Polska rosła i dojrzewała w kręgu cywilizacji łacińskiej, dlatego wspólnym dobrem narodu jest prawda. Nie można tego zbagatelizować, ani też traktować jako banał, ponieważ tuż obok ciągle napiera na nas cywilizacja budowana na kłamstwie.
Prawda posiada wymiar moralny oraz intelektualny. W wymiarze moralnym oznacza prawdomówność, w wymiarze intelektualnym — szerzenie oświaty i rozwój nauk. Naszym dążeniem było wychowanie ludzi światłych i szczerych. Temu służyła szkoła, Kościół, organizacje młodzieżowe, liczne stowarzyszenia. Kłamstwo zawsze uchodziło za coś brzydkiego, czego należy się po prostu wstydzić, natomiast rozwój umysłowy, to była sprawa wręcz ambicjonalna, punkt honoru. Szczerość łączy ludzi: otwieramy się, poszerzamy kręgi przyjaciół, liczymy na siebie, możemy planować na dłuższą metę.
Ze szczerością przychodzi też zaufanie, uczciwość, rzetelność. W takim środowisku ludzkim, gdzie panuje szczerość, po prostu chce się żyć, i to nie tylko wtedy, gdy wszystkim się dobrze powodzi, ale również wówczas, gdy przychodzą chwile trudne w życiu osobistym i społecznym.
Gdybyśmy jako naród przez ostatnie dwa wieki nie szukali i nie liczyli na wzajemne zaufanie, mimo porażek i rozczarowań, musielibyśmy na zawsze pożegnać się z myślą o życiu godnym, czyli o odzyskaniu niepodległości. Bo przecież zabiegi wokół odzyskania niepodległości łączą się ze zbiorowym i dobrowolnym wysiłkiem. A jak może powstać zbiorowość ludzi wolnych bez wzajemnego zaufania? Jest to niemożliwe.
I właśnie wrogowie nasi, reprezentujący cywilizację budowaną na kłamstwie, cywilizację sięgającą pradawnych despotii orientalnych, dążyli wszelkimi sposobami do tego, abyśmy jako Polacy zarówno w sferze kontaktów osobistych, jak i w życiu państwowym, a także międzynarodowym, nie mieli do siebie zaufania, aby jeden drugiemu nie ufał, by jeden drugiego podejrzewał i aby nam nikt nie wierzył.
Zastosowano metodę znaną jeszcze w czasach starożytnych, a charakterystyczną dla tyranii: polegała ona na eliminowaniu wszystkiego, co zwykło wytwarzać poczucie własnej godności i wzajemnego zaufania.
Był więc zakaz zrzeszania się albo, jak zauważył przed dwoma tysiącami lat Arystoteles - tyran chciał wszystko o wszystkich wiedzieć. „Do tego celu - pisze - służą szpiedzy, jak w Syrakuzach, tak zwane donosicielki albo też «podsłuchiwacze», których wysyłał [tyran] Hieron, gdziekolwiek było jakieś spotkanie towarzyskie i zgromadzenie. Z obawy bowiem przed takimi ludźmi obywatele mniejszą wykazują odwagę do wypowiadania się otwarcie, a jeśli to czynią, niełatwo utrzymać to w tajemnicy".
Naród polski musiał pracować nad zdobywaniem wzajemnego zaufania w warunkach ekstremalnie trudnych jak zabory, wojny czy komunizm. Nie obeszło się bez głębokich nawet ran. Musimy jednak pamiętać, że odbudowa wzajemnego zaufania leży u podstaw tworzenia zdrowej wspólnoty narodowej, dlatego trzeba bacznie przyglądać się, co i kto ciągle stara się niszczyć nasze narodowe więzi. „Tyran - jak pisze dalej wspomniany już autor starożytny - ludzi pobudza do wzajemnego oczerniania i do starć: przyjaciół przeciw nieprzyjaciołom, lud przeciw możnym, a bogatych jednych przeciw drugim;... poddanych zuboża, aby zdobyć środki na utrzymanie straży, a nadto, by ludzie pochłonięci dzień w dzień zajęciami, nie mieli czasu na knowania [czyli nie mogli się zorganizować]...".
Przez ostatnie 50 lat doświadczaliśmy skutków ideologii niszczącej programowo wzajemne zaufanie i konfliktującej wszystkich ze wszystkimi, każdego z każdym, dokładnie według przedstawionej tu starożytnej receptury. Czy można się więc dziwić, że naród nie umie odnaleźć jedności i łatwiej niektórym zjednoczyć się wokół zła, niż wokół dobra? A jednak zaufanie do siebie musimy odzyskać, musimy na to znaleźć sposób, gdyż w rozdrobnieniu 40 milionów ma wartość tysiąca i każda zorganizowana mniejszość nas pokona...
Piotr Jaroszyński
"Rozmyślania o mojej ojczyźnie"