Stan wojenny miał miejsce ćwierć wieku temu. W międzyczasie Polska zrzuciła jarzmo komunizmu, i, jak to często słyszymy, odzyskała wolność; więc właściwie ta smutna rocznica powinna być wspominana przede wszystkim z racji historycznego obowiązku. Owszem, żyją jeszcze główni sprawcy, do których zaliczyć należy W. Jaruzelskiego i Cz. Kiszczaka, którym postawiono szereg zarzutów, więc miejmy nadzieję, że sąd wyda w końcu jakiś wiążący, sprawiedliwy i ostateczny wyrok.
Historycy odkrywają w archiwach coraz to nowe dokumenty, choć wiele z nich znajduje się w Moskwie, a nie w Warszawie. To wszystko jest ważne i ma znaczenie. Ale czy jest jeszcze coś, na co warto zwrócić uwagę, a o czym raczej rzadko się wspomina? Chyba tak. Na pewno tak.
Z perspektywy lat widać, że stan wojenny to był przede wszystkim potężny cios w budzącego się ducha narodu, który zaczął odzyskiwać wiarę w siebie, w swoją energię, w swoje możliwości i swoją solidarność. A wreszcie naród zaczął odzyskiwać swoją tożsamość, którą komuniści chcieli nam odebrać, by Polaków zamienić w „sowieckiego czeławieka”. To było najgroźniejsze i ten proces został powstrzymany, choć było to bardzo trudne.
Bo gdy z jednej strony strajki to był wynik nie tylko spontanicznego protestu robotników, ale również zakulisowej gry zwalczających się partyjnych frakcji, to z drugiej strony ta rosnąca fala protestów wymknęła się spod kontroli agentury, nastąpiło przebudzenie i poderwanie naszego ducha. Nagle ludzie, do tej pory obojętni, a wręcz nieufni, zaczęli być życzliwi i uczynni, a nawet odzyskali to wspaniałe, polskie poczucie humoru, które było cudownym lekiem na stres i biedę.
Naród się poderwał. To była wielka siła, tak jakby powróciła Polska przedwojenna. Tej właśnie siły przestraszyli się rządzący, bo przecież oni chcieli odciąć nas całkowicie od przeszłości; przestraszyli się również wywodzący się z szeregów PZPR-u doradcy Solidarności, sprzed stanu wojennego.
To zaczęło się odbijać na wynikach wyborów i na pogłębiającej się apatii całego społeczeństwa, co w przypadku, gdyby to naród polski odzyskał swoją podmiotowość, a nie tylko grupy graczy po jednej i po drugiej stronie, nie mogłoby mieć miejsca. W końcu tak nami zakręcono, że nieomal straciliśmy już orientację, kto jest kim. Nieomal, bo nie do końca. Czarna prawda mimo wszystko wychodzi na jaw.
Więc nie możemy dać się pokroić i zatomizować. Musimy poznawać lepiej prawdę o kulisach stanu wojennego, łącznie z udziałem w nim podrabianych patriotów czy projektami planów zniewalania nas przez kolejne dziesięciolecia. Musimy odzyskiwać wiarę w siebie, a to jest niemożliwe bez udziału w zorganizowanych działaniach, którym przyświeca szlachetna idea i których skuteczność łatwo rozpoznać. Dopiero wówczas zmyjemy skutki stanu wojennego, którego głównym celem nie była delegalizacja Solidarności czy przywracanie tzw. komunistycznego porządku, lecz krępowanie wszystkiego co autentycznie polskie. Tego się boją komuniści, socjaliści i liberałowie, a w tym jest właśnie nasza siła, którą musimy odzyskać.
Piotr Jaroszyński
Rodzina Radia Maryja, grudzień, 2008
z perspektywy dwóch szpitali.
Dla mnie stan wojenny to : bezbronne ofiary.
Chorzy w szpitalach których kazano wypisywać do domów , opróżniać szpitale.
Chorzy którzy zmarli , gdyż był zakaz wykonywania operacji. Kazano oszczędzać krew.
To także ludzie którzy zmarli ,
bo nie dojechały do nich karetki pogotowia ,gdyż nie działały telefony.
Tych bezbronnych ofiar stanu wojennego nikt nie policzył.