Feministki popierające gender odwracają się od swojej tradycyjnej roli żony i matki, co sprawia, że nie może już być mowy o normalnej rodzinie. Ale jakby tego było mało, zwracają się też przeciwko mężczyźnie, piętnując jego tradycyjne cechy męża i ojca. Kim stać się może taki wymodelowany przez feministki mężczyzna? Pojawia się tu kilka wariantów. Pierwszy to zawieszenie poczucia tożsamości płciowej: dziecko nie wie, czy jest chłopcem, czy dziewczynką. Drugi, jeśli dziecko ma być w ogóle chłopcem, to zatrzymuje się jego rozwój na poziomie nastolatka. Taki chłopiec mimo upływu lat zawsze będzie chłopcem, to znaczy nie dojrzeje do dorosłości, która w tym wypadku realizuje się poprzez męskość. Nie będzie potrafił być odpowiedzialnym mężem i ojcem. Trzecia możliwość jest taka, że chłopiec stanie się homoseksualistą, na co szczególnie jest narażony w wieku od 15 do 20 lat. To jest właśnie program genderowych feministek skierowany do mężczyzn, bo na trzy sposoby mogą się nie spełnić, a więc nie dojrzeć do męskości.
Łatwo się domyślić, że gdyby świat poszedł tą drogą, to nie byłoby już rodziny, nie byłoby już ludzkości. Nic więc dziwnego, że w wielu kulturach z największą odpowiedzialnością podchodzi się do procesu dojrzewania do płciowości na każdym etapie, stąd właśnie od początku przyjścia dziecka na świat tworzy się sieć wzorów i zasad, które mają w tym pomóc. Jednak tylko w chrześcijaństwie taki program ma wymiar uniwersalny, były bowiem kultury, które nie szanowały płciowości, jak choćby odrażająca i wcale nie wyjątkowa praktyka kastrowania chłopców na eunuchów (Chiny, Egipt, Persja, Bizancjum, Turcja). Współczesny genderyzm kumuluje w pewien sposób tamte zwyczaje, bo uderza w istotę męskości na poziomie biologicznym, psychicznym i intelektualnym. Deformując naturalne funkcje i cele męskiej płciowości, niszczy proces, którego zwieńczeniem jest męskość.
W jakiejś mierze już odczuwamy skutki feministycznego genderyzmu. Mamy coraz więcej przerośniętych chłopców, a coraz mniej mężczyzn. Chłopcy ci, mimo że już dawno powinni założyć własne rodziny, zasklepiają się we własnym egoistycznym świecie. Szukają przyjemności, a boją się wyzwań, zabiegają o własne korzyści, a nie chcą być ofiarni, myślą tylko o najbliższych dniach, bo nie potrafią planować w perspektywie całego życia. Kobiety, które chciałyby być żonami i matkami, są zupełnie zdezorientowane, bo naruszony został porządek natury i kultury. Czekają nawet nie na księcia z bajki, ale na mężczyznę. Czekają i czekają, a czas nieubłaganie leci.
Zemsta genderystek jest straszna. Dlatego rodzice, zwłaszcza ojcowie, muszą ze szczególną uwagą podchodzić do wychowania swoich synów, na przekór trendom lansowanym przez media czy nawet przez szkołę. Tam nie ma dobrych wzorów. Dobre wzory trzeba odzyskać, żeby synów nie stracić.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 6 marca 2014