Wielu mieszkańców Polski nie docenia tego, że są Polakami. Wydaje się im to oczywiste, a nawet niekiedy uważają to za bezwartościowe. A przecież gdyby polskość nie była czymś najcenniejszym, nikt by się o Polskę przez tyle wieków nie bił, nikt nie narażałby się na więzienie i zsyłki, nikt w latach niewoli nie pielęgnowałby naszego języka. A jednak walczono o Polskę, troszczono się o naszą kulturę. Więc polskość jest jakimś przedziwnym skarbem.
Henryk Sienkiewicz na odsłonięcie pomnika Juliusza Słowackiego w Poznańskiem w roku 1899 tak mówił: „Można by mniemać, że Bóg tworząc Polaków rzekł im: Oto na domiar wszystkiego daję wam spiż dźwięczny a niepożyty, taki, z jakiego ludy żyjące przed wami stawiały posągi swym bohaterom; daję wam złoto błyszczące i giętkie, a wy z tego tworzywa uczyńcie mowę waszą. I została ta mowa, niepożyta jak spiż, świetna i droga jak złoto, jedna z najwspanialszych w świecie, tak wspaniała, piękna i dźwięczna, że chyba tylko język dawnych Hellenów może się z nią porównać".
Tak ku czci wielkiego poety mówił laureat Nagrody Nobla, Henryk Sienkiewicz, największy obok Kochanowskiego, Mickiewicza, Krasińskiego i Norwida twórca zatroskany o kulturę naszego słowa. Słowo to jest darem od Boga, niezwykłym skarbem, cenniejszym od spiżu i złota. Słowo to jest tak piękne i dźwięczne, że tylko mowa Greków może się mu równać.
Ale my dziś mowę naszą za mało cenimy, za mało ją pielęgnujemy, za mało kochamy. Obchodzimy się beztrosko z tym wspaniałym darem. A przecież mowa nasza pozwala wypowiedzieć ludzkie pragnienia i uczucia, pozwala wyrazić głębię i przenikliwość myśli, pozwala odkryć wielkie aspiracje i nadzieje. To wszystko, co ludzkie i boskie, może wypowiedzieć lub przybliżyć nasza polska mowa. Przykro jest patrzeć, co dziś z naszą mową robi większość polskojęzycznych mediów. A Ministerstwo Edukacji Narodowej przygotowuje program, którego zadaniem jest uszczuplenie lekcji języka polskiego, tak aby przyszłe pokolenia Polaków nie znały już własnych skarbów, by nie znały Kochanowskiego, Mickiewicza, Słowackiego, Sienkiewicza. W czasie zaborów narzucono nam język rosyjski czy niemiecki, dziś tworzy się jakąś nową mowę polskopodobną, którą posługiwać się ma nowe społeczeństwo pozbawione własnej tożsamości. Wygląda na to, że plany opanowania polskiej ziemi idą w parze z planami zniewolenia polskiej duszy. Czyżby więc czekała nas długa walka o polskość w Polsce?
A czym jest polskość, najlepiej wiedzą ci, którzy przed ponad pół wiekiem wskutek międzynarodowego spisku pozbawieni zostali Ojczyzny, których dopiero dzieci i wnuki mogły uczyć się polskiego. Jedna z nauczycielek w Baranowiczach na Białorusi wspomina: „Do niedawna język polski znali ludzie starsi. Młodzież i dzieci znały Ojcze nasz, co mówiły, raczej nie rozumiejąc słów. W roku 1989 na prośbę babć zaczęliśmy pracę z osiemnastoma dziewięcio-, dwunastoletnimi dziećmi. Uczyliśmy języka polskiego od podstaw. I tak się zaczęło. Gdy grupa zaśpiewała na jakiejś uroczystości Rotę, jedna z babć uklękła i z płaczem mówiła: «Paniczka, że też ja doczekała, że moja wnuczka Rotu śpiewaje»".
Aż nie chce się wierzyć, że w tak trudnych warunkach polskość przetrwała dzięki modlitwie Ojcze nasz i polskim babciom. Nasuwa się pytanie: Czy każda szkoła w niepodległej Polsce uczy nasze dzieci Roty!
Czym jest polskość, ukazuje świadectwo jednej z uczestniczek polskich kursów na Łotwie zamieszczone w pozycji Oświata polskojęzyczna za granicą. Stan obecny i perspektywy rozwoju. Materiały z I Forum Oświaty Polonijnej. Uczestniczka kursu tak się zwróciła do nauczycielki: „Pani Ania, po co mnie to było? Po co ja te kursy zaczęła? Ja teraz żyć nie mogę, miejsca nie mogę sobie znaleźć, spać nie mogę. Kiedy ja nawróciła się na polskość, to miejsca nie mogła sobie znaleźć. A po powrocie z Polski, kiedy ja pierwszy raz była, to przez tydzień w łóżku leżała, nic nie mogła robić. Ja teraz jak chora, tylko myślę i myślę. Do Polski się chce, tęskno. Pani Ania, po co mnie to było? Może lepiej, żeby ja tego wszystkiego nie znała? Po co ja te kursy zaczęła?"
Te dwa świadectwa o przeżywaniu polskości zmuszają do zastanowienia się, jakie jest nasze zadanie i zadanie polskiej szkoły. Mamy uczyć dzieci i młodzież żyć bardziej po ludzku, bardziej po polsku. I taki jest sens naszych dzisiejszych zmagań o Polskę, a szczególnie o kształt polskiej szkoły. Mamy prawo w Polsce żyć, uczyć się, pracować i tworzyć po ludzku, po polsku. Kto nam to prawo odbiera, łamie podstawowe prawa narodu i człowieka. I wcale nie jest ważne, kim ten ktoś jest - wynajętym agitatorem czy wysokim urzędnikiem, posłem, senatorem, ministrem.
Naród nasz po latach zniewolenia musi odzyskać pełną niepodległość duchową. Tej niepodległości uczyć musi szkoła. Rodzice mają prawo tego wymagać, do tego mają prawo dzieci. Dopiero po odzyskaniu pełnej niepodległości duchowej będziemy mogli powiedzieć o sobie, że jesteśmy Polakami i że jesteśmy wolni.
Piotr Jaroszyński
"Patrzmy na rzeczywistość"