Rosjanie stają w obronie pomników ku czci Armii Czerwonej, rozbieranych bądź niszczonych na terenie Polski. Zauważmy, że pomniki te są symbolem planów, jakie miał Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich w stosunku do Polski. A więc chodziło o to, aby nasz kraj całkowicie podporządkować Moskwie. W związku z tym pomniki te nie mogą dłużej służyć celom, w których powstały, w momencie kiedy Polska jest państwem niepodległym. Proces ich rozbierania musi być kontynuowany.
Jeżeli pomniki te miałyby mieć inny wymiar, to albo należy je umieścić w muzeach, albo – jak to jest w naszej polskiej tradycji – przenieść na cmentarze. Problemem w tej kwestii jest to, że ZSRS oficjalnie wyznawał ateizm. W tym wypadku z pewnością Rosjanie podnieśliby głos, że w otoczeniu krzyży umieszcza się pamiątki po ludziach, którzy nie wierzyli w Boga.
Pomniki te powinny być usunięte od razu po 1989 roku. To był najlepszy czas do tego. Teraz Rosjanom nie chodzi o to, żeby wspominać tych, którzy zginęli, ale celem jest prowokowanie Polski i Polaków do popełnienia błędów. To stałoby się dla nich pretekstem do prowadzenia kampanii antypolskiej i ukazywania naszego Narodu w jak najgorszym świetle.
Odróżniajmy jednak groby od pomników. W polskiej kulturze groby są czczone. Tu jednak sprawa dotyczy pomników, które są symbolem. Podczas rozbiorów stawiano pomniki zaborcom. Po odzyskaniu niepodległości wśród elit oczywiste było przekonanie, że te pomniki należy zniszczyć. Niszczono je łącznie z cerkwiami! Był to przecież element obcej kultury w naszych miastach. Był to element poddaństwa, a nie niepodległości.
Władze państwowe czy samorządowe nie są skore do usuwania tych pomników. Widocznie twierdzą, że Moskwa ma jeszcze duże wpływy w Polsce. Czują więc, że postępowanie wbrew woli osób powiązanych z dawnym ustrojem mogą utracić swoją pozycję polityczną. Czy tak jest naprawdę? Nie wiem. Ale wiem, że te pomniki dalej stoją…
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 4 marca 2015