Gdy mowa o Nowej Lewicy, bardzo często pojawia się słowo „krytyka”. Słowo to ma w tym wypadku ważne, a nawet kluczowe znaczenie. Chodzi bowiem nie tyle o negatywne ustosunkowanie się do jakichś poglądów lub postaw, by dać im wyraz w niewybrednym nawet języku, tak jak to praktykowano w okresie panowania wulgarnego marksizmu, gdy zwalczane klasy społeczne obrzucano takimi epitetami jak wyzyskiwacze, zaplute karły reakcji czy krwiopijcy. Tym razem chodzi o dokładną i naukową analizę politycznego i ideologicznego przeciwnika. Nowa Lewica ma przecież charakter inteligencki, zagnieździła się w środowiskach akademickich.
Takiego charakteru nie miał marksizm sowiecki, ponieważ proletariat należał do warstwy zasadniczo niezdolnej do czytania i pisania, stąd oddziaływanie na masy musiało opierać się na słowach dosadnych i prostych. W przypadku Zachodu adresat był inteligentem. Należało więc zaangażować sztab naukowców, którzy krytyce nadadzą polor intelektualny, zarówno gdy chodzi o wykorzystanie różnych nauk, jak i o terminologię, która brzmieć musi bardzo, ale to bardzo naukowo.
Terminologia sprawia wrażenie naukowej, gdy słowa są zaczerpnięte z greki lub łaciny albo gdy są to neologizmy, czyli nowe słowa, tyle że utworzone na bazie języków klasycznych. Wystarczy otworzyć jakiekolwiek dzieło lewackiego inteligenta, by zobaczyć, czego tam nie ma. Są bardziej filozoficzni niż Platon i Arystoteles razem wzięci, bo wzbogaceni o język Hegla i Marksa. Weźmy choć jedno zdanie z Theodora Adorno: „We wszelkiej kwantyfikacji jako substrat tego, co ma być kwantyfikowane, zachowuje się ów moment jakościowy, którego jak napomina Platon, nie powinno się łamać, aby rozum, jako nieadekwatne oddanie przedmiotu, do którego miał dotrzeć, nie przekształcił się w nierozum” (Dialektyka negatywna, 1986, s. 65).
Oczywiście, taki język sprawia, że nie tylko dla niewykwalifikowanych robotników, ale nawet dla maturzystów zdania tego rodzaju będą niezrozumiałe. Ale tak właśnie ma być. Robotnik nie jest od tego, żeby rozumieć, musi natomiast odnosić się z respektem do lewicowych intelektualistów, którzy opanowali tak trudne zwroty, pisząc je bez wysiłku i wypowiadając bez zająknięcia. Natomiast maturzysta może zostać uwiedziony słowami i zdaniami, na które będzie miał intelektualny apetyt. Oto wreszcie coś nowego, trudnego, oryginalnego, coś, co pochłania umysł i pogłębia dociekliwość. Młodzieżówka Nowej Lewicy to maturzyści, to studenci, to świeżo upieczeni magistrzy, i to dla nich lewicowi naukowcy przygotowali coś specjalnego, coś, co podrażnia ambicję i co ma otwierać drogę do uzdrowienia ludzkości.
Tak naprawdę jest to jednak pułapka, labirynt, który zwabia intelekt. Dla Nowej Lewicy nauka nie jest po to, żeby poznać i leczyć, ale żeby niszczyć. To właśnie znaczy słowo krytyka: niszczyć wrogów przy pomocy nauki.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 19 grudnia 2013