Ksiądz Jerzy Popiełuszko nie został zamordowany przez zwykłych bandytów, ale przez urzędników państwowych. Takimi byli bowiem pracownicy tajnej milicji, czyli SB. Oznacza to, że przeciwko ks. Jerzemu uruchomiono aparat władzy państwowej, a choć nie wiemy do końca, jaki był całościowy mechanizm podejmowania decyzji, to przecież doszło do czołowego zderzenia: z jednej strony wyspecjalizowani w inwigilacji i stosowaniu przemocy "fachowcy", z drugiej bezbronny ksiądz, którego jedyną "winą" było słowo wypowiadane publicznie.
A jednak właśnie to słowo skupiało na sobie uwagę rosnącej rzeszy wiernych i nienawiść władz komunistycznego państwa. Nienawiść ta rosła z dnia na dzień, aż przelała się niczym czara goryczy. Nie chodziło tylko o to, by ksiądz zamilkł, ale by przestał żyć. W tym momencie urzędnicy państwowi już stali się mordercami i takimi pozostaną. Ale w jeszcze większym stopniu morderczy był system, którego ideologia oparta była na walce, zwanej walką klas, walce na śmierć i życie. W komunizmie na pierwszym miejscu znajduje się ideologia, ona zawiera zbiór zasad, które są odpowiednikiem Dekalogu.
Dlaczego komuniści i wszelkiej maści lewica nie jest w stanie zrozumieć, czym jest godność człowieka i prawa narodów? Dlatego że dla nich człowiek nawet nie jest zwierzęciem, człowiek jest dla nich czystą materią, którą należy wedle woli władzy odpowiednio urabiać. Do takiej obróbki służy edukacja, szkolenia, media. Człowiek, przychodząc na świat, a właściwie od chwili poczęcia, sam z siebie jest tylko surowym materiałem. I nie ma prawa być niczym więcej. Dlatego władza pokazuje swą moc, wydając herodowy przepis o aborcji, czyli prawie do zabijania. Dlatego władza stara się jak najszybciej tym, którzy jednak przyjdą na świat, dom rodzinny zastąpić żłobkiem, a potem po kolei przedszkolem, szkołą i całym programem edukacji, który wytworzy nowego człowieka, choć w istocie nie ma to być już człowiek.
Tymczasem ks. Jerzy wracał nieustannie do tej myśli, jaką przypominał w swoich homiliach i kazaniach sam Prymas Tysiąclecia, zawsze zwracając się do wiernych w sposób jakże ujmujący, serdeczny, wręcz rodzinny, ale o bardzo głębokim podkładzie teologicznym: "Umiłowane dzieci Boże!". Bo godność człowieka płynie stąd, że jest stworzony nie tylko na podobieństwo, ale na obraz Boga. To właśnie bycie stworzonym na obraz (ad imaginem Dei) jest korzeniem ludzkiej godności. Jest w nas godność, bo jesteśmy nie tylko stworzeniami, ale dziećmi Bożymi.
Ta prawda ukazuje przepaść między chrześcijaństwem, które odsłania godność każdej istoty ludzkiej, niezależnie od koloru skóry, narodowości czy wyznania, a komunizmem, który godność każdemu człowiekowi odbiera, by zostawić doraźne i zmienne przywileje głównie dla członków swojej partii. Dopiero teologia odsłania ostateczne źródła ludzkiej godności. Dlatego też taka teologia musi być przez komunistów wyjątkowo znienawidzona, jako główne zagrożenie dla całego systemu. Stąd kapłan, który w swoim nauczaniu wprost dotyka tematu godności, staje się natychmiast wrogiem. A to oznacza, że system musi uruchomić cały zespół metod i specjalistów, by doprowadzić kapłana do tego, by zamilkł. Jeśli nie uda się zastraszanie lub szantaż, to pozostaje kara najwyższa: zabójstwo. Urzędnicy państwowi, czyli funkcjonariusze UB lub SB, byli szkoleni do przeprowadzenia tych wszystkich akcji, łącznie z zabójstwem. A ponieważ odpowiedni tryb szkoleń prowadził w nich do uśmiercenia sumień, więc zabijali wrogów systemu z poczuciem dobrze spełnionego i odpowiednio nagrodzonego obowiązku. I w ten oto sposób zamiast nowego człowieka powstawał antyczłowiek.
Ale nie tylko człowiek posiada godność. Można też mówić o godności narodowej. Z wartością tą mamy do czynienia wówczas, gdy społeczność staje się więzią relacji międzyludzkich, w których na plan pierwszy wysuwa się wspólna troska o ochronę godności każdego z nas. Troska ta ma swoje uzasadnienie w tym, że jako jednostki jesteśmy zbyt słabi, aby bronić własnej godności. W przypadku Narodu Polskiego pojawiało się nawet zbiorowe zagrożenie dla naszej dalszej egzystencji i rozwoju, jak w czasie rozbiorów lub okupacji. Dlatego też obrona naszych praw narodowych była równocześnie obroną naszej narodowej godności. Ta obrona stawała się powinnością, a jej imię to patriotyzm.
Tymczasem komunizm miał zupełnie inną wizję społeczeństwa. Miała to być ludzka masa zdana wyłącznie na łaskę ekipy rządzącej, na wzór hord, które w całości podlegają swojemu wodzowi. Hord, które ani nie mają nic własnego, ani nie posiadają żadnej godności, lecz pozostają w ciągłej dyspozycji do wykonania napływających z góry nakazów lub zakazów. Wszystkie stanowiska, choć układały się w pewną hierarchię, i tak były bezpośrednio podległe ówczesnej władzy. Społeczeństwo nie było wspólnotą, która stoi na straży swojej godności, lecz było narzędziem władzy, i tylko narzędziem władzy. Jeśli więc ks. Jerzy mówił o patriotyzmie, o kulturze polskiej, o polskiej tradycji, jeśli organizował Msze św. za Ojczyznę, to właśnie ze względu na obronę naszej godności narodowej i naszych narodowych praw, a nie po to, by tylko wzbogacić uroczystość religijną. Tu chodziło o sprawy dla Narodu jak najbardziej żywotne, bo człowiek jako osoba żyje poprzez kulturę, w której odkrywa własne człowieczeństwo, a więc i własną godność.
prof. dr hab. Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 7 czerwca 2010