Z prof. dr. hab. Piotrem Jaroszyńskim, kierownikiem Katedry Filozofii Kultury na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II, wykładowcą w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, rozmawia Bogusław Rąpała
W niedzielę odbyła się już czwarta w Warszawie manifestacja w obronie Telewizji Trwam. Co decyduje o tym, że jej widzowie z taką determinacją upominają się o swoje prawa?
– Ta determinacja bierze się stąd, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji odmawia należnych nam praw do posiadania mediów takich jak Telewizja Trwam. Wolność słowa w wymiarze publicznym jest podstawą demokracji. Bez wolności słowa nie ma demokracji – to jest jasne. W związku z tym na tych manifestacjach stawiają się nie tylko ci, którzy należą do Rodziny Radia Maryja czy są wiernymi widzami Telewizji Trwam, ale również wszyscy ci, którzy poważnie traktują demokrację.
Skąd bierze się upór KRRiT odmawiającej Telewizji Trwam miejsca na cyfrowym multipleksie?
– Nie znam tych ludzi osobiście, mogę się więc tylko domyślać, że te osoby w Krajowej Radzie, które nadają jej ton decyzyjny, są nominatami obecnie urzędującego prezydenta, w związku z czym musi się to dziać za jego wyraźną sugestią, a nie tylko przyzwoleniem. Natomiast komu z kolei podlega prezydent, jakim układom międzynarodowym – czy to ze strony Rosji czy to ze strony Unii Europejskiej, czy jakichś globalnych organizacji, tego już dokładnie nie wiemy. Z pewnością jednak takie naciski muszą istnieć, bo trudno sobie wyobrazić, żeby Bronisław Komorowski coś takiego sam sobie wymyślił i na własną rękę aktywizował instytucje konstytucyjne, takie jak Krajowa Rada, w celu blokowania możliwości wejścia na multipleks Telewizji Trwam.
Jakie funkcje spełnia toruńska stacja, których mogą obawiać się wymienione przez Pana ośrodki władzy?
– Telewizja Trwam spełnia trzy podstawowe funkcje. Pierwsza to funkcja religijna. Jest jedyną telewizją katolicką w Polsce, jak również jedyną telewizją katolicką dla Polaków na świecie. Jest to funkcja niewyobrażalnie ważna. Druga to funkcja patriotyczna, która polega na tym, że w dobie wynaradawiania Polaków w imię europejskości, globalizmu czy kosmopolityzmu, walczy o ocalenie tych najważniejszych wartości, których nie wolno się pozbyć. O tych wartościach klarownie i jednoznacznie pisze bł. Jan Paweł II w książce „Pamięć i tożsamość”. Trzecią funkcją jest poważne traktowanie demokracji. Z przerażeniem obserwujemy, że wiele mediów nie tylko państwowych, ale również prywatnych, gra w jednej orkiestrze, czyli tzw. pluralizm faktycznie nie istnieje, a co więcej, są to media, które reprezentują interesy różnych mniejszości czy to w Polsce, czy za granicą. W związku z tym dobro wspólne nas, Polaków, jest zagrożone. I właśnie z tego tytułu w imię demokracji mamy prawo, a nawet obowiązek stawać w obronie Telewizji Trwam.
W jakim kierunku według Pana zmierza dzisiejszy układ polityczny?
– Obecna scena polityczna nie jest reprezentatywna dla nastrojów i oczekiwań społecznych. Bo z jednej strony mamy partię, która rządzi już sześć lat i zabrnęła w takie doły, jak te, które pozostały na naszych drogach po ostatniej zimie. Te lata zostały właściwie zmarnowane. Zmarnowane zostało również wiele ludzkich nadziei oraz energii. Aż przykro o tym mówić. Z drugiej strony opozycja przez te sześć lat, poza mniejszymi ośrodkami, nie miała prawa głosu. Właśnie w strukturach samorządowych dobrze widać, czy – mówiąc symbolicznie i odnosząc się do danej partii politycznej – rządzi PO, czy PiS. Natomiast w skali całego państwa sześć lat przerwy to dużo. Tak więc z całą pewnością to, co się dziś dzieje na scenie politycznej, nie odzwierciedla prawdziwego potencjału Polski i Polaków.
Pańska najnowsza książka nosi tytuł: „Przyjdzie zwycięstwo!”. Na czym opiera Pan tę wyrażoną w tytule nadzieję?
– Przede wszystkim na perspektywie religijnej. O niej nie możemy zapomnieć i wielu wielkich Polaków – poetów, takich jak Adam Mickiewicz, czy prymasów i kardynałów, takich jak August Hlond, Adam Stefan Sapieha czy Stefan Wyszyński oraz oczywiście bł. Jan Paweł II, zwracało uwagę na to, że Polska ma specjalną misję do spełnienia w dzisiejszym świecie.
Na czym ona polega?
– Przede wszystkim musimy istnieć, i to jest nasze nadrzędne zadanie. Musimy również pamiętać, że państwo jest efektem wielkiej woli i energii społeczeństwa, które chce żyć, chce zaznaczyć swoją obecność w świecie, a także osiągnąć odpowiednio wysoki poziom. Mimo zniszczeń pozostałych zarówno po komunizmie, jak i po postkomunizmie oraz liberalizmie widzimy, że ta energia w Polakach tkwi – zarówno w tych, którzy tu zostali, jak i w tych, którzy wyjechali. Ta energia się odradza. W związku z tym, jeżeli mówimy o zwycięstwie, to w pierwszym rzędzie chodzi o to, żeby odpowiedzieć na pytanie, czy Polacy chcą być niepodległym państwem oraz suwerennym Narodem. Okazuje się, że tak i że tych, których przez pewien czas nazywano lemingami, jest coraz mniej. Oni zaczęli się wreszcie budzić i to właśnie wskazuje na to, że zwycięstwo przyjdzie.
Można powiedzieć, że nadchodzi przełom?
– Widzimy, że tzw. obóz rządzący wraz z całą otoczką mediów zaczął się między sobą „wybijać”. Jeśli tak się dzieje, a jedni na drugich coś mają, to w końcu się „powybijają”. Będzie tak jak w przypadku Unii Demokratycznej czy AWS, która była zdominowana przed Unię Demokratyczną. Te partie były partiami zwycięskimi i rządzącymi, ale po kolejnych wyborach po prostu znikały ze sceny politycznej. Tak samo będzie z Platformą Obywatelską, która zniknie ze sceny politycznej. Jednak ci ludzie, te środowiska oraz przeróżne grupy interesów pozostaną, dlatego czeka nas długa praca, żeby Polskę oczyścić ze środowisk, które są niewiarygodne, ponieważ załatwiają własne lub cudze interesy.
Dziękuję za rozmowę.
Bogusław Rąpała
Nasz Dziennik, Wtorek, 21 maja 2013