysl/156655,przywracanie-kresow.html