W gorączce dyskusji politycznych obfitującej w różnego rodzaju spory czy to programowe, czy personalne, łatwo stracić z oczu nadrzędny cel wyborów, gier i rozmaitych zabiegów. A zasadnicze pytanie brzmi następująco: Jaki jest cel polityki polskiej? Czy chodzi o to, by jakaś partia obsadziła swoimi ludźmi stanowiska państwowe, czy o łatwy dostęp do funduszy, czy też o korzystne pośrednictwo w wyprzedaży Polski? Niestety, o to do tej pory w prowadzonej w kraju i za granicą polityce polskiej chodziło. Nic więc dziwnego, że przytomni i prawi Polacy taką politykę uznawali za zdradę i oszustwo. Czemu wobec tego powinna służyć nasza polityka?
Wydaje się, że w obecnych warunkach cel jest jeden: odzyskanie państwa (z jego strukturami i mechanizmami funkcjonowania) dla narodu o tysiącletnim dziedzictwie.
Dziedzictwo nasze pozwala na wszechstronny rozwój osobowy człowieka, pozwala na ułożenie życia rodzinnego, pokazuje, jak współżyć z sąsiadami i jak organizować się w lokalnych wspólnotach. W naszym dziedzictwie patriotyzm był jedną z największych cnót, a wiara najwyższą wartością. Pamiętajmy, że Polska, gdy mogła być sobą, była nie tylko niepodległa, ale również była perłą w oceanie barbarzyństwa.
Niestety, aktualnie funkcjonujące struktury państwa nie tylko odbiegają od naszego polskiego dziedzictwa, ale nawet są mu wrogie. To zaś pociąga za sobą zagrożenie życia osobistego, rodzinnego i społecznego.
Trzeba wyraźnie odróżnić różnego rodzaju prywatne przedsięwzięcia takie jak gazety czy fundacje, które prowadzą działalność osłabiającą naszą polską i chrześcijańską tożsamość, od instytucji państwowych, w których dopatrzyć się można oznak podobnej działalności. Pierwszym należy się przeciwstawiać zgodnie z demokratycznymi regułami, na drugie natomiast w żadnym wypadku nie wolno się godzić, gdyż jest niedopuszczalne, aby struktury państwa skierowane były przeciwko własnemu narodowi. Polska musi być wyleczona z państwowego antypolonizmu, który tak spowszedniał, że wielu z nas przestało go dostrzegać lub uważa za coś normalnego. Tymczasem stanowisko, pieczęć czy zwykły papier firmowy to tylko rekwizyty i trzeba wiedzieć, co się za nimi kryje.
Nie wolno nam bać się gazetowego krzyku i nie można wierzyć demagogicznym politykom, którzy niejednokrotnie w działaniu pokazali, kim są. Musimy wyraźnie zobaczyć, dokąd i jaką drogą zmierzamy.
Zygmunt Krasiński w jednym z listów do Augusta Cieszkowskiego 25 grudnia 1848 r. tak pisał: „O, mój drogi Auguście! co my jeszcze zawodów ciężkich doznamy na świecie, nim pokładniem się do trumny! Ale to nic. Polska przejdzie przez straszne próby, i to moralne, przekona się, że krzyk to hałas marny, że demagogia to zdrada kraju, a gdy się tych niezmiernie trudnych choć niesłychanie prostych rzeczy nauczy, wtedy spoi się w siłę duchową wielką, narodową prawdziwie i z sercem Boga pełnym, jedna śród Europy nie zatraciwszy Boga (bo ujrzysz, co wkrótce za ateizm wstanie) zaważy na szalach losu ciężarem rzeczy boskich! powoli ona będzie zmartwychwstawać, nie od razu, powoli, w miarę duchowej zacności i rozumu. Tak widzę, inaczej mi nie sposób. Dopóki swawola i niesforność, i wrzaskliwość, dopóty nic nie będzie!"
Dziś, odzyskując po tylu próbach państwo polskie dla Polski, pamiętajmy o tych słowach naszego wieszcza. Niesforność nas osłabi, wrzask może przestraszyć, natomiast serce pełne Boga, zacność i roztropność wzmocnią nas i uratują.
Piotr Jaroszyński
"Patrzmy na rzeczywistość"