Radio Maryja, Telewizja Trwam, "Nasz Dziennik", Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej wpisują się tak mocno w duszę Narodu Polskiego, że żadne zło nie jest w stanie oderwać tych dzieł od polskich korzeni i od polskich serc. A choć dziś nastąpiła jakaś kumulacja ataków, jakieś apogeum, to przecież nic i nikt nie jest w stanie zatrzymać tej misji, jaką Radio podjęło, misji, która będzie trwać i która przetrwa.
Ta misja przetrwa, wiemy o tym, bo Naród nasz po to właśnie istnieje na tej ziemi, żeby tej misji bronić. To jest sens naszego istnienia. Wiedział o tym Mieszko, gdy zakładał państwo polskie, wiedzieli królowie, gdy prowadzili Naród pod sztandarami Bogurodzicy, wiedzieli święci i męczennicy, gdy za wiarę i dla nas ginęli. My też o tym musimy wiedzieć i pamiętać, bo w tym jest nasza siła i nadzieja. Droga do pięknego celu i pięknego życia. Siła nie do pokonania, nadzieja nie do zniszczenia. Dlatego wytrwamy. Jest pewne, wytrwamy.
Nasza mediosfera
O tym, jak ważną rolę odgrywają media we współczesnym świecie, nie trzeba nikogo przekonywać. Prasa, radio, telewizja, a także internet przenikają do każdego domu, są w zasięgu ręki. Wystarczy wcisnąć pilota, by otworzyły się przed nami światy, miejsca i ludzie, znani i nieznani, bliscy i dalecy. Stają się ważni, bo są w mediach. Więcej, bez mediów tak jakby nie istnieli.
Ale media są różne, nastawione na różnych odbiorców i na różne tematy. Trudno też ukryć, że z siły i zakresu oddziaływania mediów chętnie korzystają politycy, chętnie korzysta rynek, by zwiększyć liczbę oddanych sobie sympatyków, wyborców lub klientów. Ostatecznie media stać się mogą narzędziem indoktrynacji i zniewolenia, koterii lub demoralizacji. Z cudownego środka społecznego komunikowania stają się trucizną zakłamywania. Media mediom nierówne.
W naszej Ojczyźnie był czas, gdy najważniejsze media były własnością jedynej partii rządzącej, partii komunistycznej (PZPR). Władza zdawała sobie sprawę, że chcąc całkowicie panować nad Narodem Polskim, trzeba mieć pełną kontrolę nad mediami. Potem przyszedł czas, gdy media otworzyły się na pluralizm, gdy wydawało się, że różne "opcje" będą mogły spokojnie wyrażać swoje poglądy, zaś media postkomunistyczne znikną samoczynnie jako relikt niechlubnej przeszłości. Ale to było tylko złudzenie, a pluralizm okazywał się coraz bardziej pozorowany. W grę wchodziła zbyt wielka stawka, by sprawę mediów pozostawić własnemu biegowi. Na celowniku środowisk decydenckich, sięgających korzeniami PRL, znalazły się media niezależne od układu władzy i wpływowej finansjery. Do takich mediów należą przede wszystkim Radio Maryja i Telewizja Trwam, których zasięg oddziaływania przekracza granice Polski i sięga tam, gdzie działa internet lub łączność satelitarna, czyli praktycznie wszędzie.
Wojna światów
Radio Maryja i Telewizja Trwam stanowią swoisty fenomen medialny, ponieważ na poważnie, a nie dla pozorów, korzystają z wolności słowa zagwarantowanej przez Powszechną Deklarację Praw Człowieka (1948) oraz Konstytucję RP (1997). Korzystają i wykorzystują tę wolność po to, żeby przekazywać prawdę i czynić dobro. A choć brzmi to wręcz banalnie, to przecież każdy, kto potrafi logicznie i krytycznie myśleć, zdaje sobie sprawę, że to wcale nie jest powszechna praktyka większości mediów. Że media używają i nadużywają wolności słowa po to, by kłamać i manipulować, by propagować zło, by redukować pragnienia ludzkie do wymiaru biologicznego, pomijając wszystko, co należy do sfery duchowej i religijnej. A właśnie w Radiu Maryja i w Telewizji Trwam odnajdujemy poczucie obowiązku i odpowiedzialności za przekazywane słowo i poruszane treści. Człowiek, do którego ma docierać ten przekaz, traktowany jest jako ktoś, kto ma prawo do prawdy, dobra i piękna, w tym również do zbawienia, bo nie jest jedną z przemijających rzeczy, ale jest osobą.
Właśnie wymiar osobowy słuchacza Radia Maryja, sympatyka Telewizji Trwam i czytelnika sięgającego po "Nasz Dziennik" stanowi o sylwetce docelowej odbiorcy tych mediów, jakże różnych od papki serwowanej przez szereg gazet, radiostacji czy kanałów telewizyjnych, dla których człowiek to istota jednowymiarowa, łatwowierna, ograniczona, nielogiczna i słaba, a więc ktoś, a może coś, co staje się łatwym łupem wielkiego biznesu i bezwzględnej polityki. Następuje zderzenie dwóch światów, dwóch cywilizacji, choć znajdują się w jednym i tym samym kraju. Ponawiane praktycznie od samego początku ataki na Radio Maryja, których kulminację stanowi odmowa udzielenia miejsca na multipleksie Telewizji Trwam, nie mają charakteru polemiki czy dialogu, ale płyną z autentycznej nienawiści, która nie cofa się przed kłamstwem, pomówieniem i manipulacją, łącznie z próbą użycia środków administracyjno-politycznych, by Radio Maryja zamknąć i wyeliminować. W tym momencie deklarowana i gwarantowana prawem (Konstytucja) i ustrojem (demokracja) wolność słowa staje się pozorna, iluzoryczna.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego są środowiska, które nie potrafią polemizować i dyskutować? Skąd aż tyle nienawiści? Trudno na te pytania wyczerpująco odpowiedzieć, ale są to pytania na tyle ważne, że odpowiadać trzeba.
Komu przeszkadza Radio Maryja
Wiemy, że Radio Maryja odwołuje się do wartości chrześcijańskich i patriotycznych. Ale takie sformułowania brzmią na tyle abstrakcyjnie czy ogólnikowo, że nie pociągają za sobą jeszcze wyraźnych postaw, ocen czy działań. Dopiero gdy sięgniemy do konkretnych osób i zdarzeń, do jasnych komentarzy, do odważnych przykładów, dopiero wtedy uświadamiamy sobie z całą mocą, co znaczy wiara i czym jest miłość do Ojczyzny. Bo miłość i wiara wyrażają się w działaniu, w czynie konkretnych osób, konkretnego narodu, który ma swoich bohaterów, znanych również z imienia i nazwiska, który ma swoich świętych, ale i oprawców, zdrajców, renegatów. Bez konkretnego działania nie ma miłości i nie ma wiary. Jeżeli teraz uświadomimy sobie, że komunizm w formie zinstytucjonalizowanej zagnieździł się w naszej Ojczyźnie po to, by odebrać nam naszą tożsamość, narodową i religijną, byśmy nie żyli jak Polacy i jak katolicy, byśmy przeszli na obcą stronę lub stali się ludźmi drugiej kategorii, to wszystko staje się jasne: przecież taka idea przyświecała zaborcom i do niej nawiązali ci, którzy nie rządzili naszym państwem z woli Narodu, lecz z nadania Związku Sowieckiego.
PRL trwała zbyt długo, aby nie pozostawiła głębokich ran w polskim społeczeństwie. Stąd proces tzw. transformacji ustrojowej, rozpoczęty w 1989 roku, zwany odzyskaniem niepodległości, a pozbawiony tak istotnej dla prawdziwej odnowy dekomunizacji, przybrał postać momentami karykaturalną albo wręcz tragiczną, ponieważ głównymi beneficjentami owej transformacji stali się komuniści, partyjna nomenklatura i rozbudowane służby specjalne, cywilne i wojskowe. Wszystko to działo się i dzieje w nowych warunkach geopolitycznych i ideologicznych, gdzie z jednej strony oddziałują imperialne wpływy moskiewskie, a z drugiej socjalistyczne wpływy brukselskie. W jednym i drugim wypadku patriotyzm i wiara naszego Narodu stanowią przedmiot skomasowanych ataków i agresji propagandy medialnej tych środków masowego przekazu, które w większości pozostają pod wpływem lub są po prostu własnością obcego kapitału albo też podlegają bezpośrednio rządowi, który krok po kroku realizuje program demontażu podmiotowości Polski we wszystkich sferach, takich jak kultura, ekonomia, gospodarka czy polityka.
Na dobre i na złe
Nic więc dziwnego, że gdy Radio Maryja idzie pod prąd takim tendencjom i prowadzi rzetelną działalność informacyjną, gdy promuje wielkość i bogactwo kultury polskiej, gdy zaprasza specjalistów od ekonomii, gdy oddaje głos sprawdzonym i uczciwym politykom - to staje się przedmiotem niewybrednych ataków, ponieważ osłabia i spowalnia proces destrukcji naszego państwa. Stawka jest olbrzymia, choć siły są nierówne. Ale właśnie dlatego, że stawka jest tak olbrzymia, nawet większa niż nam się wydaje, ponieważ nie ogarniamy skali dobra, jakie możemy jeszcze utracić, więc dlatego nie tylko przez rozum, ale i przez serce, dobra tego bronimy. I takie właśnie pragnienie przenika miliony serc oddanych Polsce, serc, które chłoną programy emitowane na falach Radia Maryja, ponieważ wiedzą, czują, rozumieją, że na dobre i na złe - tam jest Polska, którą próbuje się nam wydrzeć, zabrać, porwać. Stąd właśnie ten ból i krzyk, ale nie rozpacz. Rozpacz na pewno nie, bo w tym wszystkim dochodzi do starcia z jakimś potwornym złem, którego obecność czujemy, ale którego źródeł i postaci nie potrafimy tak naprawdę nazwać. To sprawia, że wobec takiego zagrożenia nabieramy wewnętrznej siły i stajemy się poważni. A zło działa racjonalnie, bardzo racjonalnie i konsekwentnie, ale bez serca. Brakuje mu polskiego serca, dlatego uderza w nas niemiłosiernie.
To już nie chodzi o media jako media, bo w końcu na świecie działają tysiące, setki tysięcy rozgłośni. Tu chodzi o namacalne odsłanianie dobra i obnażanie zła, na które odpowiedzią jest szczera i głęboka modlitwa. Codziennie, co noc. Modlitwa żywa, która nie jest odtwarzana z taśmy, z płyty, z komputera, lecz za każdym razem płynie z palącego serca... i powtarzana jest przez miliony serc. To nie jest rozpacz, to jest nadzieja.
Niezwykłą siłą jest nadzieja. Radio Maryja potrafi przedzierać się przez odmęty zła, by dopatrzyć się nadziei. Tę nadzieję wnoszą ojcowie, siostry, wolontariusze, wnosi każdy gość, każdy rozmówca, jeśli tylko czuje w sobie wewnętrzną potrzebę dzielenia się dobrem. Powstaje serdeczna armia, obejmująca wszystkie kontynenty, ale i morza, bo Radia Maryja słuchają również marynarze, słuchają i modlą się, przebywając dni i miesiące poza domem i poza Ojczyzną. Słuchają kierowcy i profesorowie, panie domu i robotnicy, gospodarze i dyrektorzy, bo wiedzą, że nic nie potrafi tak ukoić tęsknoty, jak głos rodaków, który dociera do nich za pośrednictwem toruńskiej rozgłośni. Jest to tęsknota za Polską, Ojczyzną wielkich ludzi, których blask służy za światło dla kolejnych pokoleń. Za Polską, która ma inne wzory i inne pragnienia, inne ambicje i inne marzenia niż te, jakie narzucane są nachalnie przez środowiska, które zamknięte są na polskość, ale które uparcie chcą nami rządzić. Nie dla nas, lecz nami.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 7-8 lipca 2012
Dobrze by było po kolei prześledzić rozwój myśli ludzkiej, wówczas wyjdzie jak na dłoni rodowód dzisiejszych macherów.
Widzę jednak, że zasada jest dość prosta, jest pewna grupa ludzi, która nie jest zainteresowana rozwojem osobistym ale panowaniem nad innymi.
Myślę, że rodowód takiej postawy jest oczywisty.Należy zatem zadać sobie pytanie do jakiej grupy sam należę lub pośrednio wspieram.
Przecież nawet produkty pierwszej potrzeby oferowane przez korporacje nie nadają się do użytku dla Chrześcijanina to są sztuczne twory na bazie GMO (pasze, nawozy, chemia domowa itd.). To nas podstępnie psuje od strony genetycznej.
A elektronika ile nam jej naprawdę potrzeba?
Ale wszystko musi zacząć się od uporządkowanego myślenia.
poznajmy zatem, myślmy o dobrze wybierajmy to już bardzo dużo.
Tę sytuację bardzo dobrze opisuje, analizuje i krytykuje francuski ekonomista, laureat nagrody Nobla Maurice Allais ;
Już 1998 roku Maurice Allais opisał konsekwencje międzynarodowych deregulacji i niczym nieuzasadnionych spekulacji finansowych w służbie wąskich grup i ich prywatnych interesów które forsują wszyskimi możiwymi sposobami ideologię mondializacji a co się z tym wiąże : mieszania kultur, wynarodawiania narodów , no I oczywiście ich okradania i zubażania
Maurice Allais nie jest socjalistą ponieważ opowiada się za zdrową to znaczy materialną ekonomia wolnorynkową ale obwarowana regulami, prawami i zasadami
Mondialistyczna polityka wolnego, niekontrolowanego przpływu kapitałów I towarów to jest rozbój narodów w biały dzień ,
a ta mondialistyczna ideologia nie narodziła się ani w Moskwie ani w Rosji.
Jest to ideologia rodem anglo-saska (amerykańsko-angielska)