Wśród wielu spraw, które zaprzątają naszą uwagę i budzą coraz większy niepokój, jest troska o młode pokolenie. O ile dawniej do edukacji i wychowania przykładano w rodzinach polskich olbrzymią wagę, o tyle dziś rodzice wskutek obojętności lub dezorientacji pozwalają, by na ich dzieci decydujący wpływ miały wrogie polskości i chrześcijaństwu wzorce wychowania i programy szkolne.
Jeżeli proces ten nie zostanie zatrzymany, to za kilka lat Polacy przestaną być sobą, co więcej - będą sami dla siebie zawziętymi wrogami. Bo taki właśnie cel przyświeca tak zwanym reformatorom. Dlatego troska o najmłodsze pokolenie jest dziś sprawą priorytetową. Ratując polską ziemię, ratując nasze zakłady pracy, nie możemy zapomnieć o najmłodszych Polakach, gdyż dalekosiężne plany przeciwko Polsce dotyczą również ludzi, a zwłaszcza dzieci i młodzieży, od których zależy nasza przyszłość. Wprowadzane reformy edukacji kryją już u podstaw dążenie do trwałego i całkowitego wynarodowienia i dechrystianizacji najmłodszych Polaków, to zaś w konsekwencji prowadzi do wynaturzenia człowieka, do odczłowieczenia. Sprawa nie jest błaha, bo wskutek działania niszczącej edukacji zagrożony jest chrześcijanin, Polak, człowiek. Jednak wielu z nas wciąż tego nie rozumie, inni zaś coś czują, ale nie umieją zła nazwać po imieniu.
A przecież potrzebujemy prawdziwie chrześcijańskiej edukacji, opartej na chrześcijańskiej kulturze, a nie tylko jednej godziny religii tygodniowo. Co to znaczy: chrześcijańska edukacja? To znaczy taka, której celem jest osobowy rozwój człowieka, rozwój prowadzący do tego, by człowiek był szlachetny i piękny.
Przed ponad półtora tysiącem lat (dokładniej mówiąc - ponad tysiąc sześćset lat temu) św. Jan Chryzostom mówił: „Do każdego z was, ojcowie i matki, mówię: jak widzimy artystów kształtujących swe obrazy i rzeźby z wielką dokładnością, tak samo musimy się troszczyć o [dzieci], te wspaniałe nasze posągi. Malarze, gdy już umieszczą płótno na sztalugach, malują dzień po dniu, aby osiągnąć swój cel. Rzeźbiarze pracując w marmurze, postępują podobnie; usuwają to, co jest zbędne, dodają to, czego brak. Tak i wy musicie postępować. Jak rzeźbiarze wkładajcie cały swój wolny czas, aby ukształtować te wspaniałe posągi, jakimi są wasze dzieci, dla Boga. I usuwając to, co zbędne, a dodając to, co potrzebne, pilnujcie codziennie, jakież to dobre właściwości dostarcza natura, aby je wzmacniać, i jakie wady, aby je zaraz usunąć".
Cóż za przepiękne porównanie! Dziecko rośnie niczym dzieło w rękach artysty. Ale dzisiaj, po szesnastu wiekach, rodzą się pytania: Czy współcześni rodzice z równie wielką troską przyglądają się, jak dziecko rośnie, dla kogo rośnie i co zeń wyrośnie? Czy może zgadzają się, by dziecko kształtowane było przez telewizję, i pozwalają, aby poddane zostało sekciarskim eksperymentom edukacyjnym (wiadomo, że u podłoża reformy edukacji leży antropozofia Rudolfa Steinera)? Na te pytania rodzice muszą sobie odpowiedzieć. Bo w przeciwnym razie może się okazać (ale już poniewczasie), że dziecko bierze narkotyki, że należy do sekty, że jest obojętne na świat, rodzinę, Naród i Kościół. Kim stanie się takie dziecko?
Św. Jan Chryzostom mówił: „[Rodzice!] traktujcie siebie jak króla rządzącego miastem, którym jest dusza waszego dziecka. I jak w mieście niektórzy są złodziejami, a inni ludźmi uczciwymi, jedni pracują wytrwale, a inni tylko dorywczo, tak też jest z myślami i rozumowaniem w duszy". Każde dziecko jest jak miasto otoczone murem, w którym są bramy. Przez te bramy, a więc oczy, język, uszy, węch i dotyk, do duszy dziecka różne rzeczy mogą dotrzeć, i dobre, i szkodliwe. Św. Jan Chryzostom poucza rodziców, aby uważali, na co dzieci patrzą i czego słuchają, i by w szczególny sposób obwarowali bramę języka.
Minęło tyle wieków, a te napomnienia są wciąż aktualne. Często rodzice nie pilnują bram do dusz ich dzieci, często bramy te są otwarte na wszelkie zło przekazywane za pomocą obrazu, dźwięku i wulgarnego słowa. Kto zliczy ilość przekleństw wypowiadanych w telewizji, w kinie czy na ulicy? Kto zliczy ilość tonów i rytmów zaburzających psychikę? Kto zliczy ilość obrazów o treściach wyuzdanych, a nawet satanistycznych, którymi przepełnione są media i którymi oblepione są ulice naszych miast, ulice, którymi nasze dzieci prowadzimy do szkoły? Te liczby są astronomiczne, a dusze polskich dzieci - coraz bardziej bezbronne. Jakie pokolenie wyrośnie? I dla kogo? I przeciwko komu? Bo pamiętajmy, to pokolenie może być kiedyś przeciwko nam!
Wielki Jubileusz Chrześcijaństwa to czas dziękczynienia za przeszłość, ale i czas czynu na przyszłość. Niech działanie nasze - rodziców i dziadków - skupi się teraz przede wszystkim na wychowaniu dzieci, aby w przyszłości były to osoby prawe, szlachetne i piękne, osoby przeniknięte duchem polskim i silne wiarą, osoby, które wezmą odpowiedzialność za swoje rodziny i cały Naród. Takich ludzi potrzebuje Polska na kolejne tysiąclecie.
Piotr Jaroszyński
"Jasnogórska droga do Europy"