Właśnie te dwa prawa łamie wprowadzana dziś w Unii Europejskiej Konwencja o zwalczaniu i zapobieganiu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Nie jest to deklaracja, ale konwencja. Różnica niebagatelna. Konwencja bowiem oznacza umowę. Otóż umowa dotyczy tego, o co można się umawiać, a można się umawiać o to, co nie jest konieczne lub co nie jest istotne. Nie można się umówić, że dwa plus trzy równa się sześć, bo dwa plus trzy z konieczności daje pięć. Taka umowa o wyniku operacji matematycznych byłaby absurdalna lub śmieszna. Ale nie można się też umówić o to, że koń jest lwem, bo inna jest istota konia, a inna lwa. Można natomiast się umówić o to, że ruch samochodowy będzie prawostronny lub lewostronny, bo jedno i drugie nie jest ani konieczne, ani istotne. I dlatego w niektórych krajach obowiązuje ruch lewostronny, a w innych prawostronny. Jest to wynik prawa opartego na konwencji.
Jeśli jednak prawo stanowione przez ludzi wprowadza konwencję tam, gdzie zasady wyznacza konieczność lub natura, to wówczas takie prawo jest pseudoprawem, jest prawem pozornym, jest raczej próbą zalegalizowania przemocy i prowadzi do przemocy. Sama idea legalizowania tej właśnie Konwencji przeciwko przemocy jest przemocą. Bo przemocą jest to wszystko, co nie respektuje porządku natury, a co wręcz dąży do naruszenia i zniszczenia natury jako miarodajnego źródła stanowionego prawa.
Konwencja, dając pierwszeństwo płci „społeczno-kulturowej” wobec płci biologicznej, daje niejako prawo do walki z płcią biologiczną, a więc do odwracania lub niszczenia płci biologicznej. Tymczasem płeć biologiczna nie jest wynikiem umowy, lecz jest darem natury, który musi być szanowany i respektowany. Wynikiem umowy jest natomiast płeć społeczna i płeć kulturowa i dlatego musi mieć swoje granice, jakie wyznacza ludzka natura. Jeśli rzecz ma się inaczej, to znaczy, że w Konwencji nie chodzi tak naprawdę o bardziej elastyczne podejście do płci kulturowo-społecznej, a więc o to, by np. nie było sztywnej granicy między modą męską i modą damską czy między zawodami, które mogą być wykonywane przez mężczyzn albo przez kobiety, ale o to, by zniszczyć płeć biologiczną, jedyną płeć realną, dzięki której możliwe jest przekazywanie życia.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 5 czerwca 2014