Jest taki naród, który w XX wieku przeszedł niewyobrażalną gehennę: rozbiory, pierwszą wojnę światową, nawalę bolszewicką, drugą wojnę światową, a wreszcie - pól wieku komunizmu. Wydarzeniom tym towarzyszyły zbrodnie, więzienia, grabieże zarówno poza prawem, jak i w jego majestacie. Wydawać by się mogło, że naród ten powinien już zniknąć bez śladu. A jednak istnieje, trwa... Tym narodem jest naród polski.
Kiedy Stanisław Wyspiański wypowiedział w Weselu przejmujące słowa: „A to Polska właśnie", kraj nasz był już od ponad stu lat pod rozbiorami. W Polsce żyły więc pokolenia Polaków urodzone w niewoli, które nie znały niepodległego państwa. A jednak niepodległość była żywym skarbem, za którym wszyscy tęsknili, bo wolne były bijące, prawdziwie polskie serca.
W czasie zaborów państwo nasze podzielone było między trzech mocarzy, natomiast w okresie komunistycznym uzależnieni byliśmy od jednego tylko kraju. Związek Radziecki napadł na Polskę 17 września 1939 r. W efekcie tereny wschodnie po wojnie już do nas nie wróciły (około jednej czwartej teryterium Polski przedwojennej). Staliśmy się państwem satelitarnym z marionetkowym rządem podległym Moskwie.
Gdy w roku 1989 nastąpił rozpad Związku Radzieckiego, wydawało się, że Polska, od której wyszła iskra „Solidarności", bardzo szybko zregeneruje utracone siły, że stanie się krajem w pełni suwerennym, że odzyska godność tysiącletniego państwa. A jednak stało się inaczej. Wielu z tych, którym naród zaufał, okazało się zdrajcami. Kolejne wybory unaoczniały bezlitośnie, że droga do prawdziwej niepodległości jest jeszcze długa, że rządzący nie wahają się wydawać ustaw i praw przeciwko narodowi.
Pod koniec drugiego tysiąclecia znowu pytamy: „Gdzie jesteś, Polsko?" I mimowolnie dotykamy naszych serc, czy biją...
W okresie rozbiorów duch nasz żyt przede wszystkim w sztuce. Polscy poeci, powieściopisarze, malarze, kompozytorzy, aktorzy wznieśli się w swej twórczości na wyżyny sztuki światowej. Chcieli być najlepsi nie z próżności, lecz by przypominać światu, że są Polakami i że Polska musi być wolna. Chcieli też przypominać rodakom, że są Polakami, że nie wolno im się wynarodowić, chcieli karmić ich polskim chlebem. Wielki Polak, Ignacy Jan Paderewski, któremu kłaniali się królowie i prezydenci, tak mówił w Chicago na wieczornicy żałobnej ku czci Henryka Sienkiewicza: „Umarł, jak żył, karmiąc łaknących. Przez lat blisko pięćdziesiąt żywił on naród cały swym słowem, przez ostatnie dwa lata chlebem polskim, od was głównie przesyłanym, karmił wdowy i sieroty. Za to narodu żywicielstwo, za to wdów i sierot karmienie cześć mu i chwalą, i wdzięczność nieskończona przyszłych pokoleń!"
Gdzie jest Polska dziś, gdy tamci wielcy odeszli, a na ich miejsce przyszli ludzie mali, którzy publicznie okazują pogardę polskiemu narodowi? Wydaje się to nieprawdopodobne, ale właśnie w czasach, gdy próbuje się zniewolić człowieka, gdy pieniądze i polityka podbiły już całe miasta, gdy socjotechnika i manipulacja działają zadziwiająco precyzyjnie, polskie serce bije... w rozgłośni radiowej. A bicie tego serca słychać w Toruniu, prawie w całej Polsce, w Europie i na innych kontynentach. Tym rytmem biją serca wszystkich Polaków. Radio Maryja przypomina światu, że jest Matka Boża, że jest Polska, że jest niezłomny naród.
Gdy ograniczono naszą wolność, gdy tylu Polaków musiało rozjechać się po świecie, gdy zawiodły nas różne „elity", odnaleźliśmy się w tej przedziwnej rozgłośni. Polacy w Ojczyźnie i na świecie dowiedzieli się o sobie, o tym, że są, że podobnie myślą, podobnie czują,- że razem mogą działać, niezależnie od wieku, wykształcenia, pochodzenia. I można odnieść wrażenie, że poza oficjalnym państwem i oficjalnymi strukturami rodzi się „nowych ludzi plemię", na których z takim utęsknieniem oczekiwał obrońca Polski Prymas Tysiąclecia. Rodzina Radia Maryja już rozrosła się poza granice Polski, doskonale się rozumie i błyskawicznie potrafi się zorganizować. I wiem, że już zazdroszczą nam inne narody, które nawet jeśli żyją dostatniej, to często utraciły to, co w człowieku szlachetne i dobre. A my przecież dzięki tej wielkiej rodzinie możemy kochać pięknie, bo czujemy Polskę.
Zygmunt Krasiński 12 października 1848 roku w liście do Jerzego Lubomirskiego pisał: „Kto ciągle Polskę czuć będzie w sercu - ciągle sam się poświęci, a nigdy drugich poświęcić się nie odważy, ten z Bogiem będzie, ten zwycięży..." I my też zwyciężymy, bo w sercach naszych jest Polska.
Piotr Jaroszyński
"Patrzmy na rzeczywistość"